Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mordercy za kółkiem. Dlaczego prowadzimy po pijaku?

Hanna Wieczorek
Ten wypadek na drodze z Legnicy do Kunic spowodował kierowca, który miał we krwi ponad 2 promile alkoholu
Ten wypadek na drodze z Legnicy do Kunic spowodował kierowca, który miał we krwi ponad 2 promile alkoholu Piotr Krzyżanowski
Po wypadku w Kamieniu Pomorskim, w którym pijany kierowca zabił 6 osób, premier Donald Tusk zapowiedział zaostrzenie kar dla tych, którzy po "kielichu" siadają za kierownicą. Czy ustrzeże nas to przed podobnymi tragediami?

Byłem tak pijany, że wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu - tak kiedyś jeden z moich znajomych opowiadał o imprezie, na której się bawił kilka dni wcześniej. I do dzisiaj nic się nie zmieniło - po każdym mocno zakrapianym spotkaniu wsiada do samochodu i jedzie. Fachowcy starają się nas uspokoić, bo z policyjnych statystyk wynika, że na drogach mamy mniej pijanych kierowców. Apogeum tego zjawiska przypadło podobno na rok 2004, kiedy spowodowali oni prawie 7 tys. wypadków. W ubiegłym roku "tylko" 2101 (zginęło w nich 265 osób, a rany odniosło kolejnych 2727). Tyle tylko, że według danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) skala zjawiska nadal jest przerażająca. Z badań prowadzonych przez PARPA wynika, że tylko 58,5 proc. kierowców deklaruje całkowitą trzeźwość. 29,5 proc. przyznaje, że zdarza się im prowadzić po symbolicznej ilości alkoholu, a dla 12 proc. prowadzenie samochodu po każdej ilości alkoholu nie stanowi jakiegokolwiek problemu.

Marta, ładna, młoda szatynka, denerwuje się, kiedy słyszy, że kolejny polityk mówi o pijanych kierowcach. Jej zdaniem ten temat wraca na czołówki zawsze w okolicach wyborów i po kolejnym, krwawym wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę. Przekonuje, że politycy dużo mówią o zmianach prawa, zaostrzeniu kar i... nic z tego nie wynika. Ponieważ nikt tak naprawdę nie zamierza zrobić najważniejszej rzeczy - dotrzeć do sedna problemu.

- Dlaczego nie powiemy sobie wprost, że większość pijanych kierowców to ludzie uzależnieni od alkoholu lub mający problemy alkoholowe - mówi Marta Hardygóra. - Wiem co mówię, ponieważ poznałam to na własnej skórze. Jestem uzależniona od alkoholu, nie piję od trzech lat.

Zastanawia się chwilę i zaczyna opowiadać, jak autem jechała na wrocławski Rynek, żeby spotkać się z przyjaciółmi w pubie. Zawsze solennie obiecywała sobie, że wróci do domu autobusem lub taksówką. Rano najczęściej nie pamiętała, jak trafiła do domu. Biegła do okna, by z przerażeniem zobaczyć, że pod domem stoi jej auto.

- Nienawidziłam się za to - mówi, patrząc przed siebie. - Naprawdę miałam świadomość, że mogę zabić czyjąś matkę czy dziecko, ale jednym z mechanizmów picia jest właśnie dobijanie się, autoagresja i robienie rzeczy, które sprawiają, że czujemy się jak śmieć. Jak pijany, jeżdżący wężykiem śmieć - podkreśla. Milczy chwilę i pyta: - Proszę mi powiedzieć, jaki sens ma zaostrzanie kar, jeśli ocenia się, że co czwarty więzień jest alkoholikiem? Zwykle są to pijani kierowcy i sprawcy przemocy domowej. Prawie połowa osadzonych deklaruje problemy związane z piciem alkoholu. Skąd mam te dane? To wypowiedź ppłk Anny Osowskiej-Rembeckiej, dyrektor Okręgowej Służby Więziennej w Warszawie. Kto, jak kto, ale ona chyba wie, co mówi?

Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta i parlamentarzysta, mówiąc o pijanych kierowcach, nie boi się ostrych słów. Takie określenia, jak "łajdaki" czy "bydlaki" padają często w rozmowie. Dziewulski uśmiecha się krzywo, mówiąc, że często zarzuca się mu, iż akurat on nie powinien zabierać głosu na ten temat.

- Wie pani, pijany kierowca zabił mojego brata - mówi. - Zresztą w pani mieście - we Wrocławiu, a właściwie tuż za jego granicami administracyjnymi. Poza tym jestem abstynentem i często słyszę, że nie rozumiem nietrzeźwych kierowców. Faktycznie, nie rozumiem ich i nie wiem, dlaczego miałbym próbować zrozumieć...

Dziewulski ma zdecydowane poglądy na karanie tych, którzy siadają po pijaku za kierownicą. - Jak się takiego złapie, powinien od razu iść do więzienia - mówi. - Na miesiąc, dwa czy pół roku, w zależności od tego, ile wypił.

Głos mu twardnieje, kiedy podkreśla, że więzienie powinno być natychmiastowe i bezwarunkowe. A do tego wzmocnione drakońskimi karami. Były poseł opowiada, że taki system działa we Włoszech i nie mają tam problemu z nietrzeźwymi kierowcami. Kara jest naprawdę dotkliwa. Nagle okazuje się, że ceną za jazdę po pijanemu jest całkowity chaos w życiu. Przez miesiąc możesz stracić pracę, a jeśli prowadzisz własną firmę, ta oznacza kłopoty, bo nie ma cię na miejscu, w życiu rodzinnym, piętrzą się problemy, a znajomi patrzą na ciebie dziwnie. Niewielu odważa się powtórnie prowadzić po alkoholu ze strachu przed natychmiastową karą.

- Szacuje się, że w Polsce jeździ około 160 tysięcy pijanych kierowców - wylicza Dziewulski. - Każdy z nich ma wytłumaczenie: a to żona rodzi, a to bardzo mu się spieszy, a akurat nie ma wolnej taksówki, a to nagle wypadła mu niecierpiąca zwłoki sprawa. I, niestety, są sędziowie, którzy słuchają takich wyjaśnień. A przecież jest jeden, jedyny powód usprawiedliwiający jazdę po pijanemu: ratowanie czyjegoś życia.

Były poseł jest przekonany, że zaostrzenie kar dla osób prowadzących różne pojazdy po pijanemu niewiele zmieni. Bo na proces czeka się miesiącami, a nawet latami. Oskarżony w tym czasie prowadzi normalne życie, nie ponosi konsekwencji swojego czynu. I może przygotowywać sobie wiarygodne wyjaśnienia, takie, które "łyknie" sąd.

- Żeby była jasność: nie jestem za złagodzeniem rygorów - kończy. - Jeśli kary będą mniejsze, to zamiast 160 tysięcy pijanych kierowców, będziemy mieli 300 tysięcy i w końcu powybijamy się sami na drogach.

Marta jest zgodna z Jerzym Dziewulskim w jednym - zaostrzanie kar nie jest dobrym rozwiązaniem.
- Moim zdaniem duży procent tych, którzy pijani siadają za kierownicą, to ludzie uzależnieni od alkoholu. A logika choroby jest taka, że alkoholik działa wbrew logice - mówi. - Ja też wiedziałam, że mogę stracić życie, wolność, godność, ale i tak piłam. Świadomość ostrzejszej kary nie powstrzyma alkoholika przed piciem.

Jakie wyjście proponuje jako "praktyk"? Dwutorowe. Po pierwsze, egzekwowanie kar, dostosowanie ich do profilu i stanu sprawcy. Co to oznacza? Na przykład wysłanie skazanego do ośrodka karnego, w którym odbywają się profesjonalne terapie i zajęcia grupowe. Można wprowadzić także współfinansowanie terapii przez więźnia-pacjenta. I koniecznie dopilnowanie, by po odbyciu kary uzależniony nadal uczęszczał na zajęcia, tak by zmniejszyć szansę, że ponownie złamie prawo.

- Po drugie, trzeba w końcu powiedzieć jasno, że państwo ciągnie zyski z pijaństwa narodu - denerwuje się Marta. - Dlaczego alkohol jest dostępny na każdym rogu o każdej porze dnia i nocy? Bo rząd chce, byśmy pili i dawali krajowi zarobić. Za alkoholem stoją gigantyczne pieniądze!

Marta wzdycha. I mówi, że najłatwiej jest zaostrzyć kary. Tylko jaką mamy gwarancję, że skazany za jazdę po pijanemu z radości, że odsiedział 15-letni wyrok, nie upije się i nie siądzie za kierownicą?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska