Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadal niewiele wiemy o HIV. I zarażamy najbliższych

Maciej Sas
Mężczyzna choruje na AIDS, ale nie chce o tym powiedzieć żonie. Świadomie naraża ją na śmierć. - Tacy ludzie często do nas trafiają. Powinni być traktowani jak zabójcy, którzy biegają po ulicy z pistoletem! - mówi prof. Andrzej Gładysz, specjalista chorób zakaźnych. I dodaje, że w takiej sytuacji prawo zezwala na ujawnienie tajemnicy lekarskiej. I na to, by ofiara zaskarżyła swojego oprawcę przed sądem. Jednak nikt w Polsce nie sięga po taką możliwość.

- Prace nad szczepionką trwają, ale jeszcze długo jedynym zabezpieczeniem będzie prezerwatywa. I Kościół powinien się na to zgodzić - przekonuje profesor, który - jak mówi - jest praktykującym katolikiem. Z prof. Andrzejem Gładyszem, zakaźnikiem, rozmawia Maciej Sas.

Z AIDS zmagamy się już ponad 30 lat i wiele rzeczy powinno być normą. Ale podobno wielu ludzi zakażonych wirusem HIV ukrywa to przed bliskimi. Dlaczego?
Niby świat oswoił się z HIV i AIDS, ale nawet w służbie zdrowia spotykamy się z zachowaniami dyskryminującymi nosicieli wirusa HIV. One są nieuzasadnione, - wynikają z niedostatecznej wiedzy na temat sposobów zakażenia. Ciągle osoby z HIV traktuje się jako wyjątkowo niebezpieczne. Pacjentowi nadal trudno się przyznać do nosicielstwa, bo w służbie zdrowia nadal spotyka go próba odsunięcia, zbagatelizowania problemu, wyszukiwania najdrobniejszych argumentów, by nie zajmować się nim.

Żeby się nie zakazić?
Albo żeby nie narazić innych pacjentów na zakażenie. Przypomnijmy przypadek pacjenta, u którego doszło do krwotoku z przewodu pokarmowego. W Wałbrzychu w dwóch szpitalach nie został przyjęty pod różnymi pretekstami, przyjechał do Wrocławia, gdzie się już nie przyznał do HIV. Ale i tak wyszło to na jaw. Oczywiście wybuchła panika na oddziale i przy najbliższej okazji wypisano go ze szpitala... Na kongresie dotyczącym AIDS, na którym właśnie byłem w Waszyngtonie, cała sesja była poświęcona problemowi stygmatyzacji takich ludzi.

Ludzie bojąc się tego, nie mówią nikomu. To tykająca bomba...
Jeśli chodzi o służbę zdrowia, to mają do tego prawo, bo tam powinny zostać stworzone takie warunki, żeby zminimalizować ryzyko zakażenia. Natomiast poważniejszym problemem są relacje intymne między ludźmi. Dlaczego? Bo jeśli osoba żyjąca z HIV np. mężczyzna nieleczący się, a więc mający w organizmie wysoką liczbę kopii zabójczego wirusa, nie powie swojej partnerce seksualnej (albo partnerowi), że jest nosicielem i decyduje się na seks bez zabezpieczenia, to jest przestępcą! On świadomie naraża kogoś na ryzyko zakażenia.

Czyli powinno się traktować go jako człowieka grożącego komuś pistoletem?
Właśnie tak, bo on robi to z premedytacją. To wynika m.in. z rozżalenia, że akurat jemu się to przytrafiło, więc nie będzie cierpiał sam. No i rozsiewa zakażenie na prawo i lewo. Co innego, jeśli mamy do czynienia z młodym człowiekiem, który żyje ryzykownie...

Co Pan ma na myśli?
Np. utrzymuje kontakty seksualne z wieloma przygodnymi partnerkami lub partnerami, a jednocześnie zakłada, że on się nie może zakazić i w ogóle się nie bada.
Nie tłumaczy komukolwiek, że żyje z HIV, bo przecież się nie badał... I tu mamy problem prawny - w Polsce moim zdaniem za mało się mówi o odpowiedzialności osób żyjących z HIV, narażających inne osoby na zakażenia.

Z tego, co Pan mówi, wynika, że to nie są odosobnione przypadki?
Spotykam się z tym przynajmniej kilka razy w roku. Zwykle są to mężczyźni, niekiedy żonaci, którzy nie rezygnują z ryzykownego życia, a nie badając się, trafiają do nas z objawami AIDS, czyli rozwiniętej choroby. Zidentyfikowanie tego zakażenia zobowiązuje nas do poinformowania tego człowieka o konieczności ściągnięcia do nas partnera i poinformowania go o tym, że nasz pacjent jest zakażony HIV-em. Tacy ludzie często odmawiają przyznania się! Oferowaliśmy różne rozwiązania, np. że można to uczynić w obecności lekarza. I zastrzegaliśmy, że jeśli tego nie zrobią sami, to ustawodawstwo umożliwia lekarzowi poinformowanie partnera zakażonego, że współżył z osobą mająca HIV.
Ale jest problem innej natury: taki człowiek powinien wskazać wszystkie osoby, z którymi miał kontakty intymne. Po to, by dać tym im szansę zbadania się. Do dziś pamiętam przypadek, gdy pacjent z rozwiniętym AIDS żył długo seksualnie z młodą partnerką. Co więcej, zaszła z nim w ciążę. Szczęśliwie nie zakaziła się HIV-em i urodziła zdrowe dziecko.

On jej nie powiedział o chorobie?
Wiedziała o tym, ale z miłości godziła się na każdą formę współżycia.

Jak to możliwe, że nie zachorowała?
To zrozumiałe dla nas, zakaźników - jest pewien odsetek osób, które mają taki układ immunologiczny, że unikają zakażenia.

Wie Pan, boję się, że wiele osób może uznać, że to norma - taka odporność...
O nie, to nie jest normą! To dotyczy w skali świata mniej niż dwóch procent populacji, która ma specyficzny układ chromosomów. Natura wie, co robi - zawsze buduje wentyl bezpieczeństwa, polegający na tym, że nawet gdyby zdarzyła się klęska, wielka epidemia, to jakiś odsetek najsilniejszych osobników przeżyje po to, by przekazać geny kolejnym pokoleniom i utrzymać gatunek ludzki przy życiu.

To przypadek optymistyczny, ale i wyjątkowy. Ale zwykle, jak Pan wspomniał, że mężczyźni nie chcą się przyznać przed partnerką do nosicielstwa. Co Pan wtedy robi?
Wtedy staramy się przekonać człowieka, by poinformował partnerkę i przyprowadził ją do nas. Tłumaczymy, że im szybciej zaczniemy leczyć osobę zakażona, tym skuteczniej zapobiegniemy zniszczeniu jej układu odpornościowego.
Często uświadomienie pacjentowi, że jest zakażony, szczególnie takiemu, który tej myśli nie dopuszczał do siebie, mówiąc, że każdy może się zakazić, ale nie on, jest trudne. Taki ktoś potrafi wykonywać badania jeszcze kilka razy z nadzieją, że uda mu się uzyskać wynik ujemny. Mamy też sporo ludzi z przeciwnego bieguna - z aidsfobią. Przychodzą się badać wiele razy, mimo że nie mają na koncie ryzykownych zachowań. Wpadają w depresję i swoje niepowodzenia starają się wytłumaczyć chorobą. I wmawiają sobie zakażenie HIV-em. Rekordzista w ciągu kilku lat zrobił sobie 317 badań... Wszystkie wyniki były ujemne, ale i tak przyszedł do mnie z nadzieją usłyszenia, że wyniki badań są źle zinterpretowane, a on jest zakażony. Między nami mówiąc, ten człowiek wyglądał kwitnąco.

Wróćmy do tych, którzy nie chcą ujawnić choroby przed partnerką. Lekarz może w majestacie prawa złamać tajemnicę lekarską?
Tak, ustawodawstwo pozwala na to. Bo to się czyni dla dobra pacjenta. Zawsze mamy wtedy wskazaną osobę najbliższą dla pacjenta. Ściągamy ją i powiadamiamy w obecności świadków.

Pan mówi, że to mężczyźni są tacy bezmyślni? O kobietach pan nie wspomniał.
Bo panie nie mają z tym problemów. Kobiety są moim zdaniem bardziej odpowiedzialne i odważniej przekazują takie informacje, a - co za tym idzie -ponoszą konsekwencje. Oczywiście, znam też kobiety, które przyznawały się do tego, że nie informowały partnerów seksualnych o swoim nosicielstwie wirusa HIV.

Czym to tłumaczyły?
Między innymi tym, że chciały wziąć odwet na mężczyznach. Inne mówiły, że ich to właściwie nie interesowało - to sprawa partnera, skoro ona też "złapała" wirusa gdzieś przypadkowo. Nierzadko tłumaczą to rewanżem za nieuczciwość swoich poprzednich partnerów, od których się zakaziły.

Przerażające. Powinniśmy to traktować jak próbę zabójstwa.
Zdecydowanie. To jest zresztą uregulowane prawnie. Przepisy mówią, że jest to ścigane wtedy, gdy zgłosi się osoba poszkodowana. Ale to się nie zdarza. Dlaczego? Ofiary nie chcą tego. Pamiętamy sprzed kilku lat słynną sprawę Simona Mola, Kameruńczyka, który świadomie zakaził około 30 kobiet. Właściwie wszystkie te kobiety mogły pójść do sądu. On je świadomie narażał na śmierć. Co więcej, tak je kusił, że moim zdaniem to było przestępstwo wyrafinowane. Nie słyszałem, by któraś z pań zgłosiła się do sądu. To wynika z tego, że boją się pokazać, a poza tym to kwestia obyczajowości. Za bardzo przeceniamy swoją wartość - uważamy się za społeczeństwo mocne obyczajowo. Mam coraz więcej doświadczeń pokazujących, że się przeceniamy. Świadczy o tym wielka liczba zakażonych młodych ludzi. Dolnośląska (i polska) młodzież nic nie wie o seksie, o zagrożeniach z nim zawiązanych. Musimy się liczyć z konsekwencjami. Poza tym o zakażeniu wie jedynie 25 procent osób, a pozostałe 75 procent nie ma o tym pojęcia (na to wskazują badania).

A ile jest rocznie tych zakażeń na Dolnym Śląsku?
Około 240 rocznie. W całej Polsce to 1000-1300 przypadków.

Dlaczego u nas jest tego tak dużo - 20-25 procent?
Bo u nas jest najbardziej rozwinięta diagnostyka. Możemy się poszczycić tym, że przypadki wykryte dotyczą naszej populacji. Bo choć Warszawa ma znacznie więcej badanych osób i wykrytych przypadków, to tam jest ponad 50 procent osób spoza regionu. Dlatego to nie odzwierciedla rzeczywistej sytuacji miasta i całego Mazowsza pod tym względem.

A tych, którymi się opiekujecie, ilu jest?
W tej chwili leki otrzymuje 550 osób. A zgłasza się na badania rocznie około 300 osób - to bardzo mało. A mamy 6 punktów konsultacyjnych na Dolnym Śląsku: dwa we Wrocławiu, a poza tym w Wałbrzychu, Jeleniej Górze, Legnicy i Zgorzelcu.
Leczenie kosztuje miesięcznie około czterech tysięcy złotych.
Tu warto podkreślić ważną sprawę - w naszym regionie tylko 45 procent gejów zgłasza się do badania.

Z tą grupą jest też, z tego, co czytałem, inny problem. Oni jako pierwsi po wybuchu epidemii AIDS zorganizowali się i szybko ograniczyli liczbę zakażeń. Teraz nastąpił wielki wybuch. Czym to tłumaczyć?
Myślę, że to wynika z ich filozofii życia. Pewien odsetek jest bardzo wiernych, ale jest też wielu, którzy są w stanie uzyskać satysfakcję tylko dzięki częstej zmianie partnerów. Niektórzy mają w roku kilkudziesięciu, a rekordziści nawet kilkuset. Ponieważ przestali stosować prezerwatywy, to gwałtownie rośnie liczba zakażeń. Oni nabrali przekonania, że leczenie jest bardzo skuteczne, że przestało się mówić o chorobie śmiertelnej, a mówi się o AIDS jako chorobie przewlekłej, więc uznali, że skoro tak, to w razie wpadki wystarczy wziąć leki.

Nic dziwnego, przecież one są podobno o niebo skuteczniejsze niż 20 lat temu.
No tak, ale zapomina się, że wirus jest organizmem żyjącym On też szuka mechanizmów ochrony - przed lekami. Mutuje się, zmienia. Powstaje coś, co znamy z używania antybiotyków - mamy do czynienia z opornością wirusa na najnowsze leki antyretrowirusowe. Dlatego ważne jest, by trafić do lekarza, który zna biologię HIV i zaplanuje strategię terapeutyczną, nie wytaczając od razu najcięższych armat, ale w zależności od przebiegu zakażenia będzie ją dopasowywał. Musi zaprogramować leczenie na kilkadziesiąt lat. Bo my nadal nie wiemy, kiedy uda się uzyskać lek redukujący wirusa albo szczepionkę, nad której stworzeniem badania nieustannie trwają, ale bez oczekiwanego skutku.

Wspomniał Pan o kongresie poświęconym AIDS w Waszyngtonie. Jakie nowości Pan stamtąd przywiózł? Przypomnijmy, że mija 30 lat walki z tą chorobą.
Trochę propagandowo zaczyna się mówić, że dziś przy tej polityce jesteśmy w stanie postawić skutecznie tamę HIV i AIDS. Hasłem naczelnym kongresu był bliski koniec AIDS. Zgodnie z tym następne pokolenia mają być wolne od tego.

Pan w to wierzy? Bo mi jakoś trudno...
Nie, absolutnie nie wierzę. Uznano, że mamy świetną profilaktykę przedekspozycyjną. Co to znaczy? Że mogę pójść na imprezę, założyć, że będę się zachowywał ryzykownie, ale profilaktycznie wezmę leki, które zabiją wirusa na starcie i się uchronię przed zakażeniem. Ludzie tak robią, zapominając, że to sprzyja wcześniejszemu powstawaniu oporności wirusa na wiele leków! Możemy znaleźć się w takiej sytuacji, że HIV stanie się niewrażliwy na wiele leków. Co gorsze, w Afryce ze względu na dostępność tanich specyfików, generyków, ludzie przyjmują je "na wszelki wypadek". Tam w wyjątkowo kłopotliwej sytuacji są kobiety, co wynika z obyczajowości. One, nie mogąc decydować o tym, kiedy i w jakich warunkach będą podejmować aktywność seksualną, decydują się brać takie leki, stosują też żele dopochwowe zawierające leki antyretrowirusowe, które mają zabić wirusa HIV od razu po akcie płciowym. Organizm musi na to zareagować, ale wirus też.

Pozornie zabezpieczając się, hodujemy bombę z opóźnionym zapłonem?
Tak, bo nie patrzymy na sprawę długofalowo. Tych 30 lat daje nam fantastycznie dobre leki. Są zaawansowane prace nad szczepionkami, wiemy bardzo dużo o tym, jak postępować po ekspozycji wirusa, więcej - w przypadku kobiet zgwałconych, pękniętej prezerwatywy, czyli zdarzeń losowych - możemy się zabezpieczyć. Niestety, zapominamy, że to ciągle wirus zakażający śmiertelnie. Nie można się go pozbyć bez śladu, on w naszym organizmie tkwi, szuka miejsc, w których może się ukryć i poczekać na dobrą chwilę do ataku.
Zostaje więc przypomnieć, że prezerwatywa chroni w tej chwili najskuteczniej. Uważam, że uchronienie choćby jednej osoby przed zakażeniem HIV jest osiągnięciem trudnym do przecenienia. Spójrzmy na sprawę, mając na względzie wyłącznie istnienie ludzkie, a nie że jest to problem moralny ze stosowaniem prezerwatyw. Mimo wszystko człowiek, nawet wierzący, czasami nie jest w stanie zapanować nad popędem i decyduje się na kontakt ryzykowny. Wolę w takim razie, żeby to działo się z zabezpieczeniem, niż miałoby narazić (grzesząc przy tym - zgoda) kogoś na zakażenie zabójczym wirusem.

[/b]A mówił to profesor Andrzej Gładysz, praktykujący katolik...[/b]
Tak, proszę to dopisać.

Miejsca, w których można zrobić badania na wykrycie wirusa HIV

Wrocław
ul. Wszystkich Świętych 2
Tel. 71-356-07-80
www.podwale-siedem.pl

ul. Podwale 74, ofic. 23
tel. 71-342-14-13

Wałbrzych
ul. Matejki 5A
tel. 74-842-97-16

Jelenia Góra
ul. Ogińskiego 6
tel. 75-753-74-09

Zgorzelec
ul. Lubańska 11/12
tel. 75-77-22-959, 75-77-22-838

Legnica
ul. Powstańców Śląskich 10
Tel.76-723-86-10

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w***GAZETAWROCLAWSKA.PL/PIANO**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nadal niewiele wiemy o HIV. I zarażamy najbliższych - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska