Sędzia nie chciał ukraść, ale ukradł. Nie byłby w stanie zaryzykować całego swojego dorobku zawodowego, społecznego prestiżu i autorytetu moralnego, lecz zaryzykował. Przed wiekami przyłapani na głupim wykroczeniu tłumaczyli się, że diabeł ich opętał i było to przyjmowane jako wiarygodne wyjaśnienie, co nie zwalniało rzecz jasna z kary ucięcia dłoni lub połamania kołem.
Dziś mało kto próbuje zrzucać winę na szatana. Psycholodzy opisują rozmaicie przypadłość określaną dawniej jako kleptomanię. W potocznym rozumieniu jest to nieodparte pragnienie przywłaszczenia cudzej rzeczy, czyn dostarczający niesłychanej satysfakcji. O podobnym mechanizmie psychicznym można prawdopodobnie mówić w przypadku innego sędziego, który na stacji paliw zabrał z lady banknot 50-złotowy, lub wrocławskiego sędziego, który na skalę masową kradł elektroniczne gadżety. Każdy z nich mógłby powtórzyć, że było to absolutnie irracjonalne działanie.
Sędzia od wiertarki został parę dni temu łagodnie potraktowany przez Sąd Najwyższy, który orzekał w drugiej instancji. Przywócono mu prawo wykonywania zawodu, a dolegliwość finansowa to obniżenie na dwa lata wynagrodzenia, co odpowiada utracie około 50 tys. zł. Kara wyrzucenia go z pracy za czyn, za który każdy inny człowiek zapłaciłby 100 zł mandatu, jest karą rażąco nieproporcjonalną – stwierdziła w uzasadnieniu orzeczenia sędzia Katarzyna Tyczka-Rote. Wynika z tego, że ten człowiek może w majestacie prawa nadal roztrząsać przypadki przestępstw i wykroczeń. Uważam, że jest to logiczne rozwiązanie – pod warunkiem, że będzie uniewinniał jak leci wszystkich tych, którzy na sali sądowej wspomną o absolutnie irracjonalnym działaniu. Inaczej zostanie skazany na szyderczy śmiech złodzieja.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro krytycznie odniósł się do sposobu, w jaki potraktowano sędziego od wiertarki. Nie ma miejsca dla sędziów złodziei w polskim sądownictwie – oświadczył minister. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że wedlug ministra w polskim sądownictwie nie ma również miejsca dla sędziów, którzy nie wykazują należytej surowości wobec kolegów. Biorąc pod uwagę wszystko to, co do tej pory minister powiedział i zrobił, ugniatając jak ciasto nasz system sądowniczy, trudno ogarnąć rozumem motywy działania sędzi Katarzyny Tyczki-Rote. Z łatwością mogła przecież przewidzieć reakcję opinii publicznej i ministra na swe orzeczenie.
Prawdę powiedziawszy widzę tylko jedno sensowne wytłumaczenie: działając w porozumieniu z ministrem, niczym Konrad Wallenrod pogrążyła swoje środowisko. Nie jest Konradem? No to mamy do czynienia z absolutnie irracjonalnym działaniem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?