Oto historia, którą znaleźliśmy w internecie. Wpis pochodzi sprzed kilku dni. „Dzisiaj szukając płynu do dezynfekcji, odwiedziłam kolejną aptekę.....przy ul. Hirszfelda. Wysiadając z zaparkowanego samochodu, czytam regulamin. Dużym drukiem PARKING DLA KLIENTÓW APTEKI BEZPŁATNY DO 20 MIN. Wysiadłam z samochodu i obeszłam budynek w celu znalezienia parkometru. Nic nigdzie nie było. Wróciłam do samochodu i zastałam kartkę za wycieraczką WEZWANIE DO ZAPŁATY wobec braku uiszczenia opłaty parkingowej z godz. 9:42”. Autorka listu, jaki znaleźliśmy na jednej z grup dyskusyjnych, opisuje dalej, że koniec końców była w aptece, zrobiła zakupy i ma paragon. Całość – łącznie z szukaniem parkometru, którego tam nie ma – zajęło jej mniej niż 20 minut.
W środę w południe na parkingu przy Hirszfelda spotkaliśmy pana Tomasza. Był bardzo wzburzony, bo – jak mówi – właśnie wrócił z apteki do samochodu i zastał za wycieraczką wezwanie do zapłaty 200 złotych. - Pojechałem zamówić leki dla mojej mamy. To wyłudzenie – złości się. Podobnych historii znamy więcej. Osoby związane z parkingiem są nawet oskarżone o przestępstwo. Bo przed kilkoma laty nie było „wezwań” wkładanych za wycieraczki, tylko blokady na kołach. Właśnie za te blokady – zdaniem oskarżenia nielegalne – kilka osób pracujących na parkingu, stanęło przed sądem. Rok temu zapadł nawet wyrok skazujący na prace społeczne, ale został uchylony i proces musi toczyć się od nowa.
TU WIĘCEJ o procesie za zakładanie blokad
Według naszych informacji sprawą interesuje się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Choć szefowie firmy, zarządzającej parkingiem zapewniają, że teraz wszystko jest zgodne z prawem, a regulamin parkingu był konsultowany w UOKiK. Do miejscowej prokuratury Wrocław Krzyki Zachód trafiają doniesienia kierowców, ale wszystkie sprawy są umarzane. Prokuratura nie dopatruje się złamania prawa karnego w tym, co się dzieje na parkingu.
O co więc chodzi zarządcom tego biznesu? Ich pełnomocnik zapewnia nas, że wyłącznie o dobro klientów apteki. Choć nie sposób oprzeć się wrażeniu, że wszystko zorganizowane jest, tak by jak największą liczbę kierowców obciążyć opłatą w wysokości 200 złotych.
Sporny parking to zaledwie kilka miejsc. Podjeżdżając tam, nie da się nie zauważyć wielkiej tablicy z napisem „Parking dla klientów apteki do 20 min”. Jasne jest więc, że każdy inny – kto chce tam postawić samochód – będzie musiał zapłacić. Ile? Ano 200 złotych. Ale ta informacja podana jest już tylko w Regulaminie, który przeczytać można na postawionych tam tablicach. Dokładnie w 5 punkcie 16 – punktowego tekstu. Nie ma cennika z krótką informacją o zasadach parkowania i stawkach. Nie ma parkomatu, nie ma żadnego pracownika, u którego moglibyśmy dowiedzieć się, ile kosztuje parkowanie i gdzie się płaci. Choć jest ktoś, kto – w ukryciu – obserwuje kierowców i wkłada za wycieraczki wezwania do zapłaty. Być może wystarczyłoby dopisać na wspomnianej wielkiej tablicy, że parkowanie kosztuje 200 zł z 20 – minutowym wyjątkiem dla osób, które przyjechały do apteki.
Ale to nie wszystko. Klient apteki – czyli ktoś, kto powinien mieć gwarantowany bezpłatny postój – powinien najpierw pójść do pobliskiej myjni samochodowej i wziąć „bilet”. To też wynika z regulaminu. Każdy, kto tego nie zrobi – nawet jak był w aptece – naraża się na obciążenie 200 – złotową opłatą. Choć na parkingu przekonują nas, że „w praktyce” jak ktoś wysiada z auta i od razu idzie do apteki, „Wezwania do zapłaty” nie dostaje, choć mógłby.
Tu kolejny problem. Kto jest, a kto nie jest „klientem apteki”? Za klientów apteki nie są uznawane osoby, które zaraz po zaparkowaniu idą w inne miejsce. Na przykład do pobliskiej przychodni. Często kiedy wracają i zastają za wycieraczką wezwanie do zapłaty 200 złotych, wchodzą do apteki, żeby coś kupić. Ale to niczego nie zmienia i – zdaniem właściciela parkingu – winni są 200 złotych za parkowanie.
- Właścicielowi zależy na tym, żeby klienci apteki mieli gdzie zaparkować – przekonuje nas radca prawny Paweł Filipek pełnomocnik przedsiębiorcy, który zarządza terenem parkingu - Tam jest wielki napis z informacją, o bezpłatnym parkowaniu do 20 minut i tylko dla klientów apteki. Informacja, że każda inna osoba musi zapłacić 200 złotych, jest w regulaminie. Problem w tym, że nikt regulaminów nie czyta. A są postawione w kilku miejscach.
- Już nie wiem, co jeszcze mielibyśmy zrobić – dodaje mecenas Filipek. - Co kilka tygodni udzielam wywiadów, piszę wyjaśnienia do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Treść regulaminu była z nimi konsultowana. Teraz różni rozmówcy – w tym dziennikarze - podpowiadają nam różne pomysły. Są i takie głosy, że tablice z napisem o parkingu bezpłatnym tylko dla klientów apteki są za duże i dlatego nikt ich nie zauważa.
Mecenas zapewnia, że właścicielowi nie chodzi o to, by jak najwięcej zarobić na wysokich opłatach za parkowanie tylko na „wymuszeniu rotacji aut” na parkingu. Jednak Paweł Filipek nie zna odpowiedzi na pytanie, jakie są miesięczne przychody z tytułu 200 – złotowych opłat od kierowców, których nie uznano za klientów apteki.
iPolitycznie - 300 milionów Putina by skorumpować Świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?