Malwina Gadawa

Na Dolnym Śląsku każdy pracownik już na wagę złota

Zdjęcie ilustracyjne Fot. Paweł Nowak, Polska Press Zdjęcie ilustracyjne
Malwina Gadawa

W stolicy Dolnego Śląska na bezrobotnych czekają trzy tysiące ofert zatrudnienia. Rąk do pracy brakuje w handlu, produkcji i w budownictwie.

Na Dolnym Śląsku brakuje tysięcy rąk do pracy. Na przykład, we wrocławskiej straży miejskiej wolne etaty czekają na 40 nowych strażników. To sporo, biorąc pod uwagę, że w straży pracuje około 320 osób. Choć kierownictwo formacji dwoi się i troi, to rekrutacje nie dają efektu. Wszystkiemu winne są niskie zarobki. Strażnik, który zaczyna służbę, może liczyć na 2300 zł brutto, co daje „na rękę” ponad 1500 zł. To mniej niż oferuje policja czy nawet niektóre dyskonty. Dlatego wrocławski magistrat chce podwyższyć pensję strażnikom. Jak się dowiedzieliśmy, od lipca strażnicy będą zarabiać o 150 zł brutto więcej. Kolejnej podwyżki mogą się spodziewać w przyszłym roku. O ile? Jeszcze nie wiadomo, ale nieoficjalnie mówi się, że może to być nawet 300 zł brutto.

- Jeżeli tak się stanie, to będziemy się cieszyć, bo każda podwyżka to dobra wiadomość. Musimy pamiętać, że praca strażnika miejskiego jest niezwykle ciekawa, ale też bardzo wymagająca, więc pensja powinna być adekwatna do wykonywanych obowiązków - mówi Waldemar Forysiak, rzecznik prasowy straży miejskiej we Wrocławiu.

W stolicy Dolnego Śląska wolnych etatów jest o wiele więcej niż tych w straży miejskiej. Wystarczy przejść się po Wrocławiu, by zobaczyć, ile jest ogłoszeń w witrynach sklepowych, na słupach czy w restauracjach. Wiele z nich jest napisanych po ukraińsku, bo to właśnie sąsiedzi zza naszej wschodniej granicy są zbawieniem dla pracodawców.

- Tylko w pierwszych trzech miesiącach tego roku do powiatowych urzędów pracy na Dolnym Śląsku pracodawcy zgłosili prawie 40 tysięcy ofert pracy. Rok wcześniej było ich o 10 tysięcy mniej. Możemy spokojnie powiedzieć, że każdego miesiąca pracodawcy szukają w urzędach pracy o kilka tysięcy pracowników więcej. To pokazuje skalę niedoboru pracowników. Rąk do pracy brakuje niemal w każdej branży, stąd też na potęgę poszukiwani są pracownicy produkcji lub do prac prostych. Brakuje również specjalistów, i to w różnych branżach. Wkrótce zacznie się sezon na prace w rolnictwie, więc niedobory będą jeszcze większe - przekonuje Ewa Grzebieniak, dyrektor Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy.

W Powiatowym Urzędzie Pracy we Wrocławiu było wczoraj około 3000 ofert pracy.

- Najbardziej poszukiwani są pracownicy takich branż, jak logistyka, produkcja, handel, budownictwo, przemysł, prace proste i pomocnicze - informuje Maciej Sałdacz, zastępca dyrektora ds. marketingu usług Powiatowego Urzędu Pracy we Wrocławiu.

Ewa Grzebieniak, dyrektor Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędu Pracy, wyjaśnia, że jeszcze niedawno przedsiębiorcy nie szukali pracowników z branży IT w urzędach pracy, ale i to się zmieniło.

- Na dobrą pracę i dobre wynagrodzenie od ręki mogą liczyć nie tylko pracownicy branży IT, ale też specjaliści z dziedziny finansów i rachunkowości, inżynierowie produkcji. W każdym przypadku znajomość języka obcego staje się niezbędna. Jeszcze rok temu wśród zawodów nadwyżkowych, czyli takich, których specjalistów jest zbyt dużo, było wiele profesji. Dziś pozostał ekonomista, ale bez doświadczenia. Wygląda na to, że w dużej mierze chęć do pracy staje się wystarczającym atutem dla pracodawców. Wychodzą oni z założenia, że będą w stanie sami wyuczyć i przygotować pracownika - mówi dyrektor

Andrzej Kubisiak, dyrektor zespołu analiz w Work Service, mówi, że Dolny Śląsk to jeden z trzech regionów w Polsce, gdzie trudno znaleźć pracowników. Z podobnymi problemami borykają się jeszcze pracodawcy w Małopolsce i na Śląsku.

- To ma związek z tym, że w naszym województwie jest małe bezrobocie. Należy pamiętać, że mieszkańcy Dolnego Śląska chętnie wybierają też oferty pracy z Czech. Tam można nawet na podstawowym stanowisku otrzymać o 20 proc. wyższą pensję niż w Polsce. Trudno też polskim pracodawcą konkurować z niemieckimi firmami. Tam można otrzymać trzykrotnie wyższą pensję - komentuje Andrzej Kubisiak. Według niego to jest też przyczyna coraz większej liczby ukraińskich pracowników w naszym regionie. Miejsc pracy przybywa, ale nie ma komu pracować.

Tylko od stycznia do końca marca do wrocławskiego urzędu pracy wpłynęło 28 774 oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy cudzoziemcowi. 99 proc. tych oświadczeń dotyczy obywateli Ukrainy. W tym samym czasie na Dolnym Śląsku takich oświadczeń wpłynęło w sumie ponad 54 tys. Stopa bezrobocia na Dolnym Śląsku wynosiła w marcu 7,2 proc.

W Powiatowym Urzędzie Pracy we Wrocławiu jest zarejestrowanych około 12 tys. bezrobotnych. Nie wszystkim należy się zasiłek. Jak informuje Maciej Sałdacz, zasiłek otrzymają osoby, które przez 18 miesięcy poprzedzających dzień zarejestrowana w urzędzie były zatrudnione przez co najmniej 365 dni. We Wrocławiu i w powiecie wrocławskim zasiłek jest wypłacany przez 180 dni.

- Może być wypłacany dłużej, przez 365 dni, jeśli dana osoba mieszka na terenie powiatu, którego stopa bezrobocia 30 czerwca roku poprzedzającego dzień nabycia prawa do zasiłku przekraczała 150 proc. przeciętnej stopy bezrobocia w kraju, albo osoba pobierająca zasiłek ma więcej niż 50 lat i co najmniej 20-letni okres uprawniający do zasiłku, lub osoba zarejestrowana w urzędzie pracy samotnie wychowuje dziecko do lat 15 - informuje Michał Sałdacz.

Osoba bezrobotna może stracić zasiłek, jeżeli odmówi bez uzasadnionej przyczyny przyjęcia propozycji pracy, choć będzie miała do tego określone kwalifikacje. Taka osoba jest skreślona z rejestru osób bezrobotnych na 120 dni w przypadku pierwszej odmowy, na 180 dni - w przypadku drugiej odmowy i na 270 dni - w przypadku trzeciej i kolejnej odmowy.

Malwina Gadawa

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.