Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moja wiara w słowo pisane

Aleksander Malak
fot. Paweł Relikowski
Znowu uległa poważnemu zachwianiu. A może nawet już ostatecznie spoczęła na śmietniku historii i leży tam razem z maszyną do pisania, kopertą i znaczkiem pocztowym. Zresztą pewnie nie tylko moja. A teraz opowiem, jak było.

Mam taką, podobno rzadką w dzisiejszych czasach przypadłość, że lubię czytać. Nic na to nie poradzę. Słowo pisane zarówno mnie podnieca, jak i kołysze do snu. Dwie, trzy książki w tygodniu to moja norma. No chyba że tomiszcze ma pod 1000 stron - wtedy norma spada. Najbardziej lubię te książki, których jestem pierwszym czytelnikiem. Biblioteki to nie moja pasja, choć jak najbardziej zachęcam. Nie gardzę powieściami rozrywkowymi (sensacja, kryminał), ale lubię i te książki, które czegoś mnie uczą. Które nie uczą? Coś Wamzacytuję z ostatniej lektury.

Mózg ludzki podzielony jest na dwie półkule. Jedna to magazyn pamięci długotrwałej, w drugiej zachodzą procesy twórcze. Kiedy zadajemy pytanie, gałki oczne prawie zawsze kierują się w stronę odpowiedniej półkuli. Kiedy ludzie mówią prawdę, ich oczy przesuwają się w stronę półkuli z pamięcią (prawej), a kiedy kłamią - w przeciwną". (Peter James "Pogrzebany")

Już nie musicie czytać książki, wystarczy felieton.Wypatrzyłem ostatnio w internecie pozycję, której jakiś czas szukałem. Na stronie księgarni napisano (NAPISANO), że książkę, a jakże, mają. Dzwonię. - Chciałbym kupić książkę pod tytułem... - Proszę bardzo. - To ja przyjdę jeszcze dzisiaj do księgarni.- Ale książki nie mamy. - Jak to nie macie? Tu jest napisane... - To jest, proszę pana, rzeczywistość wirtualna. - Jednak przecież ktoś napisał, realnie, jak mniemam, że książka jest. - Tyle że napisał w wirtualu. - To jest książka, czy jej nie ma? - Może być albo będzie. - Nie rozumiem. Skoro ktoś napisał, a ja wierzę w słowo pisane... - Wirtualne!

Czyli jakie? Książki nie ma, a jakoby jest. Ciekawe. Nie widziałem człowieka, więc nie wiem, w którą stronę kierowały się jego gałki oczne przy odpowiedziach na moje pytania. Niestety. A książkę podobno trzeba najpierw zamówić, zapłacić i czekać, aż przyślą. Nie zapłaciłem, nie poczekałem, nie przysłali. Dlaczego napisali, że jest w sklepie? Sklep to też wirtual? W dodatku wirtual wzięty z kapelusza? Zawiodłem się na słowie pisanym. Po raz który?

Już wiele razy w karierze słyszałem: prasa kłamie, telewizja kłamie. Dorzucam - internet też kłamie. A jużpewnie z 15 lat temu ostrzegał mnie przed nim Umberto Eco. A jeszcze wcześniej sam Stanisław Lem. Nie wierzyłem. Do czasu.

W słowie pisanym pracuję już kilkadziesiąt lat. Nigdy nie wierzyłem, że można stracić weń wiarę. Kiedy debiutowałem rubryczką interwencyjną, ludzie zaczęli do mnie nie tylko dzwonić na dyżury, ale również pisać, wręcz zalewać listami. Z prośbami o interwencję. To był czas najmocniejszego słowa pisanego w historii. Wierzcie lub nie - w roku 1976 dostałem 6 tysięcy listów! Do ich czytania zatrudniłem brata i siostrę, którzy dość szybko opuścili zawód. Ja zostałem. Ze złudzeniami, jak się okazuje.

Dziś redakcja otrzymuje miesięcznie nie więcej niż 10 listów od czytelników. Też stracili wiarę? A może wszystko dlatego, że jak pisał Tadeusz Konwic-ki: "Zbliża się epoka samoobsługi lite-rackiej. Sami będziecie pisać i sami to,co napiszecie, z zachwytem przeczytacie". Chyba już nadeszła.

W wirtualu na pewno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska