Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na tablicy tramwaj za minutę, a przyjeżdża za 10 minut. Tak działa ITS (LIST CZYTELNIKA)

List Czytelnika
Podane czasy przyjazdu są tylko orientacyjne. I tak wyglądająca optymistycznie minuta do przyjazdu danego tramwaju, nagle zmienia się w 10 minut. A pasażer cały czas widzi wyświetloną na tablicy jedną minutę. - To chyba taka minuta po wrocławsku - drwi nasz Czytelnik.
Podane czasy przyjazdu są tylko orientacyjne. I tak wyglądająca optymistycznie minuta do przyjazdu danego tramwaju, nagle zmienia się w 10 minut. A pasażer cały czas widzi wyświetloną na tablicy jedną minutę. - To chyba taka minuta po wrocławsku - drwi nasz Czytelnik. fot. Przemysław Wronecki
Nasz Czytelnik, Grzegorz z Legnicy, dziwi się po co wrocławianom tablice informacji pasażerskiej na przystankach ustawiane jako element systemu ITS. Co prawda początkowo był nimi zachwycony, ale zachwyt szybko minął, gdy okazało się, że podane czasy przyjazdu są tylko orientacyjne. I tak wyglądająca optymistycznie minuta do przyjazdu danego tramwaju, nagle zmienia się w 10 minut. A pasażer cały czas widzi wyświetloną na tablicy jedną minutę. - To chyba taka minuta po wrocławsku - drwi nasz Czytelnik.

Oto cały list naszego Czytelnika.

Ile trwa minuta? Całe dziesięć minut. To chyba taka minuta po wrocławsku.
Podróżowanie po Wrocławiu powinno być znacznie ułatwione, skoro na przystankach są tablice mówiące za ile przyjedzie tramwaj lub autobus. Pasażer wie, czy opłaca mu się czekać, wsiąść w coś innego, czy wybrać się na piechotę. Można się zachwycić i wyrzucić rozkłady jazdy, skoro tablica mówi wszystko. Ale nie jest ani łatwo, ani tak pięknie, bo tablica sobie, a tramwaj sobie.
Wysiadłem dziś z pociągu i podreptałem na Stawową na 15-tkę w kierunku centrum. Była 7:39, a tramwaj miał być za minutę. "Świetnie", myślę sobie, bo trafiłem w idealny moment. Ale minęły dwie minuty. A ja kwitnę na przystanku jak ten osioł. No ale czekam, w końcu tramwaj ma być "za minutę". Minęło pięć minut, siedem, a w końcu tramwaj przyjechał po dziesięciu. Gdybym wiedział, że tyle będę czekał, pojechałbym 31 lub 32 i stamtąd na piechotę do Rynku albo od razu poszedłbym pieszo. No ale skoro tramwaj cały czas miał być "za minutę", to czekałem, jak ten idiota.
Gdybym wiedział – no właśnie. Tablice są podobno po to, żebym wiedział. Żebym nie musiał polegać na papierowym rozkładzie jazdy jak na Zawiszy. Bo gdy będzie wypadek, awaria, albo gdy ktoś w pojeździe zasłabnie, to papierowy rozkład tego nie pokaże. Tablica ma mi mówić, gdzie mój tramwaj, wszystko pokazywać, tym się różnić od papierowego rozkładu. Jak widać wprowadza jeszcze większy zamęt.
Wygląda na to, że tablice działają tylko wtedy, gdy wszystko jest w porządku. Gdy nie ma korków, wypadków, a już najlepiej w niedzielę. Bo w dzień taki jak dzisiaj pasażer czuje się oszukany. I nawet mu nie napiszą głupiego komunikatu na pasku pod spodem: "Ludzie, nie czekajcie, piętnastka się zepsuła/wykoleiła/miała wypadek/" (niepotrzebne skreślić). A podobno tak można, bo miejsce na dole tablicy jest właśnie na informowanie o takich wypadkach.
Skoro pasek na dole jest niewykorzystywany, proponuję umieścić przy wszystkich liniach gwiazdkę, a tam na dole jej objaśnienie: "*może przyjedzie, może nie przyjedzie", "*jak przyjedzie to będzie", "*podobno ma być", ewentualnie "*będzie za minutę, w porywach do dziesięciu".
Chciałbym zapytać wrocławski magistrat, po co było wydawać te miliony na tablice, które tak cudownie zaginają czasoprzestrzeń. Nie lepiej podać, że tramwaj jest 300 metrów albo kilometr stąd? Przynajmniej byłaby to prawda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska