Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Monika Kowalska: Zamiast bajek na dobranoc babcia opowiadała mi, jak było we Lwowie [NASZA ROZMOWA]

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Wspomnienia mojej babci i ciotek traktujemy jak rodzinne klejnoty, jak rodzinne skarby - mówi Monika Kowalska.
Wspomnienia mojej babci i ciotek traktujemy jak rodzinne klejnoty, jak rodzinne skarby - mówi Monika Kowalska. Archiwum prywatne
Lwów i Wrocław łączą ludzie i wspomnienia. Monika Kowalska postanowiła zachować cenne opowieści swojej babci i cioć, żeby nie uleciały. Tak powstały "Lwowska kołysanka", a niedawno "Wrocławskie tęsknoty". I to nie koniec...

Maciej Rajfur: Niedawno wyszedł drugi tom z cyklu powieści Dwa Miasta pt. "Wrocławskie tęsknoty”. Wcześniej pojawiła się zaś "Lwowska kołysanka". I wróćmy na razie do niej. Skąd w Pani życiu wzięły się lwowskie opowieści?

Monika Kowalska: O Lwowie w moim domu mówiło się od zawsze. Stamtąd pochodzili moi pradziadkowie. Zamiast bajek na dobranoc prosiłam babcię, żeby opowiadała mi, jak było we Lwowie. I ona to robiła. Przechadzała się w myślach po lwowskich okolicach, przypominały jej się przeróżne anegdoty… Kiedy zabrakło i babci i cioć, zabrakło mi tych opowieści, tęskniłam za nimi. Teraz opowiadam historie ze Lwowa swoim dzieciom. Widzę, że to je interesuje. Myślę zatem, że ta książka zawsze była we mnie. Notabene moja babcia powtarzała: „Słuchaj dziecko, słuchaj, a kiedyś to spiszesz”. Można powiedzieć, że wykonałam wolę babci. Zatrzymałam w książce pewne historie, żeby nie uleciały z pamięci. Chciałam w ten sposób poczuć, że jestem bliżej osób, których już obok mnie nie ma.

Jaki Lwów poznajemy przez pryzmat głównych bohaterów powieści "Lwowskiej kołysanki"?

Zdecydowanie ten biedniejszy jego kawałek, gdzie mieszkali kolejarze, pracownicy fabryk, robotnicy. To nie jest Lwów elegancki. Oczywiście bohaterowie chodzą słynnymi ulicami starego miasta, ale z książki wyłania się Lwów z przedmieść. Ten Lwów, po wojnie, pociągami towarowymi, bohaterowie książki przywieźli w sercach do Polski. To początek historii przesiedleńców.

Bohaterkami są trzy siostry Szubówny, wzorowane na postaciach Pani babci i jej dwóch sióstr. Czy zdarzenia i okoliczności opisane przez Panią są prawdziwe?

Ten typ książki określa się jako fikcję historyczną. Historie zawarte w niej w większości są prawdziwe. Jeżeli nie przydarzyły się mojej rodzinie, to miały miejsce np. u sąsiadów moich bliskich, ich znajomych. Połączyłam to w jedną całość. Żadna z postaci nie jest w całości autentyczna. Każda ma jakieś cechy dodane.

Do kogo Pani kieruje te książki?

Przede wszystkim do każdego, kto ma jakieś korzenie na Wschodzie, kto miał lub ma rodzinę na Kresach, kto stamtąd pochodzi. To rzecz dla wrocławian i mieszkańców Dolnego Śląska, bo mieszka tu dużo osób, które mają związki z Kresami. Ale nie tylko. Ja cały czas mam nadzieję, że w "Lwowskiej kołysance" ktoś odnajdzie podobieństwo zdarzeń i miejsc.

"Wrocławskie tęsknoty", które wyszły dosłownie przed miesiącem, przenoszą nas, jak sama nazwa wskazuje, do Wrocławia. Wzmacnia Pani też ważny pomost między Lwowem a Wrocławiem. Może w wielu dziedzinach już nieco zapomniany. Jak Pani babcia i jej siostry, lwowianki, postrzegały Wrocław?

Lwów dla nich to było niebo, a Wrocław ziemia, na którą spadły. Muszę przyznać, że ich opowieści dotyczyły częściej Lwowa. One o tym funkcjonowaniu na Ziemiach Zachodnich bardzo niewiele mi mówiły. W ich perspektywie tutaj wiodły już zwyczajne życie powojenne – trudne, bo takie były czasy – i zabrakło tej mitologii, którą stworzyły sobie o Lwowie. Jednak ten wrocławski etap także bardzo mnie ciekawił. Zabrakło bezpośrednich świadków i uczestników tych zdarzeń, więc pytałam innych członków mojej rodziny, którzy coś pamiętali. Musiałam odtworzyć adresy wrocławskie, szkoły, do których chodziły itd. Okoliczności i koleje losów bohaterów drugiej powieści również są rzeczywiste, podobnie jak te lwowskie.

Czyli powinniśmy czytać te książki według chronologii zdarzeń, od Lwowa do Wrocławia?

Raczej trzeba je czytać po kolei. „Lwowska kołysanka” to początek losów pewnej rodziny, a „Wrocławskie tęsknoty” to ich kontynuacja. Jedno z drugiego wynika. Tak naprawdę miałam zamiar napisać książkę tylko o Lwowie. To, że przelałam historię moich bliskich na papier było naturalną czynnością. Drugi tom wyniknął już z wydawniczej strategii. Zapytano mnie po prostu, czy mogę rozpisać tę historię dalej. Zastanowiłam się i pomyślałam, że mogę i chcę to zrobić.

Kiedy możemy spodziewać się trzeciego tomu?

Właściwie na dniach wysłałam materiał do redakcji. Prawdopodobnie książka wyjdzie jesienią.

Gdzie będzie ulokowana akcja?

We Wrocławiu w latach 1963-1981. To dalsze losy sióstr i następnego pokolenia w rodzinie Szubów, pokolenia, które się urodziło już na Dolnym Śląsku i tutaj przeżywa pierwsze miłości, rozterki, problemy, sukcesy i porażki. Choć Szubówny, główne bohaterki, cały czas wracają do Lwowa i są myślami w swoich rodzinnych stronach.

Nie byłbym sobą, gdybym nie zapytał – są plany na czwarty tom?

(śmiech) Cały czas się zastanawiam, czy mam jeszcze tych historii na tyle, żeby to pociągnąć. Lata 80. już pamiętam, więc o tyle byłoby mi łatwiej. Dalej to wszystko działoby się na konstrukcji rodzinnej. Cały czas bazowałabym na wspomnieniach. Chociaż paradoksalnie im dalej od Lwowa, tym tych wspomnień jest w książkach mniej… Może bohaterowie sagi Dwa miasta są już tak mocno ukształtowani, że zaczęli żyć swoim życiem i nie poddają się tak swobodnie formowaniu przez autorkę?

Myślę, że taka książkowa seria musi być cenną pamiątką rodzinną. Czy podchodzi Pani tak do swojej twórczości?

Tak, szczególnie do „Lwowskiej kołysanki”. Wspomnienia mojej babci i ciotek traktujemy jak rodzinne klejnoty, jak rodzinne skarby. Najmłodsza siostra babci zostawiła po sobie pamiętnik, w którym u schyłku życia opisała lata II wojny światowej. Kiedy go odkryłam, poczułam ogromne wzruszenie. Dlatego część poświęcona wojnie w „Lwowskiej kołysance” wydarzyła się naprawdę.

A jak do tych opowiedzianych historii podchodzą Pani najbliżsi?

Mój tato cały czas dopytuje, kiedy wyjdzie tom trzeci, czy będzie w nim występował i czy ma dużą rolę do odegrania. (śmiech) Z kolei mój mąż w dalszym ciągu nie przeczytał "Lwowskiej kołysanki". Jest historykiem z wykształcenia i jego bardziej interesują poważne prace niż beletrystyka. W tomie trzecim pojawia się moja mama. Jestem ciekawa, jak zareaguje na swój literacki odpowiednik.

A Pani rodzice widzą tekst przed drukiem?

Jakoś tak wychodziło do tej pory, że nie czytali tego wcześniej. Wszystko teraz się odbywa cyfrowo, a nie wiem, czy rodzice byliby w stanie czytać z komputera. Myślę, że tym razem tato po pierwszej redakcji zobaczy wydruk tomu trzeciego. Może wprowadzi jakieś poprawki. Właściwie trochę na to liczę. (uśmiech)

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska