No właśnie. Ten film ma wiele sekretów, które zdradza najnowszy miesięcznik „Nasza Historia”. Właśnie trafił on do kiosków (salonów prasowych, na stacje benzynowe i w inne miejsca, które sprzedają dobrą prasę). Bo czy na przykład wiedzieli Państwo, że zanim powstał film, było słuchowisko radiowe? Audycję (trwała niecałą godzinę) reżyserował Andrzej Łapicki, a Pawlaka grał Wojciech Siemion. O Kargulu się tylko w niej wspominało. Reżyser filmowy - wrocławianin Sylwester Chęciński - zachwycił się opowieścią, którą usłyszał w radiu i postanowił przenieść ją na ekran.
Scenariusz „Samych swoich” napisał Andrzej Mularczyk. Pytany, skąd wziął pomysł, odpowiadał, że z życia. I to była najprawdziwsza prawda.
Pierwowzorem postaci Pawlaka był jego wujek Jan, który z Kresów przyjechał na Ziemie Odzyskane wagonami towarowymi (jak Kargule i Pawlaki). Można więc powiedzieć, że pomysł na film narodził się w Tymowej koło Lubina. Tam osiadł po wojnie Jan, genialny gawędziarz - pierwowzór filmowego Kazimierza Pawlaka. Andrzej Mularczyk przyjeżdżał do Jana do Tymowej i przez kilka lat nagrywał jego wspomnienia, z których zrodził się filmowy scenariusz...
Myślę, że nie tylko losy Kresowiaków, rodziny pana Mularczyka, która została rzucona na Dziki Zachód po 1945 roku, ma w zanadrzu cudowne, tryskające humorem, ale i przepełnione nostalgią (niekiedy i strachem, traumą) opowieści o pierwszych dniach, latach spędzonych na obcej ziemi, która powoli stawała się ich nowym domem.
Dzisiaj, po 70 latach od zakończenia II wojny światowej, te tereny są już w naszej świadomości od zawsze nasze, bo to nasza historia: historia naszych rodzin, rodzin naszych sąsiadów. Dlatego nie dajmy o niej zapomnieć - spisujmy te powojenne historie naszych dziadków, ojców, opowiadajmy o nich, dzielmy się nimi z innymi.
Stąd też moja prośba do Państwa. Czekam na listy (mejle) z Państwa opowieściami o pierwszych latach nowego, powojennego życia na Ziemiach Odzyskanych. Mogą to być historie waszych rodzin, waszych sąsiadów, kolegów... Z chęcią przeczytam wszystkie - i te smutne, i te wesołe. Najważniejsze, żeby były prawdziwe, z życia wzięte. Razem możemy je ocalić od zapomnienia.
Na listy od Państwa czekam pod adresem „Gazety Wrocławskiej”, (ul. Świętego Antoniego 2/4, brama B, III piętro, we Wrocławiu), jak i pod adresem mejlowym: [email protected]).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?