Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mówi, że Ewę zgwałcił, ale jej nie zabił

Marcin Rybak
Oskarżony nie przyznał się do zarzutu zabójstwa. Przyznaje się do gwałtu. Jeśli sąd zgodzi się z jego wersją uniknie kary. Bo gwałt już się przedawnił. Nieprawomocnie został skazany na dożywocie
Oskarżony nie przyznał się do zarzutu zabójstwa. Przyznaje się do gwałtu. Jeśli sąd zgodzi się z jego wersją uniknie kary. Bo gwałt już się przedawnił. Nieprawomocnie został skazany na dożywocie Rafał Święcki
Dziewczynę zamordowano latem 1993 r. Czy za kilka dni dowiemy się ostatecznie, kto jest sprawcą.

Piętnastoletnia Ewa umierała w zagajniku, niedaleko swojego domu rodzinnego. Była poraniona i potwornie, brutalnie zgwałcona. Szczegóły są zbyt drastyczne, by móc o nich opowiadać. Tragedia wydarzyła się w nocy z 21 na 22 sierpnia 1993 roku.

Dopiero dwa lata temu policja trafiła na ślad sprawcy. Jana G. zatrzymano w listopadzie 2015 r., a w lutym br. Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze skazał go na dożywocie. W chwili zbrodni miał 19 lat - dziś to już 43-letni mężczyzna.

W najbliższy piątek wyrokiem z lutego zajmie się wrocławski Sąd Apelacyjny. Obrona będzie próbowała go przekonać, że nie ma dowodów na zabójstwo. Jej zdaniem nie jest wykluczone, że mordercą mógł być ktoś inny.

Jan G. przyznaje się, owszem, ale do gwałtu. Przekonuje jednak, że dziewczyny nie zabił. Gdyby udało się zmienić wyrok tak jak chce tego obrona, Jan G. uniknąłby kary, bo gwałt już się przedawnił.

Odpowiedź na apelację napisała prokuratura. Nie zgadza się z obroną. Sugerowaną przez nią wersję wydarzeń uważa za bardziej niż absurdalną. Co więc działo się krytycznej nocy z 21 na 22 sierpnia 1993 roku? Ewa, mieszkanka Zbylutowa koło Lwówka Śląskiego, poszła na dyskotekę do Chmielna, trzy kilometry od swojego domu. Około godziny 3 nad ranem wracała. Nie posłuchała koleżanek, które prosiły, żeby zaczekała jeszcze trochę i wtedy pójdą razem. Wyszła sama. Do domu nie doszła. Rano zaczęły się poszukiwania. Ciało znalazł jej ojciec.

Wtedy nie udało się znaleźć mordercy. Dopiero w 2015 roku policja ogłosiła sukces. Funkcjonariusze tzw. Archiwum X, czyli specjalnego zespołu do spraw niewykrytych przestępstw, trafili na trop Jana G. Mieszkał w okolicznej wsi. Tamtej sierpniowej nocy był na przystanku autobusowym, który - po wyjściu z dyskoteki - mijała Ewa. Zaczepił ją, zaczął rozmawiać, odprowadził niemal pod dom, ale skręcili w pole, żeby jeszcze porozmawiać. I zaczął się dramat…

Jakie dowody ma prokurator? Wyjaśnienia samego Jana G., który przyznał się do gwałtu. Opisał, jakie rany zadał ofierze. Eksperci medycyny sądowej są pewni, że te właśnie obrażenia, o których mówił oskarżony, przyczyniły się do śmierci Ewy.

Po drugie - rana na ręce Jana G. Do dziś ma na dłoni ślad po jakimś urazie. A policjanci pracujący nad tą sprawą ustalili, że sprawca zbrodni miał źle gojącą się ranę na ręce. Lekarz medycyny sądowej nie miał wątpliwości, że Jan G. został ugryziony. I to mocno. I wreszcie kod genetyczny Jana G. na ubraniu ofiary.

Obrona przekonuje, że sąd skazując nie miał racji. Jan G. twierdzi, że zostawił Ewę w takim stanie, że mogła sama się poruszać. Na jej ubraniu był kod innego mężczyzny. Jest też ślad krwi innej grupy niż miał Jan G. Być może to ślad mordercy? Rana na ręce? Jan G. 6 lat wcześniej skaleczył się siekierą. Na procesie był nawet eksperyment: pokazywał jak się nią zaciął. Sąd te tłumaczenia odrzucił.

Kod genetyczny innego mężczyzny? Oskarżenie przekonuje, że na bieliźnie ofiary jest tylko kod Jana G. i samej Ewy. Sprawca został więc zidentyfikowany. A grupa krwi z plamki na bieliźnie jest bez znaczenia.

Ostatni argument obrony - zbyt surowa kara. To na wypadek, gdyby Sąd Apelacyjny nie dał się przekonać, że Jan G. nie zabił. Miał wtedy 19 lat. „Był młody, zagubiony” - czytamy w apelacji. Gdyby wtedy go złapali byłby traktowany przez prawo łagodniej. Jako młodociany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska