Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mjr Michał Fiszer dla "Polski": "Naszą Marynarkę Wojenną traktujemy jak kopciuszka. Postawmy na pierwszym planie zdolności obronne" [OPINIA]

Tomasz Dereszyński
Tomasz Dereszyński
Mjr Michał Fiszer dla "Polski": "Naszą Marynarkę Wojenną traktujemy jak kopciuszka. Postawmy na pierwszym planie zdolności obronne" [OPINIA]
Mjr Michał Fiszer dla "Polski": "Naszą Marynarkę Wojenną traktujemy jak kopciuszka. Postawmy na pierwszym planie zdolności obronne" [OPINIA] Karolina Misztal
"A tymczasem naszą Marynarkę Wojenną traktujemy jak kopciuszka. A trzeba jej dać realne możliwości prowadzenia walki na morzu, bo inaczej przegramy wojnę" - pisze Michał Fiszer. I argumentuje, dlaczego tak uważa.

Jak wiadomo, polska Marynarka Wojenna pilnie wymaga odnowienia i doposażenia. W ostatnich dniach, 20-22 kwietnia, po raz 16. odbyły się gdańskie targi Balt Military Expo 2021. Jak to w dobie pandemii bywa, przeprowadzono je niestety on-line. Uderzające jest to, jak wiele tematów targów poświęcono pilnej kwestii modernizacji naszych sił morskich.

Obrona morskich szlaków komunikacyjnych na wypadek wojny ma dla nas kluczowe znaczenie. Wciąż wydajemy się zapominać, że główne surowce energetyczne, w tym ropa naftowa i gaz ziemny pochodzą od państwa, którego agresji się obawiamy. W czasie pokoju tego nie odczuwamy, ale należy pamiętać, że nadal ponad 60 proc. ropy naftowej pochodzi z Rosji, a dodatkowo niewielka część z Kazachstanu, która to ropa płynie do nas przez rosyjskie rurociągi. Po tym jak w 2019 r. z Rosji pochodziło 61,5 proc. ropy naftowej, w pierwszym kwartale wskaźnik ten znów wzrósł do ponad 70 proc. Podobnie jest z gazem ziemnym, w którym import z Rosji sięga ok. 60 proc.

Oczywiście, sprowadzamy też ropę naftową z Arabii Saudyjskiej. Tyle, że płynie ona głównie do gdańskiego naftoportu. Pod samym nosem rosyjskiej floty bałtyckiej z Obwodu Kaliningradzkiego. Z gazem ziemnym jest nieco łatwiej, bo można go rozładowywać w Świnoujściu, gdzie szlaki komunikacyjne znacznie łatwiej obronić. Ale nawet tu statki nie są całkiem bezpieczne. Istnieje co prawda terminal naftowy w Szczecinie, ale jego możliwości przeładunkowe nie są duże.

A zatem pojawia się istotny problem zapewnienia eskorty statkom transportującym ważne surowce energetyczne do Polski, choćby do zespołu portów Świnoujście - Szczecin, choć pewnie część transportów trzeba będzie przeprowadzić do Gdańska. Choćby dla samego rozładunku i dalszego transportu na południe, bowiem rafineria w Gdańsku nie przetrwa pewnie zbyt długo.

Jest jeszcze jeden ważny problem. Nasza Marynarka Wojenna musi zdobyć przewagę morską na Bałtyku, bo w przeciwnym razie rakiety skrzydlate (pociski manewrujące) odpalane z rosyjskich okrętów nawodnych i podwodnych mogą praktycznie sparaliżować funkcjonowanie naszego państwa i systemu obronnego. Mogą niszczyć posterunki radiolokacyjne oślepiając nasz system obrony powietrznej, mogą niszczyć stanowiska dowodzenia, paraliżując działania wojsk, ale ich celem mogą stać się na przykład elektrownie. A taką katastrofę energetyczną, kiedy większość kraju przez dłuższy czas pozostałaby bez prądu, nawet trudno sobie wyobrazić.

A tymczasem naszą Marynarkę Wojenną traktujemy jak kopciuszka. A trzeba jej dać realne możliwości prowadzenia walki na morzu, bo inaczej przegramy wojnę. I właśnie dlatego większa część Balt Military Expo 2021 była poświęcona właśnie temu problemowi.

Jednych z głównych tematów były oczywiście okręty nawodne o dużych możliwościach bojowych w zakresie walki z celami powietrznymi, nawodnymi i podwodnymi. Dowództwo Marynarki Wojennej doszło do słusznego wniosku, że potrzebny jest okręt o wysokich możliwościach bojowych, a zatem co najmniej fregata, zdolna do osłony okrętów bądź instalacji portowych przed atakami z powietrza. Również do obrony przed pociskami manewrującymi, czy nawet balistycznymi.

Co najmniej dwie fregaty mają być pozyskane w ramach programu „Miecznik”. I niestety, muszą to być okręty z importu. Czym kończy się próba zbudowania nowoczesnego okrętu bojowego w polskich stoczniach, pokazał program „Gawron”, w ramach którego powstał za ciężkie pieniądze pojedynczy, obecnie niemal bezwartościowy okręt ORP Ślązak. Ze wstydu nazwano go okrętem patrolowym, choć miała być korweta. W tym kontekście zwraca uwagę wypowiedz rektora Akademii Marynarki Wojennej – kontradmirała prof. dr. hab. Tomasza Szubrychta, który jest zdania, ze przy tworzeniu podstaw programu Miecznika należy przede wszystkim wziąć pod uwagę cel główny - zapewnienie flocie nowych zdolności operacyjnych, na drugim planie zaś mieć interesy przemysłu.

Jedną z najciekawszych, jest propozycja czołowych włoskich firm, Leonardo i Fincantieri, mających olbrzymie doświadczenie w budowie świetnych okrętów wojennych. Proponowany okręt PPA (Pattugliatore Polivalente d'Altura), choć nazywa się „okręt patrolowy”, jest w istocie pełnokrwistą fregatą, uzbrojoną w przeciwlotniczy system rakietowy Aster 15/30, zdolny do niszczenia nie tylko wielu samolotów jednocześnie, ale też rakiet balistycznych, mogąc stanowić element obrony powietrznej portów morskich. Walkę z celami powietrznymi uzupełnia nowoczesne uzbrojenie artyleryjskie, w tym ciekawe działa 76/62 „Sovraponte” kal. 76,2 mm, mogące strzelać również amunicją kierowaną „Dart”. Działo to może niszczyć cele powietrzne, nawodne, a nawet ostrzeliwać cele morskie, może też stanowić obronę przed rakietami przeciwokrętowymi.

Stosowanie nowoczesnych dział przeciwlotniczych z amunicją kierowaną oraz o wysokiej precyzji rażenia, to nowy kierunek w obiektowej obronie przeciwlotniczej, ponieważ o wiele lepiej sprawdzają się one w sytuacjach użycia tzw. swarming drones – rojów tanich dronów do maskowania ataku lotniczego, wymuszających „wystrzelanie się” z rakiet przeciwlotniczych – właściwy atak samolotów trafia na puste wyrzutnie przeciwlotnicze. Działo przeciwlotnicze może natomiast zdziesiątkować owe drony, wciąż mając amunicję do ostrzelania właściwych celów.

Oczywiście fregaty tego typu mają też możliwość niszczenia okrętów nawodnych rakietami przeciwokrętowymi na odległości ponad 180 km, a także poszukiwania i niszczenia okrętów podwodnych, zarówno za pomocą pokładowego śmigłowca, jak i torpedami kierowanymi. To naprawdę niesamowita jednostka, a jej pozyskanie nie wiąże się z żadnym większym ryzykiem – została opracowana, a większość jej elementów to systemu już sprawdzone i wdrożone do służby.

Ciekawostką jest to, że Inspektorat Uzbrojenia MON prowadzi prace nad dozbrojeniem korwety ORP Ślązak. I tu znów trafiamy na możliwość pozyskania tych samych elementów uzbrojenia, jakie są proponowane na jednostkach Pattugliatore Polivalente d'Altura, co dałoby przydatną unifikację, uprościłoby logistykę i szkolenie załóg. Podobnie jest z zakupem pokładowych śmigłowców dla naszych fregat, gdzie najlepszą moim zdaniem propozycją jest brytyjski śmigłowiec AW159 Wildcat, w pełni zintegrowany z systemami okrętu PPA.

Osobiście jestem gorącym orędownikiem zakupu jednostek PPA, przy udziale naszego własnego przemysłu – przekazanie zadań wsparcia logistycznego, remontów, napraw, przeglądów, kooprodukcja wybranych elementów. Ale w pełni zgadzam się z rektorem-komendantem Akademii Marynarki Wojennej – postawmy na pierwszym planie nasze zdolności obronne, a dopiero później zadowalajmy nasz własny przemysł. Pan profesor wie co mówi.

mjr dr inż. Michał Fiszer

Michał Fiszer, b. pilot wojskowy, b. obserwator wojskowy, dziennikarz, wykładowca, autor książek, ekspert ds. lotnictwa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mjr Michał Fiszer dla "Polski": "Naszą Marynarkę Wojenną traktujemy jak kopciuszka. Postawmy na pierwszym planie zdolności obronne" [OPINIA] - Portal i.pl

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska