Proszę bardzo, wybrzydzać nie będę. Tymczasem w miejscowych sklepach i na bazarach ryb całe tony, tyle że żadna jakoś mi na karpia nie wyglądała. No więc trzeba było znaleźć w tym atlantyckim towarzystwie coś, co przynajmniej wyglądało na naszą rybę narodową. I tak trafiłem na doradę, która, w jakimś sensie, swoje zadanie spełniła. Sprawa druga, równie ważna, to kiszona kapusta. Na wigilię powinna się znaleźć w pierogach, a wświęta w bigosie (za kapustą z grochem raczej nie przepadam). Parę kilometrów kręcenia kierownicą, ale finał udany. Okazało się, że Hiszpanie mają kapustę kiszoną, nawet z dodatkiem wina, tyle że w konserwach. Swoich i sprowadzanych z Niemiec.
Smak nieco inny od tej naszej, choćby tej z podlegnickich Lipiec. Ale jej kwaskowatość gaszona winem cieszyła podniebienie. Mak, rodzynki, migdały, cytrusy... Wiadomo. Za to przyniesiony do domu twaróg nie gwarantował sukcesu i z sernika trzeba było zrezygnować. Polskie wędliny, suszone grzyby, a nawet śledzik, przyleciały razem z nami, więc na tym odcinku święta były zabezpieczone. Zapobiegliwość ta okazała się częściowo chybiona, bo pod nosem działała polska masarnia z szynkami, polędwicami i kiełbasami. A zakład ten prowadzili wtedy Aleksander Dziedzina z bratem Mieczysławem z Brochocina pod Złotoryją. Wtedy, bo już sprzedali firmę komuś z Kazachstanu, kto te same wyroby sprzedaje Rosjanom. Połączenie polskich receptur z surowcem z tucznika pasionego roślinami z wulkanicznej gleby, zadowoliłoby nawet Magdę Gessler.
A jak w klimacie, gdzie rosną palmy i kaktusy, zdobyć choinkę? Najprościej pojechać do chińskiego marketu, których tam pełno, i kupić plastykową. Bo prawdziwej tak łatwo w sklepie się nie znajdzie. Gdy wszystko kupione, pora dokończyć sprzątanie. Łatwo powiedzieć, ale przy 26 st. bieganie z odkurzaczem i miotłą staje się męczące. Na szczęście z pobliskiej wieżyczki kuranty dopingują kolędami. Jeszcze trochę wysiłku i można zasiąść do wigilii. A wtedy robi się trochę dziwnie, bo akurat sąsiedzi idą na spacer. Świętują tylko 25 grudnia. A na całego rozhulają się dopiero na Trzech Króli, gdy przyjdzie ich mikołaj. W tej części wyspy msze w Boże Narodzenie odprawiał ks. Mirosław.
Na koniec zapraszał na składkowy poczęstunek do kościelnej świetlicy. Święta są krótkie, bo w drugi dzień Bożego Narodzenia trzeba iść do pracy, a i tak połowę czasu spędzamy na skype z rodzinami w Polsce. Nie wszyscy z nowej fali emigracyjnej szykują polskie wigilie, martwią się o karpia i kapustę. Niektórzy wybierają lokalne zwyczaje, chcą wsiąknąć w nową rzeczywistość, zwłaszcza gdy ich rodziny są mieszane. Alewielu choćby na kilka dni przylatuje do swojego gniazda. Nie tylko, by zjeść karpia i kapustę. Ale to już inna opowieść.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?