Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Można się załamać

Aleksander Malak
Jak zresztą każdego roku w listopadzie, chociaż tegoroczny listopad zaprzecza słowom słynnej powstańczej (o czym jeszcze będzie) pieśni zaczynającej się od frazy "W dzień deszczowy i ponury". Nie było w tegorocznym listopadzie dni deszczowych, a i o ponurych raczej trudno mówić, bo przecież przeważnie świeciło nam słońce. I cóż, że krótko? Taka pora roku.

Ale załamać się i tak można. Oto nasz premier wygłosił swoje dramatyczne exposé i… zniknął. Może sam przeraził się swoich słów o czekających nas wyrzeczeniach, może wprost z sejmowej trybuny pospieszył do swojego gabinetu gotować rozporządzenia, ustawiać szyki lub szykować ustawki (zwykle przed kamerami), bądź też oddać się temu, co lubi najbardziej, a co lubi, i tak wszyscy wiedzą.

Można się załamać, bo budzi się człowiek i okazuje się, że trzeba iść do powstania. Z powodu haniebnego wystąpienia (i to w Berlinie!) ministra Sikorskiego, który, ni mniej, ni więcej, tylko w pacht Niemcom oddaje nasz niepodległy kraj. Nie dość, że płaszczy się przed kobietą, to jeszcze łamie polską konstytucję, asekurując się jakąś bliżej niesprecyzowaną autonomią, którego to pojęcia oczywiście (to oczywistość) kompletnie nie rozumie. Podobno mówi tak dlatego, żeby ratować strefę euro, do której przecież nie należymy i nie zanosi się, żebyśmy należeli. Przynajmniej w najbliższym czasie. Więc skoro wiadomo, że "Aleksander Macedoński był bohaterem, to po co łamać krzesła?".
Tym bardziej, że powstańcza dwururka już dawno zardzewiała…

Można się załamać, ponieważ "przyjaciel ludu pisowskiego" (ten cytat już nie z Gogola, ale z samego bohatera) Ludwik Dorn "na 90 procent" przechodzi do Ziobry i jego drużyny.
Przejście samo w sobie, acz zaskakujące, wszak to podobno Ziobro kopał najgłębsze dołki pod stołkami wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych, aż tak nie załamuje, jak owe 90 procent wymyślone przy jakimś tabloidowym stoliku po zasłyszeniu kolejnej plotki, jak tej o liście pani minister Muchy do Platiniego.

Nie oglądam meczów polskich siatkarzy. Podnoszą mi ciśnienie

Można się załamać oczywiście, nie jakimś wymyślonym listem, ale sytuacją w PZPN-ie, zresztą nawet nie warto zajmować się tą firmą. Wystarczy w tym miejscu zacytować pierwszy lepszy stadion i przejść do kolejnego załamania, chociaż też sportowego.

A naszymi siatkarzami załamać się można w dwójnasób, trójnasób, w każdy "sób"! Właśnie czytam, że Brazylia przegrała z Serbią i dlatego mamy ogromną szansę na zajęcie trzeciego miejsca w Pucharze Świata i tym samym na udział w londyńskiej olimpiadzie. Mamy szansę, choć przecież już w tym Londynie byśmy byli, gdyby nie idiotyczna porażka z… Iranem.

I co z tego, że Brazylia przegrała z Serbią, skoro myśmy jeszcze z nią, Brazylią, w tym turnieju nie grali? Podobnie jak z Rosją. A jeżeli oba te mecze przegramy? I zajmiemy czwarte miejsce? Z Londynu nici, przynajmniej do wiosennych eliminacji. A mogło być tak pięknie, gdybyśmy z Iranem… ech. Można się załamać. Dlatego nie oglądam meczów polskich siatkarzy. Podnoszą mi ciśnienie jeszcze bardziej niż wszystkie partie razem wzięte. Zresztą, kiedy nie oglądam, oni wygrywają, więc? Tyle że z Iranem też nie oglądałem…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska