Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrz świata Tai Woffinden: Żadnych dzieci przez najbliższych dziesięć lat. Chcę więcej tytułów

Wojciech Koerber, Paweł Kucharski
Z dziewczyną i mamą na tle Uniwersytetu Wrocławskiego. Przez najbliższą dekadę rodzina się nie powiększy. Bo najważniejszy jest teraz żużlowy uniwersytet.
Z dziewczyną i mamą na tle Uniwersytetu Wrocławskiego. Przez najbliższą dekadę rodzina się nie powiększy. Bo najważniejszy jest teraz żużlowy uniwersytet. Paweł Relikowski
Z Taiem Woffindenem, indywidualnym mistrzem świata na żużlu, który w poniedziałek uzgodnił warunki nowego kontraktu z Betardem Spartą Wrocław, rozmawiają Wojciech Koerber i Paweł Kucharski.

Po pierwsze – co z Twoim zdrowiem, Tai? Czy kontuzjowany obojczyk ponownie będzie musiał być łamany?

Obojczyk w dalszym ciągu jest, niestety, złamany, ale płytka, którą wcześniej wstawili mi lekarze, umożliwiała ściganie się w Grand Prix Skandynawii oraz w Grand Polski w Toruniu. Jest to pewien dyskomfort, ale mogę z tym startować.

Widzieliśmy zdjęcie tej płytki, mocno zgiętej po kolizji z Tomaszem Gollobem.

Zgadza się, płytka nie jest złamana, ale faktycznie się wygięła. Bo wcześniej była prosta. A to wygięcie jest dokładnie w miejscu złamania kości.

Czyli szykują się kolejne cierpienia mistrza świata. Kiedy zamierzasz poddać się operacji?

Czekają mnie jeszcze dwie operacje. W czasie pierwszej płytka zostanie usunięta, następnie obojczyk ponownie będzie trzeba złamać, wyprostować i założyć nową, prostą płytkę. Kiedy to się wygoi, będzie trzeba przejść jeszcze jedną operację – wyciągnięcia nieszczęsnej płytki. A później czekać, aż się wszystko zagoi i zrośnie.

Taka jest cena bycia mistrzem świata.

Life (życie).

Przyszłoroczna Grand Prix Nowej Zelandii, inaugurująca cykl, 5 kwietnia. Powinieneś być gotów.

Tak, nie będzie żadnego problemu.

A w tym sezonie czeka Cię jeszcze jakaś jazda?

12 października mam w Lublinie mecz Polska kontra Mistrzowie Świata (wystąpią też m.in. Greg Hancock, Nicki Pedersen, Jarosław Hampel i Maciej Janowski – red.), a później jeszcze dwa mecze w Anglii. Zastanowię się też, czy nie wystąpić na koniec w jakichś zawodach motocrossowych. A później, po wieczorze sponsorskim, przyjdzie czas na wspomnianą operację.

W niedzielę, nazajutrz po wywalczeniu tytułu IMŚ, startowałeś w Turnieju o Puchar Prezydenta Miasta Częstochowy. Wiemy, że tamtejsi promotorzy bardzo chcieli podpisać z Tobą kontrakt na nowy sezon.

Może nie od razu podpisać kontrakt, ale na pewno porozmawiać o nowym sezonie.

Miałeś sporo ofert z innych klubów, m.in. również z Torunia i Zielonej Góry. Dlaczego zdecydowałeś się zostać we Wrocławiu?

Bo jest tutaj świetny klub, świetni kibice i generalnie świetni ludzie. Jazda we Wrocławiu sprawia mi wielką frajdę. Wszystko uzgodniliśmy, niebawem podpiszemy kontrakt.

A Twoje ulubione miejsce we Wrocławiu to...

Tor (śmiech).

Teraz chyba już możesz nam zdradzić, jaka była recepta na sukces. Wiemy, że zeszłej zimy zgubiłeś 6 kg, ale to zapewne nie wszystkie tajemnice?
To jest cały pakiet. Tak, zgubiłem trochę wagi, a poza tym solidnie trenowałem i mam szybkie silniki. To wszystko razem zadziałało. To jest tak, jakby mieć puzzle i z pięciu tysięcy kawałków złożyć jedną całość.

We wrocławskiej drużynie tę całość pomagał układać Piotr Baron.

Wykonywał bardzo dobrą robotę. To bardzo miły facet, mamy świetne relacje. Chyba mogę powiedzieć, że jest moim przyjacielem i nie mogę się doczekać współpracy w kolejnym sezonie.

Co teraz zamierzasz robić? Po tych startach trzeba by chyba odpocząć.

1 grudnia mam w Monte Carlo galę FIM-u dla wszystkich mistrzów świata. Święta Bożego Narodzenia spędzę z rodziną mojej dziewczyny, a później wybiorę się z nią na miesiąc do Australii. W lutym wyskoczę być może do Francji na snowboard i na narty.

Czym się zajmuje Twoja dziewczyna?

Faye opiekuje się mną (śmiech).

A w wolnych od tego chwilach gdzieś pracuje?

Ma 18 lat, dopiero skończyła szkołę i szuka pracy.

Nie chciałbyś mieć dzieci w najbliższym czasie?

Absolutnie! Absolutnie nie. Na pewno nie w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Dlaczego? Bo chcę zdobyć więcej tytułów mistrza świata. Moja dziewczyna nie ma z tym problemu.

A co porabia mama, Sue, która również dopingowała Cię w Toruniu?

Kiedy w 2010 roku zmarł ojciec (Rob Woffinden również był żużlowcem i opiekował się karierą syna do ostatnich chwil), mama dostała odszkodowanie z ubezpieczalni. Te pieniądze pozwoliły jej kupić trzy domy, które teraz wynajmuje ludziom. Mama bardzo mnie wspiera i pomaga w sprawach organizacyjnych, jak np. rezerwacje lotnicze czy hotelowe.

Planujesz jakieś zmiany w swoim teamie przed nowym sezonem? Nowi trenerzy, tunerzy?

Wszystko zostaje bez zmian.

A Twoje kluby w nowym sezonie to oprócz Betardu Sparty...

Dziś podpisałem kontrakt ze szwedzką Vetlandą i to na razie tyle. Czekam, co się wydarzy w temacie Grand Prix oraz mistrzostw Europy.

Jak świętowałeś swój pierwszy tytuł indywidualnego mistrza świata i pierwszy dla Anglii od 2000 roku (Mark Loram)?

Jeszcze tego nie robiłem.

Stałeś się popularny na Wyspach, gdzie speedway jest ostatnio mocno zaściankowy i gdzie od wielu lat brakuje wielkich mistrzów?
Od niedzieli mam mnóstwo telefonów, łączeń, próśb. A to BBC Breakfast, BBC Sport, BBC Radio, dzwonią z gazet, innych telewizji i rozgłośni radiowych. Wiele stacji anonsowało już swój przyjazd do mojego domu, co czeka mnie po powrocie.

Jesteś na to gotowy?

Im więcej mediów, tym lepiej.

Zapewne zafundujesz sobie kolejny tatuaż. Podobno twarz mamy miała się pojawić na Twojej twarzy?

Nie wiem, czy będę mógł to zrobić. Na razie chyba nic nowego się nie pojawi.

Masz prawdziwych przyjaciół w żużlowym światku?

To nie są takie przyjaźnie jak z czasów szkolnych w Australii. Bo z tamtymi chłopakami się wychowałem. Kumpluję się z Darcym (Wardem), Chrisem (Holderem) czy Maćkiem (Janowskim), ale gdy żużel się skończy, ten nasz kontakt zapewne się urwie. To różnica. Z przyjaciółmi z Australii mam kontakt przez cały rok, gdziekolwiek bym nie był. I oni przywitają mnie normalnie, nie jakoś szczególnie wylewnie.

Ile osób liczy Twój team?

Ile? (Tai liczy na palcach).Mama, dziewczyna, Dżako (mechanik Jacek Trojanowski)..., w sumie sześć. Dżako jest moim pierwszym mechanikiem i zawsze wszystko chodzi perfekcyjnie, Konrad drugim, a silniki robi Peter Johns. No i Peter Adams, który jest moim menedżerem na cykl Grand Prix. Mama, jak wspominałem, zajmuje się hotelami, a Jacek rezerwacjami lotniczymi, żeby było precyzyjnie.

A co z nauką języka polskiego, bo błyszczałeś już na konferencjach prasowych we Wrocławiu („tor dobry, mało guma”)?

Może się czegoś nauczę za 10-15 lat. Za każdym razem, gdy przyjeżdżam, dorzucam może z jedno słowo.

Rozmawiali Wojciech Koerber i Paweł Kucharski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska