Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na co komu te drzewa we Wrocławiu?

Marcin Walków
Jaroslaw Jakubczak/Polskapresse
Tam, gdzie są drzewa - żyją ptaki i wiewiórki. Gdzie ich nie ma - myszy i szczury. Drzewa w mieście opłacają się nam wszystkim. I to dosłownie. Niemcy już 20 lat temu oszacowali, że jedno drzewo rosnące przy ulicy warte jest 15 tys. marek, czyli około 7,5 tys. euro.

Pani Stefania spogląda na zegarek. Wskazówki pokazują godzinę 16.30. Lekko unosi brwi i chowa do torebki niewielką zieloną książeczkę. Już czas. - Idzie pani do domu? - pytamy.

- Skądże. Teraz pora pospacerować. Po półtorej godziny siedzenia na ławce w parku robi się już zimno - odpowiada. Do parku Zachodniego przychodzi niemal codziennie od 25 lat. Zawsze po południu, po obiedzie. Zimą na trzy godziny, latem nawet na pięć. Dla zdrowia.

- Tu naprawdę można wypocząć, pooddychać. Ptaki śpiewają, wiosną jest tu prawdziwe życie, a w maju jest najpiękniej. W ogóle mogłabym stąd nie wychodzić - dodaje. Wizyty w parku porównuje do oglądania serialu. Codziennie nowy odcinek i choć sceneria w zasadzie ta sama, zawsze dzieje się coś innego.

- Ale dlaczego jest tu tak pusto? Do południa przychodziły mamy z wózkami i nianie. Co ci wszyscy ludzie z bloków dookoła teraz robią? A ja tu wnuka wychowałam - uśmiecha się. Łukasz jest już po studiach, skończył biotechnologię. To w parku Zachodnim biegał za wiewiórkami, dokarmiał je orzeszkami. A mama po powrocie z pracy mogła mieć chwilę dla siebie, gdy jej syn z babcią szli do parku.

Państwo Sylwia i Waldek, mimo narastającego chłodu, też jeszcze nie wychodzą z parku. Przychodzą co kilka dni. Z sentymentu i też ze względu na małe dziecko.

- Latem Bruno spał pod drzewami. W upale nie sposób wysiedzieć w blokowisku, a tu można kocyk rozłożyć, twarz wystawić do słońca albo się w cieniu schronić - mówi pani Sylwia. W parku lepiej się oddycha. Powietrze jest inne.

- Bardziej wilgotne. Przecież to są zielone płuca miasta. Drzewa produkują tlen, oczyszczają powietrze - wylicza pani Agata. Przyspiesza kroku, bo jej córeczka, Pola, biegnie w kierunku placu zabaw. A tam bawią się nie tylko dzieci. Pani Ewa właśnie schodzi z jednego z urządzeń polowej siłowni. Zimą trochę poćwiczy na stepperze. - Latem to nawet na ławeczce można się położyć i trochę powyciskać. Wtedy jest też najprzyjemniej. Drzewa są zielone, park wygląda zupełnie inaczej - opowiada. Bez wahania potrafiłaby rozpoznać dąb, klon, brzozę i topolę. Na ławce siedzi pan Janusz. Obok niego duży biały pies z długą sierścią. To Nuka. Owczarek szwajcarski. Są tu zawsze między godziną 16 a 17. Chyba że pan Janusz pracuje na popołudnie, wtedy przychodzą rano. I przemierzają razem spokojnie z 10 kilometrów.

- Nuka może się wyszaleć, a ja sobie odpoczywam. Po co siedzieć w czterech ścianach? - mówi. Nawet zimą, choć drzewa i krzewy są gołe, nie ma liści, park ma swój urok. I same zalety.

- Drzewa wchłaniają spaliny, wyciszają. Przecież tu nie słychać hałasu z ulicy - mówi pani Elżbieta. Jej koleżanka, Krystyna, potakuje. To dobre miejsce na rozmowę. Omawiają swoje ważne, babskie sprawy. Ktoś przebiegnie, dziecko wybiegnie na ścieżkę, ptak zaśpiewa nad głową. Tu nikt nie ma wątpliwości, że drzewa są nam potrzebne.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE:


Drzewa, które pamiętają renesans

Na świecie rosną drzewa starsze nawet od piramid egipskich. Wiek rosnącej w Kalifornii sosny oszacowano na niemal 4900 lat. Amerykańscy leśnicy trzymają jej lokalizację w tajemnicy, by chronić drzewo przed wandalami. Szwedzi ogłosili kilka lat temu, że w regionie Dalarna znaleźli dwukrotnie starszy od tej sosny świerk. Najbardziej okazałe drzewa można oglądać można oglądać w Parku Narodowym Sekwoi w Kalifornii. Mamutowiec olbrzymi mierzy ponad 80 metrów wysokości, jego pień ma średnicę 8 metrów. Drzewo waży 1200 ton. Nazywa się Generał Sherman.

Najstarsze drzewa we Wrocławiu liczą około 500 lat. To na przykład dąb szypułkowy imieniem Dziadek. Rośnie na obrzeżach parku Szczytnickiego, przy ośrodku inspekcji pracy. Jego pień w obwodzie mierzy ponad 6 metrów. Trochę młodszy jest dąb Jana Dzierżonia rosnący przy ul. Bartla nad Odrą. Imponuje też platan na skwerze przy pl. Katedralnym, choć w obwodzie pnia ma metr mniej.

Jedno drzewo na dwa domy

Ale wartość drzew to nie tylko wzbudzany przez nie podziw. Jedno duże drzewo, wysokie na 25 metrów, pochłania tyle dwutlenku węgla, ile wyprodukują dwa przeciętne domki jednorodzinne. A już hektar lasu jest w stanie pochłonąć go tyle, ile samochody, przejeżdżając 100 tys. km. Produkują z niego tlen, który wystarczyłby do oddychania dla 45 osób. Sto drzew rocznie usuwa ze środowiska ponad 450 kg zanieczyszczeń, w tym jedna trzecia to pyły, które mogą być szkodliwe dla naszego zdrowia. Naukowcy pokusili się nawet o wycenę tej pracy. W Chicago obliczyli, że oczyszczanie powietrza przez drzewa warte jest ponad 9 mln dolarów. I nie trzeba im płacić. Wystarczy energia ze słońca, dwutlenek węgla z powietrza, woda i sole mineralne z gleby.

A my dzięki drzewom oszczędzamy pieniądze. Dwa duże drzewa rosnące w pobliżu domu latem obniżają koszty klimatyzacji o 30 proc. Zimą działają jak wiatrochron i pozwalają zaoszczędzić około 20 proc. na ogrzewaniu. Niemcy obliczyli, że w pobliżu drzew opłaca się mieszkać. Dosłownie. Zadbany park lub publiczny ogród podnosi wartość domu, działki lub mieszkania o ok. 10 proc., nawet jeśli oddalony jest o kilometr.

Amerykanie obliczyli, że jeden dolar zainwestowany w drzewa zwraca się trzykrotnie. Niemcy już 20 lat temu oszacowali, że jedno drzewo rosnące przy ulicy warte jest 15 tys. marek, czyli około 7,5 tys. euro. Dla większości z nas jednak drzewa są po prostu bezcenne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska