Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nas interesuje czy ludzie będą tu chcieli mieszkać i pracować. Rozmowa z Piotrem Romanem, prezydentem Bolesławca

Janusz Życzkowski
Piotr Roman: Dzisiaj próbuje się nam zarzucać, że my mamy koalicję z PiS-em w województwie dolnośląskim, zapominając o tym, że mamy koalicję z Platformą w Lubuskiem
Piotr Roman: Dzisiaj próbuje się nam zarzucać, że my mamy koalicję z PiS-em w województwie dolnośląskim, zapominając o tym, że mamy koalicję z Platformą w Lubuskiem Polska Press
20 lat temu, tworząc strategię rozwoju, zebraliśmy wszystkich znaczących liderów w mieście i bardzo długo, bardzo intensywnie, debatowaliśmy o tym, co jest dla miasta najważniejsze. Określono wówczas, że takim potencjalnym, kluczowym czynnikiem sukcesu jest kwestia lokalizacji.

Jak ocenić kondycję Bolesławca w tej chwili, po pierwszym kwartale i jakie są najważniejsze wyzwania, które stoją przed samorządem?

Jeśli chodzi o miasto, to my nie mamy prawa narzekać, chociaż czasy niewątpliwie są ciężkie. Kwestie związane z inflacją, z kryzysem uchodźczym, czy wcześniej z Covidem wskazują na to, że ta kadencja była wyjątkowo trudna. Ale jeśli chodzi o miasto, to - zaraz po Wrocławiu - mamy najniższy poziom bezrobocia,. Mamy też bardzo dużo ludzi przedsiębiorczych, którzy odnaleźli swoją szansę w Bolesławcu, a przypomnę, że nie mamy jakichś wielkich spółek skarbu państwa czy olbrzymich zakładów, które w sposób naturalny ściągają do miasta kapitał. Jestem prezydentem 21 lat i pamiętam, że kiedy zaczynałem to co trzecia osoba w mieście nie miała pracy. W tamtym czasie podczas dyżurów w ratuszu przyjąłem u siebie kilkanaście tysięcy osób. Chciałem poznać ich perspektywę i ich problemy. Co trzecia osoba przychodziła wtedy w sprawie jakiejkolwiek pracy, a tej pracy zwyczajnie nie było. Dzisiaj jest zupełnie inaczej i to nie tylko bliskość granicy ma wpływ, ale przede wszystkim to, co my stworzyliśmy m.in. strefa aktywności gospodarczej, specjalna strefa ekonomiczna i to daje pracę praktycznie całemu regionowi. Niektórzy przedsiębiorcy potrafią już ściągać pracowników także z innych krajów np. z Nepalu. W Bolesławcu rozwija się głównie przemysł motoryzacyjny, ale co powszechnie wiadomo, potrafiliśmy też stworzyć własną markę. W perspektywie Polski, gdzie wiele zakładów ceramicznych upada, przypadek bolesławiecki jest absolutnym ewenementem. Mamy 35 firm ceramicznych w Bolesławcu i okolicy. To są zakłady od 15 do 30 osób, ale też jest kilka dużych zatrudniających po kilkaset pracowników, a produkt w postaci ceramiki jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych w Polsce i na świecie.

Nadal? Jak dziś sprzedaje się ceramika?

Znakomicie! Zbyt jest wciąż bardzo dobry i pomimo prób podrabiania nas przez Chińczyków przez Tajwańczyków, a nawet w Meksyku, eksport nie słabnie. Nasze podstawowe rynki to wymagająca Japonia, Stany Zjednoczone i Emiraty Arabskie. To są wielomilionowe kontrakty, które same nie przyszły. Kiedy startowaliśmy to tych zakładów było co najmniej o połowę mniej. Dziś powstają kolejne. Marka przyciąga. Z tego jesteśmy znani.

Porozmawiajmy o inwestycjach. Jakie z punktu widzenia miasta i jego otoczenia są dla Państwa najważniejsze?

To nie jest do końca zadanie miasta, ale ja się przede wszystkim cieszę z tego, co się stało w ostatnich latach ze szpitalem. Jako Bezpartyjnym Samorządowcom udało nam się po raz pierwszy wygrać wybory do powiatu i pokazać, że można szpitalem zarządzać inaczej. Ostatnie lata to są inwestycje w granicach 120 milionów złotych, m.in. nowa ortopedia, nowy oddział intensywnej terapii, nowy szpitalny oddział ratunkowy, nowe laboratorium, i jeszcze słynny szpital kontenerowy w czasie Covidu. Natomiast jeśli chodzi o inwestycje miejskie to ten rok nie jest zły, dlatego, że pozyskaliśmy bardzo dużo pieniędzy z zewnątrz. Przy budżecie 290 milionów, inwestycje, to jest ponad 80 milionów złotych. Jednym z najważniejszych zadań, które powinniśmy zakończyć w tym roku jest budowa nowego muzeum Ceramiki. To będzie jedno z najładniejszych, jeśli nie najładniejsze w Europie i jedno z największych takich ekspozycji na starym kontynencie. Nie chodzi tylko o zabytkowy Pałac Pucklera, który remontujemy z tak zwanych środków norweskich, ale udało nam się pozyskać także pieniądze na rewaloryzację parku, który będzie elementem tego muzeum umożliwiającym działania plenerowe. Zaczęliśmy remont stadionu; budujemy nowy ośrodek wodno-sportowy; są w tej chwili działania dotyczące budowy drugiej nitki obwodnicy, czyli zakończenie obwodnicy Północ-Południe. W najbliższym czasie zorganizujemy spotkanie z Dyrekcją Generalną Dróg Publicznych jeśli chodzi o nowy układ drogowy na rzece Bóbr, czyli dwa nowe mosty, dwa wielkie ronda i to jest inwestycja, na którą przetarg powinien być ogłoszony jeszcze w tym roku. Udaje nam się utrzymać wysoki standard życia także z punktu widzenia jakości usług komunalnych. Mamy bardzo dobrze zorganizowany system zarządzania wodą, jeden z najnowocześniejszych w Polsce. Tu chodzi o tzw. smart city, ale dotyczące zarządzania obiegiem wody i obiegiem kanalizacji. Wystarczy powiedzieć, że w tym roku oczyszczalnia ścieków będzie samowystarczalna energetycznie. Do tego gospodarka odpadami. Ceny wywozu mieszczą się poniżej średniej - mieszkaniec płaci 26 zł. W tej kwocie oferujemy znacznie więcej, niż w wielu innych miastach. To jest chociażby kwestia wywozu na telefon wielkich gabarytów, a nie raz w roku jak w niektórych samorządach. To jest także częstotliwości wywozu odpadów. Wciąż utrzymujemy bezpłatną dla wszystkich komunikację miejską. Dzięki temu ilość pasażerów w autobusach nam się zwielokrotniła. To jest kwestia walki z wykluczeniem komunikacyjnym, ale też utrzymania pewnego standardu. Mieszkańcy muszą czuć, że w Bolesławcu żyje się lepiej.

Bolesławiec jest jednym z najlepiej skomunikowanych miast na Dolnym Śląsku i ma atrakcyjne położenie.

Zazdroszczą nam tego. 20 lat temu, tworząc strategię rozwoju, zebraliśmy wszystkich znaczących liderów w mieście i bardzo długo, bardzo intensywnie, debatowaliśmy o tym, co jest dla miasta najważniejsze. Określono wówczas, że takim potencjalnym, kluczowym czynnikiem sukcesu jest kwestia lokalizacji. Planowanie nie było jednak takie proste. Nie było jeszcze autostrady, a drogi były fatalne. Natomiast kluczem było konsekwentne przygotowywanie infastruktury, wiedząc o tym, że kiedyś to przyjdzie. Zbroiliśmy tereny, odzyskiwaliśmy grunty od agencji nieruchomości rolnych. Opozycja zarzucała mi wówczas, że buduję drogi donikąd, ale kiedy pojawili się pierwsi inwestorzy to powiedzieli: panie prezydencie u was jest już wszystko gotowe. Dzisiaj możemy powiedzieć, że w ubiegłym roku skończyły nam się działki pod inwestycje. My już nie mamy działek pod inwestycje produkcyjne. Jeszcze trochę, ale też niewiele działek pod budownictwo mieszkaniowe. Boom mieszkaniowy trwa już od kilku lat i w zasadzie nie widać końca, bo każdy tydzień zjawiają się jacyś deweloperzy. Wówczas wprowadziliśmy też ogromne ulgi podatkowe, żeby ściągnąć kapitał, nawet do 10 lat zwolnienia z podatku od nieruchomości, a przecież nie byliśmy bogaci. Nasza sytuacja była zupełnie inna. Startowaliśmy z budżetem 60 milionów złotych, a w tej chwili mamy prawie 300.

Kończą się miejsca inwestycyjne. Czy Bolesławiec się powiększy? Prowadzicie na ten temat rozmowy?

Zawsze jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. W strukturze administracyjnej państwa jedną z blokad potencjału do uruchomienia jest to, że jest ona dziś anachroniczna. Proszę zwrócić uwagę, że mapy gmin były malowane 30 kilka lat temu i w zasadzie odnosiły się do zupełnie innych rzeczywistości. Powiaty powstały 25 lat temu. Nawet twórcy Konstytucji 3 maja w jednym z zapisów, o którym w szkołach być może nie uczą, mówili że po 25 latach od uchwalenia konstytucji zbierze się sejm ustawodawczy, który opracuje to, co trzeba zmienić. Dziś jest dobry moment na zmiany. My, samorządowcy, w większości jesteśmy propaństwowcami i zależy nam na tym, żeby państwo było sprawne, silne, ale jednocześnie, żeby wiele rzeczy było realizowanych jak najniżej, zgodnie z zasadą pomocniczości czy subsydiarności. Z tego punktu widzenia problem gmin takich jak Bolesławiec, to jest kilkaset takich sytuacji w kraju. Natomiast niewątpliwie to wymaga rozwiązań na szczeblu centralnym. I jest to jeden z elementów, o którym myślimy, podejmując decyzję o starcie w wyborach parlamentarnych. Tu z dołu najlepiej widać hamulce rozwojowe. My wiemy na przykład, jak obniżyć cenę odpadów o co najmniej 20 procent. To są małe sprawy, które blokują rozwój. Mamy pytania dotyczące chociażby wielkości gmin. Błędem – uważam- jest również to, że nie posługujemy się analogiami, jakie towarzyszyły zmianom w niektórych krajach europejskich. Cała ustawa o samorządzie gminnym, która została uchwalona w maju 1990 roku, była opracowywana przez wybitne tuzy, takie jak nieżyjący już Michał Kulesza czy Walerian Pańko, czy Jerzy Regulski. Oni w dużej mierze korzystali z doświadczeń skandynawskich. Jeśli dzisiaj mówimy o tym, że struktura, zarówno wewnętrzna w samorządzie, jak i struktura administracyjna państwa jest hamulcem rozwoju naszego kraju, to powinniśmy, idąc wzorem różnych krajów rozpocząć na ten temat dyskusję. Bez względu na okoliczności polityczne. Musimy myśleć o wszystkich mieszkańcach, bez względu czy on jest lewicowy czy prawicowy. Jestem zdania, że samorząd im bardziej bezpartyjny, tym lepiej.

Skoro rozmawiamy o tej samorządowej strukturze to jaka powinna być w pana ocenie przyszłość powiatów?

Zacznijmy od mapy. Była tworzona w czasach, kiedy wielkość powiatu określano w oparciu o to, żeby w jeden dzień dojechać konno wozem do urzędu, załatwić sprawę i wrócić. To były zupełnie inne czasy. Dzisiaj mamy internet, mamy samochody, mamy mnóstwo możliwości załatwiania spraw online. Powiatów generalnie w Polsce jest za dużo, a im mniejszy powiat, tym większe problemy. Wiem o czym mówię, bo byłem pierwszym starostą bolesławieckim. Czy możliwa jest zmiana administracyjna? Dzisiaj nie, w przyszłości tak. Przypominam, że reformę gminną przygotowywano co najmniej 10 lat, od rewolucji solidarności od 80 roku do 90. To była grupa ludzi, którzy nie do końca wiedzieli, czy ten system runie czy komunizm upadnie, ale uparcie dążyła do stworzenia takich zrębów, które pozwoliły już w marcu 90 roku uchwalić ustawę, która dała Polsce nieprawdopodobny impuls rozwojowy. Tylko, że to było trzydzieści trzy lata temu. W przypadku naszego powiatu widzę, że bardzo ważna jest współpraca. Jak nie ma współpracy, to się wszystko rozłazi w szwach. Wygraliśmy ostatnie wybory jako Bezpartyjni Samorządowcy, jeśli chodzi o wybory do powiatu, ale stała się rzecz zaskakująca, ponieważ w czasie, kiedy czekaliśmy na pewne rozstrzygnięcia na poziomie województwa, doszło do podpisania koalicji Platformy z PiSem w powiecie. To było nieprawdopodobne. Dzisiaj próbuje się nam zarzucać, że my mamy koalicję z PiSem w województwie dolnośląskim, zapominając o tym, że mamy koalicję z Platformą w Lubuskiem. Przypomnę, że pierwszym ruchem w powiecie bolesławieckim było zawiązanie koalicji pomiędzy tymi dwiema partiami. Starosta z PiSu, wicestarosta z Platformy. To się utrzymało do pierwszej sesji rady powiatu, w trakcie której nastąpiły zmiany. Dziś w powiecie jako Bezpartyjni Samorządowcy mamy koalicję z PiSem i SLD, a co ciekawe w samym mieście mamy PiS w opozycji. Nie wolno się przywiązywać do stereotypów. Być może nie byłoby dzisiaj tych sukcesów na poziomie samorządu wojewódzkiego, w kolejach dolnośląskich czy decyzji o budowie szpitala onkologicznego i jeszcze paru innych inwestycji gdybyśmy wtedy nie podjęli właściwej decyzji. Współpraca z rządem jest absolutnie niezbędna. I to, że ja mam PiS w opozycji w mieście wcale nie znaczy, że z rządem nie współpracuję. Ja z każdym rządem współpracowałem i współpracuję. Wsparcie ze strony państwa jest absolutnie niezbędne, bo my nie będziemy w stanie zrealizować wielu rzeczy, przeskoczyć pewnych tematów, nie mając wsparcia zarówno prawnego, jak i - przede wszystkim - finansowego.

Jak na tym tle stricte administracyjnego podziału wygląda identyfikacja, poczucie tożsamości mieszkańców i związku z regionem.

Tu na Dolnym Śląsku trzeba było stworzyć nowe społeczeństwo. To miało swoje zalety i wady. Zaletą jest chociażby to, że przyjechali tu ludzie odważni i przedsiębiorczy. Bolesławiec jest absolutnym wyjątkiem na mapie, bo oprócz tych, którzy dotarli tu z kresów, tzw. Centrali czy Francji, to do Bolesławca w 1946 roku przyjechało prawie 20 tysięcy Polaków z Jugosławii. Oni wszyscy byli lokowani w powiecie bolesławieckim. To byli głównie rolnicy, ale też trochę inteligencji, siostry zakonne Adoratorki, które przyjechały razem z tymi Polakami. Oni przez 50 lat mieszkali w okolicach Banja Luki kolonizując Bośnię i oni zażądali wprost powrotu do Polski. Tito, ówczesny marszałek, tylko na to czekał. Dzięki temu rozwiązał jeden z wielu problemów narodowościowych Jugosławii. Bardzo często ta nasza perspektywa jest nie do końca zrozumiała dla ludzi, którzy żyją od kilkuset lat na starych polskich ziemiach. Pamiętajmy o tym, że ci ludzie z Jugosławii przeszli gehennę, dlatego, że najpierw byli mile witani, a później jak Stalin pokłócił się z Tito, to byli prześladowani. Mój ojciec, który urodził się w Jugosławii zamiast do wojska, to na 3 lata został zesłany do kopalni w Bytomiu i pracował 7 dni w tygodniu. Ludzie z różnych stron świata musieli na tym dziedzictwie poniemieckim budować nową Polskę.

Ilu mieszkańców mieszka obecnie w Bolesławcu?

Żaden prezydent miasta nie wie ilu ma mieszkańców. Dlatego, że w Polsce, pomimo istnienia formalnie obowiązku meldunkowego bardzo duża część mieszkańców się nie melduje. I to jest kolejna rzecz, którą należy szybko rozwiązać. Już nie mówię, że w dobie wojny, czy kryzysu, ale w przypadku chociażby klęski czy pożaru. Mieliśmy tu niedaleko Bolesławca taką historię, zawaliła się kamienica; miało mieszkać sześcioro ludzi, okazało się, że jest 26. Jak burmistrz, czy prezydent ma robić strategię, kiedy on tak naprawdę może się tylko domyślać, ile tych ludzi jest? W samych tylko zasobach spółdzielni mieszkaniowej, tak mi mówił poprzedni prezes, że jego zdaniem nadwyżka sięga 2 tysięcy lokatorów.

A co robicie, żeby mieszkańców związać z Bolesławcem?

Kilka lat temu pojawił się tutaj inwestor, a my prowadziliśmy taką akcję: „Zamieszkaj w Bolesławcu”. Zresztą do tej pory zachęcamy do wyboru naszego miasta, wiedząc, że to jest bój o mieszkańca. Dzisiaj musimy być konkurencyjni w stosunku do innych miast, dlatego mamy mnóstwo rzeczy: kartę mieszkańca, bolesławiecką kartę wielkiej rodziny, państwową kartę wielkiej rodziny, ulgi dla mieszkańców, np. parkingowe, mamy mnóstwo obiektów, których zazdroszczą nam dużo większe miasta... I ten inwestor, z Detroit zresztą, powiedział mi wtedy tak: nas nie interesują działki jako działki inwestycyjne, tereny mają wszyscy; nas interesuje, czy ludzie będą chcieli tu mieszkać i pracować. Ten inwestor wybrał spośród wielu lokalizacji w tej części Europy, właśnie Bolesławiec. To najlepsza odpowiedź.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nas interesuje czy ludzie będą tu chcieli mieszkać i pracować. Rozmowa z Piotrem Romanem, prezydentem Bolesławca - Gazeta Lubuska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska