18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na poczcie nic się nie zmieniło

Aleksander Malak
Fot. Janusz Wójtowicz
Listonoszowi nie chciało się wejść na I piętro. Wrzucił awizo do skrzynki na parterze, zmuszając mnie do odbycia podróży sentymentalnej. Do XX-wiecznego skansenu. Na pocztę.

Chcąc nie chcąc, zanurzyłem się w socjalizm. Wprawdzie kolejka przede mną liczyła tylko 5 osób, bywało, że stawałem w o wiele dłuższych, ale posuwała się w znanym mi przed laty rytmie.

- Pani chwileczkę poczeka - mówiła panienka z okienka do następnego podchodzącego do jej królestwa i pracowicie wypełniała jakieś kwity, zdobiąc je przedpotopowymi pieczęciami.

Z 8 okienek czynne były 4, ale tylko w dwóch wydawano nieodebrane (?) od listonosza przesyłki. Poczułem się przez chwilę niczym w XXI-wiecznym francuskim supermarkecie. Albo angielskim. Dobrze, niech będzie niemieckim. Przy kasach, ma się rozumieć.

Jak się potem okazało, wszyscy przede mną mieli leniwych listonoszy. Albo byli akurat nieobecni. Wszystko jedno. Jeden przez drugiego, niezainteresowanemu przecież trzeciemu, musiał swoją obecność w skansenie objaśnić. Już po pół godzinie, nasłuchawszy się wyjaśnień i w bonusie kolejkowych opowieści o doświadczeniach wynikających ze stania w kolejkach, znalazłem się przed obliczem panienki. Po następnych 10 minutach, w błogim nastroju z kopertą w ręce kończyłem sentymentalną wyprawę w przeszłość.

W domu zapragnąłem znaleźć się na powrót w błogosławionym kapitalizmie. Włączyłem telewizor. Akurat okazywano reportażyk o młodzieży, która pobiera lekcję historii, odgrywając happening pt. "Supersam - lata 80.". Z ogromnym trudem wyławiałem z kolejkowego jazgotu pojedyncze słowa. Widziałem też niewiele, bo niewiele było do zobaczenia. Tylko ocet i papier toaletowy. Z tym papierem młodzież przesadziła. On przecież tylko bywał.

Po chwili młodzież zastąpiły gadające głowy. Wtedy takich programów się nie oglądało; nudne były jak flaki z olejem. Teraz nudne nie są. Ale z oglądaniem gorzej, nie mówiąc o słuchaniu. I proszę nie myśleć, że, jak zwykle, kłócili się politycy, wspomagani przez prowadzących. Tym razem tzw. celebryci przekrzykiwali jeden drugiego. I żaden nic nie powiedział.

Po nich pokazano pana Błaszczaka, który powiedział, że nie dano mu powiedzieć, więc teraz mówi, że na znak protestu w tym programie już niczego nie powie, bo go opuścił na zawsze. Jakby kiedykolwiek miał coś do powiedzenia. Własnym głosem. Co jednak nie znaczy, że któremukolwiek z uczestników programu, włączając prowadzącego, powiedziało się coś z sensem, że nie wspomnę o prymitywnym choćby porządku owych wypowiedzi.

Wynurzyłem się więc z wynaturzonego kapitalizmu i sięgnąłem po książkę. Wydaną w nowoczesnym kapitalizmie, pisaną w głębokim socjalizmie. "Dziennik" Sławomira Mrożka. Czytam sobie pod datą 10 kwietnia 1968 roku: "W typowo polskim towarzystwie trudno właściwie o rozmowę, ponieważ uczestnicy jej nie mają potrzeby, czy też nie umieją skoncentrować się na danym temacie.

Poza tym lubią mówić jeden przez drugiego, jednocześnie. Mało kto słucha. Jeżeli komuś przyjdzie do głowy cokolwiek, nie może się powstrzymać ani chwili z wypowiedzeniem tego, choćby o parę stosownych sekund".

43 lata minęły. I co, zmieniło się coś?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska