"Uwaga właściciele psów, codziennie nasza ulica Deszczowa jest zanieczyszczana odchodami waszych psów. Przed domami wasze psy oddają mocz i kał. Około 20-30 odchodów dziennie. Oblewane moczem są płoty i bramki. Nasza cierpliwość się skończyła i została wyłożona została specjalna trutka. Psy po jej powąchaniu będą padać, dlatego prosimy omijać ulicę Deszczową i wybrać inne drogi na spacery ze swoimi psami" – kartka z taką treścią pojawiła się na ulicy Deszczowej.
Na właścicieli czworonogów znów padł blady strach, gdyż pół roku temu w tej samej okolicy ktoś rozrzucał zatruty pokarm. Podejrzane mięso pojawiało się na Zefirowej, Gradowej i Burzowej.
Dziś na ulicy Deszczowej kartki już nie było. Krzysztof Zaporowski z wrocławskiej policji instruuje, aby osoby, które takie kartki znajdą, zgłosiły to na policję. - Najlepiej zrobić zdjęcie i nam przekazać - dodaje Waldemar Forysiak ze straży miejskiej i obiecuje, że sprawa będzie monitorowana.
Kolejnym miejscami, gdzie psy nie są mile widziane, są Parki Tołpy i Św. Edyty Stein. Jak mówi nam Marcin Wierzba z Wydziału Środowiska Urzędu Miejskiego, prywatnie właściciel pięciu psów, od soboty w Parku Tołpy porozrzucana jest kiełbasa z trutką.
- Kiedyś sam o mało nie straciłem swojego border coolie, po tym jak zjadł chleb z trutką. To było w okolicach ulicy Nowowiejskiej. Poszliśmy na wieczorny spacer, mój pies zjadł chleb z ulicy. Na drugi dzień krew leciała mu ze wszystkich możliwych otworów ciała. Ledwo uszedł z życiem. 10 dni spędził w szpitalu. Miał uszkodzoną wątrobę. To była trutka na szczury. W zatrutym chlebie znalazłem kulki, które były identyczne jak te, które leżą w piwnicach – mówi Wierzba.
Dodaje także, że to nie pierwszy razy, gdy trutki w pożywieniu są porozrzucane po całym mieście. - Oczywiście można psu założyć kaganiec, ale jak pies coś wywęszy i połknie, to już nie ma odwrotu.
Marcin Wierzba przypomina również, że prawo nie zabrania wyprowadzania psów, zaś szantażowanie właścicieli (tak jak to ma miejsce w przypadku ulicy Deszczowej) śmiercią psa jest karalne i wynika z ustawy o ochronie zwierząt.
Norbert Ziemnicki z wrocławskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami przyznaje, że przypadki podkładania trutek na szczury w jedzeniu dla psów są częste. - Zdaję sobie sprawę, że nie każdy właściciel sprząta po swoim psie, jednak to nie oznacza, że zwierzę trzeba od razu wybić – oburza się inspektor TOZ-u. - Ekstremalnymi przypadkami są gwoździe oraz szpilki w kiełbasie i mięsie. Rok temu we Wrocławiu mieliśmy taki przypadek zgłoszony. Niestety, ludzie często alarmują nas, że w mieście rozkładane jest zatrute jedzenie.
Weterynarze z Krzyków i Ołbina stwierdzają, że i owszem, trafiają do nich psy z objawami biegunki, jednak po dwóch czy trzech dniach ciężko stwierdzić, czy pies zjadł trutkę na szczury czy po prostu zepsute jedzenie. Tomasz Tarkowski, lekarz z przychodni weterynaryjnej przy ulicy Krzyckiej przyznaje, że do tej pory przypadków zatruć trutką na szczury nie miał. - Pies niekoniecznie zje mięso, w którym są widoczne kulki trutki. Jeżeli się już tak zdarzy, a trutka będzie w śladowych ilościach, to nic poważniejszego psu nie grozi. Jednak w przypadku spożycia znacznej ilości trutki, w ilości: garść mięsa i garść ziaren trutki, nie ma niestety odwrotu. Taka trutka niszczy wątrobę i nerki, a pies umiera - przestrzega.
Lekarz weterynarii Sylwia Dżugaj, z przychodni weterynaryjnej EVETA (tuż przy Parku Św. Edyty Stein na Ołbinie), przyznaje, że słyszała od klientów o kilku zatrutych psach w okolicach Parku Tołpy, jednak osobiście nie może takiego faktu potwierdzić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?