Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najbardziej utytułowany sportowiec Jeleniej Góry

Tomasz Targański
Hanna Reitsch jako pilot oblatywacz zwykle podejmowała się najbardziej niebezpiecznych zadań
Hanna Reitsch jako pilot oblatywacz zwykle podejmowała się najbardziej niebezpiecznych zadań fot.http://wikipedia.org
W historii Jeleniej Góry nie ma bardziej utytułowanego sportowca niż Hanna Reitsch. Na koncie miała ponad 40 rekordów lotniczych. Niestety, nie zajmowała się wyłącznie sportem. Była też żołnierzem Hitlera i nie liczyła się z ludzkim życiem - pisze Tomasz Targański.

Dom rodzinny Reitschów stoi w Jeleniej Górze do dzisiaj. W budynku przy obecnej ul. Bankowej 11 przyszła na świat Hanna Reitsch - 29 marca 1912 roku.
- Jej ojciec, Willi Paul, miał prywatną praktykę okulistyczną. Pacjentów przyjmował w gabinecie przy dzisiejszej ul. Armii Krajowej - mówi Iwo Łaborewicz, dyrektor Archiwum Państwowego w Jeleniej Górze.
Matka, Emilie, pochodziła z arystokracji, zajmowała się trójką dzieci. Poza Hanną Reitschowie mieli jeszcze córkę Marię oraz syna Kurta.
- To była średnio zamożna mieszczańska rodzina, jakich w Niemczech były miliony - kontynuuje Łaborewicz. Było jednak coś, co z całą pewnością wpłynęło na życie Hanny i jej rodzeństwa. Ich ojciec, Willi, był zapiekłym nacjonalistą, a później fanatykiem narodowego socjalizmu, był rozkochany w samym Hitlerze - mówi ppłk rez. Janusz Górecki z Jeleniogórskiego Stowarzyszenia Radiotechników RADAR, a prywat-nie znawca życiorysu Hanny Reitsch.
Córki Reitschów chodziły do żeńskiego gimnazjum, które mieściło się w dzisiejszym budynku Szkoły Podstawowej nr 2 w Jeleniej Górze.

- Zaczęła latać jeszcze w gimnazjum. Ojciec zabraniał jej zbliżać się do lotniska, chciał, by poszła na studia medyczne - mówi Górecki. - Zawarli więc umowę: dopiero, gdy Hanna zda maturę, będzie mogła latać. Więc kiedy zdała maturę, na poważnie zajęła się szybownictwem - dodaje.
Narzucony Rzeszy po I wojnie światowej traktat wersalski zakazywał posiadania jakichkolwiek samolotów bojowych. Istniała w nim jednak pewna luka, którą Niemcy skrzętnie wykorzystali. Traktat nic nie wspominał o szybownictwie. W efekcie w latach 20. na terenie Republiki Weimarskiej powstało kilkadziesiąt aeroklubów zrzeszających młodzież zafascynowaną lataniem. Kluby wyszkoliły kadrę dobrze wykwalifikowanych pilotów, którzy wkrótce zamienili bezsilnikowe szybowce na najbardziej niebezpieczne maszyny bojowe II wojny światowej, jak messerschmitt 109 czy junkers 87.

Jednym z adeptów szybownictwa była 20-letnia Hanna. Pierwsze kroki jako pilot stawiała w aeroklubie w Jeżowie Sudeckim. Tam nauczyła się latać. Była jedyną kobietą w szkole, ale nie mogła liczyć na taryfę ulgową. Nawet jej nie potrzebowała, była po prostu o niebo lepsza niż jej koledzy.

Jako pilot oblatywacz godziła się na to, aby do testów wytrzymałościowych wykorzystywano więźniów z obozów koncentracyjnych

Po 1930 roku Reitsch przyjeżdżała do Jeleniej Góry okazjonalnie. Medycyna nie była jej pisana, przerwała studia. Lotnictwo pochłonęło ją bez reszty. Licencję pilota samolotowego zdobyła już w Berlinie. W 1933 roku za namową Wolfa Hirtha - legendy niemieckiego szybownictwa - została instruktorem w szkole w Hornbergu w Badenii-Wirtembergii. Talent i niezwykła odwaga złożyły się na sukcesy sportowe. Zwykle podejmowała się najbardziej niebezpiecznych zadań. Jako pilot oblatywacz testowała prototypy maszyn latających, co często kończyło się kraksami i urazami. Podczas testów rakietowego samolotu myśliwskiego uległa groźnemu wypadkowi i spędziła parę miesięcy w szpitalu. Jako pierwsza kobieta otrzymała Srebrny Medal Szybownika za utrzymanie się w powietrzu ponad trzy godziny. Potem ustanowiła wiele rekordów Europy i świata. Wielką sławę przyniósł jej pierwszy w dziejach lot szybowcem nad Alpami, Reitsch pobiła przy tym rekord wysokości (ponad 4 tys. m) i długości lotu (160 km). Odtąd znały ją całe Niemcy. Była zaprzeczeniem tego, co reprezentowały niemieckie kobiety, których miejsce wyznaczało powiedzenie: "Kościół, dzieci, kuchnia". Wraz z dojściem do władzy Hitlera Hanna została postawiona na piedestale i była sprawnie wykorzystywana przez nazistowską machinę propagandową.
- Łatwo weszła na salony III Rzeszy, przyjaźniła się z generałami i wysokim funkcjonariuszami NSDAP - mówi Ivo Łaborewicz. - Mówiono o niej heroina III Rzeszy. Szybko znalazła drogę na salony elit nazistowskich. Fanatycznie podziwiała Hitlera, choć nigdy nie należała do NSDAP.
Kiedy Niemcy odrzuciły traktat wersalski i zaczęły się zbroić, Hanna uznała, że jako niemiecka patriotka musi zrobić wszystko, aby służyć ojczyźnie. Swoje niezwykłe umiejętności zaoferowała lotnictwu wojennemu, a Luftwaffe czerpało wielkie korzyści z doświadczeń tak utalentowanego pilota. Testowała pierwsze helikoptery, samoloty odrzutowe, załogowe bomby latające V-1, szybowce transportowe. W 1938 roku podczas Berlin Motor Show zgodziła się pilotować prototypowy helikopter Fa-61 wewnątrz hali widowiskowej. Kończąc swój lot, zdążyła jeszcze oddać nazistowskie pozdrowienie z kokpitu. Niewątpliwie lubiła żyć w świetle reflektorów i skupiać na sobie uwagę. Jako oblatywacz Luftwaffe otrzymała - jako pierwsza kobieta - honorowy stopień kapitana lotnictwa. Poza tym w 1941 roku odznaczono ją Krzyżem Żelaznym I, a potem II klasy.

- Jej "przydatność" dla niemieckiej maszyny wojennej była duża. Była doświadczona, nie bała się ryzyka i z całą pewnością znała się na technicznej stronie lotnictwa - podsumowuje Ivo Łaborewicz.
W dążeniu do zwycięstwa Hanna Reitsch nie przebierała w środkach. Zabiegała o stworzenie niemieckiej eskadry samobójców, wzorem japońskich kamikadze. Pomysł nie został zrealizowany. Następnie zaangażowała się w oblatywanie szybowców załogowych, które dobrze sprawdziły się podczas niemieckiego desantu na Kretę w 1941 roku. Wykonywała także normalne misje bojowe, choćby podczas kampanii przeciw Francji. Jej najbardziej spektakularny wyczyn miał miejsce w ostatnich dniach kwietnia 1945 roku, kiedy to podjęła próbę ewakuacji Hitlera z oblężonej stolicy. Brytyjski historyk Antony Beevor w swej książce "Berlin 1945" opisuje ten brawurowy lot: "Reitsch wleciała do oblężonego Berlina wraz ze swym kochankiem, gen. Ritterem von Greimem. Podczas lotu Greim został ranny, więc Reitsch musiała przejąć stery, sięgając do orczyka rękami przez ramiona generała. W tej niewygodnej pozycji sprowadziła samolot na ziemię, lądując na pokrytej lejami po bombach ulicy pod Bramą Brandenburską. W bunkrze Hitlera spędzili trzy dni. Bezskutecznie próbowała namówić go do ucieczki. Kiedy odlatywała, Rosjanie byli już tak blisko, że można było rozpoznać ich twarze. Reitsch wystartowała tuż pod ich nosem i jakimś cudem uniknęła zestrzelenia. To był najsłynniejszy lot Hanny Reitsch".

Mimo że upłynęło 30 lat od jej śmierci, nie ma jednoznacznej oceny postaci Hanny Reitsch.
- Służyła wojnie, i to w sposób, jaki umiała najlepiej. Ma sporo na sumieniu, ale jako sportsmenka jest postacią wybijającą się w historii regionu. To symbol sportu szybowcowego na Dolnym Śląsku- podsumowuje Janusz Górecki. Co jednak z jej osobistym zaangażowaniem w nazizm? - Była oddaną nazistką i niemiecką patriotką. Akurat u władzy był Hitler, więc uznała, że to jest najlepsze dla Niemiec - mówi Łaborewicz. - Podobnie jak ona zafascynowanych Hitlerem było kilkadziesiąt milionów Niemców - kończy.

Jako pilot oblatywacz godziła się na to, aby do testów wytrzymałościowych wykorzystywano więźniów z obozów koncentracyjnych

Kilka lat temu, przy okazji odsłonięcia tablicy pamiątkowej na 70-lecie aeroklubu jeleniogórskiego, pojawił się pomysł, aby nazwisko Hanny Reitsch zostało tam upamiętnione.
- Byłem temu absolutnie przeciwny. Choćby z tego powodu, że jako pilot oblatywacz szybowców podczas wojny godziła się na to, aby do testów wytrzymałościowych prototypów wykorzystywano więźniów z obozów koncentracyjnych! Wielu ludzi wtedy zginęło - mówi Janusz Górecki. Ostatecznie nazwisko Reitsch nie figuruje na tablicy, pojawia się jedynie napis upamiętniający "niemieckich lotników".

Po kapitulacji Niemiec Reitsch spędziła piętnaście miesięcy w amerykańskim areszcie, zwolniono ją w 1946 roku. W swoich pamiętnikach wydanych parę lat po wojnie pisze, iż zajmowała się wyłącznie badaniami, a z polityką nie miała nic wspólnego. Nie bała się przyznać, że wierzyła w narodowy socjalizm. Nie zmieniła swoich przekonań. Powojenne Niemcy uważała za kraj bankierów i producentów samochodów. Powróciła do szybownictwa sportowego, zdobywając medale na mistrzostwach Europy i ustanawiając kolejne rekordy. W latach 60. opuściła kontynent i udała się do Indii, zakładając tam szkołę szybowcową. Latała z premierem Nehru, poznała Indirę Gandhi. Kolejnym przystankiem była Ghana w Afryce, gdzie założyła Międzynarodową Szkołę Szybownictwa i stała się zaufaną prezydenta Kwame Nkrumaha.
Zmarła w Salzburgu 24 sierpnia 1979 roku. Nigdy nie wyszła za mąż, nie miała też dzieci.
TARG

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska