Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na nowej płycie dźwięki ostrzej przyprawione

Maciej Kompała
Paweł Rurak-Sokal i Dominika Gawęda (w środku) na festiwalu w Opolu
Paweł Rurak-Sokal i Dominika Gawęda (w środku) na festiwalu w Opolu Natalia Popczyk
Z Dominiką Gawędą, wokalistką, oraz Pawłem Rurakiem-Sokalem, liderem Blue Café, kompozytorem i gitarzystą, rozmawia Maciej Kompała.

Skąd pomysł na płytę „Chillout and chilli”?
Dominika Gawęda: Myśleliśmy o tym, żeby wydać taką płytę, która zatrzyma w biegu, pozwoli ukoić zmysły, po to, żeby w tym całym zgiełku, w dobie internetu, telewizji i reklam wyłączyć się z tego i wsłuchać się w siebie, może w drugą osobę i przypomnieć sobie te najważniejsze wartości. Myślę, że to idealna płyta na długie, zimowe wieczory i noce, może przy kominku, z lampką wina czy kawą. To właściwie edycja kolekcjonerska, taki dodatek, ale bardzo ważny w historii Blue Café.

Płyta dzieli się na chilloutową i taneczną...
D.G.: Nosi tytuł „Chillout and chilli”. Ja jestem bardzo żywiołowa, mam w sobie mnóstwo energii i nie wyobrażam sobie, żeby to była płyta tylko chilloutowa, choć to też byłoby super, bo ja bardzo dobrze się czuję w takich spokojniejszych aranżacjach, lubię śpiewać ballady, uważam, że mój głos wtedy fajnie brzmi. Mogę wtedy lepiej wyeksponować moją barwę głosu, która staje się bardziej aksamitna, ciepła – to też jest fajne. Natomiast te wersje „chilli” też mają w sobie ducha chilloutu. Jeżeli się wsłuchasz w tę płytę, to zobaczysz, że to chilloutowe potrawy w wydaniu Blue Café , tylko są przyprawione czymś ostrzejszym. W tym przypadku stwierdziliśmy, że „chilli” to będzie ideał.

Planujecie koncerty?
Paweł Rurak-Sokal: Właściwie mamy koncert walentynkowy rozpoczynający trasę, która odbędzie się w pięknych miejscach – polskich planetariach. Wyobraź sobie, że jest muzyka, w której jest trochę elektroniki, ale też dużo żywych instrumentów, głos Dominiki, wizuale – myślę, że może być bardzo magiczne.
D.G.: Ta płyta rządzi się swoimi prawami, to nie jest całkiem nowa płyta Blue Café . Włożyliśmy w nią bardzo dużo serca i energii, choć już pracujemy nad zupełnie nowym materiałem, zamierzamy go wydać w tym roku. Płytę promować będzie teledysk do „You may be in love” w wersji chilloutowej, który będzie także making offem. Pokazujemy w nim, jak pracowaliśmy nad tą chilloutową płytą. W obrazie przenikają się fragmenty kolorowe i czarno-białe. Przed wydaniem kolejnej płyty weźmiemy udział w wielkim koncercie z serii „Night of The Proms”. Odbędzie się on w łódzkiej Atlas Arenie, wystąpimy tam na jednej scenie z Lisą Stansfield i Zucherro.

Co radzicie zespołom na początku drogi?
D.G.: Żyjemy w bardzo trudnych czasach dla debiutantów. Kiedyś było łatwiej wystartować. Dzisiejszy rynek muzyczny jest bardzo hermetyczny, chociaż cieszę się, że pojawiają się na nim nowe twarze i nowi artyści, bo uważam, że tego brakuje. Żeby przetrwać w tej branży, trzeba mieć w sobie bardzo dużo pokory, samoświadomości i mądrości, która będzie w stanie poprowadzić danego artystę przez ten świat. Potrzebni są też ludzie, którym będzie można zaufać. Niestety, jest ich trudno znaleźć, ale nie jest to niemożliwe. Dużo pokory, dużo pracy i, co też ważne, nutka szczęścia, bo bez tego to się niestety nie uda.

Internet pomaga w promocji twórczości?
D.G.: Tak, uważam, że internet w dzisiejszych czasach jest niezwykle ważny i pomocny, ale takie mamy czasy. Kiedyś tego internetu nie było bądź było go mniej, w tej chwili jest on numerem jeden. Jest wiele artystów, którzy zaczęli od inter-netu, a dopiero później usłyszeliśmy o nich z innych mediów.

Czy serwisy streamingowe typu Spotify lub Deezer pomagają w promocji muzyki? Dzięki nim jest ona częściej słuchana w internecie, a rzadziej kupowana?
D.G.: Płyty dzisiaj sprzedają się w bardzo dużej ilości przez tzw. digital, czyli drogą cyfrową. I tego nie unikniemy. Płyta w formie fizycznej ma przez to wielką wartość. Choć uważam, że słuchanie muzyki online jest okej, jeżeli jest legalne. Najgorsze jest piractwo i ściąganie utworów za darmo. Niestety, ludzka świadomość na temat ciężkiej pracy artystów jest znikoma. Ktoś, kto kupuje płytę w jakiejkolwiek formie, pokazuje swój szacunek do artystów, i takim ludziom powinniśmy być wdzięczni.
P.R.-S.: Płyta jest pewnego rodzaju rarytasem, ale myślę, że zachowa swoją wartość. Dla koneserów zawsze ona będzie ważna – to coś, czego można dotknąć i posłuchać.

Dziś sprzedaż płyt Blue Café jest porównywalna do wysokiej sprzedaży z początku istnienia zespołu?
D.G.: Tak, jest bardzo porównywalna, choć spora część sprzedaży to sprzedaż cyfrowej wersji.

Mają Państwo inny niecodzienny projekt, np. z orkiestrą?
P.R.-S.: Naszym marzeniem jest stworzenie akustycznej płyty z orkiestrą kameralną, z zaproszonymi gośćmi. Marzę o tym, żeby wystąpić z jednym z czołowych polskich pianistów, choć na razie trwają jeszcze rozmowy nad taką współpracą. Takie są prognozy Blue Café na najbliższą przyszłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska