Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Minister skarbu jest kolegą Mirosława Krutina z KGHM

Piotr Kanikowski
Prezes Mirosław Krutin dobrze bawił się z załogą podczas hutniczej karczmy kilka miesięcy temu. Teraz musi się z nią dogadać albo będzie gasił strajk.
Prezes Mirosław Krutin dobrze bawił się z załogą podczas hutniczej karczmy kilka miesięcy temu. Teraz musi się z nią dogadać albo będzie gasił strajk. Piotr Krzyżanowski
Nie doszło do odwołania szefa KGHM. Związki muszą się z nim dogadać lub zacząć strajk.

Przed rozpoczęciem czwartkowego posiedzenia rady nadzorczej KGHM prezes Mirosław Krutin wierzył w poparcie ministra Skarbu Państwa Aleksandra Grada i się nie zawiódł. Wynik głosowania (nieoficjalnie 3 za odwołaniem, 6 przeciw) nie pozostawia wątpliwości.
Wniosek o odwołanie szefa KGHM napisali trzej związkowcy - przedstawiciele załogi w radzie nadzorczej: Józef Czyczerski, Leszek Hajdacki i Ryszard Kurek. Nie chodziło im tylko o 200 zł podwyżki, której w obliczu dekoniunktury Krutin konsekwentnie odmawia załodze.
Związkowcy uważają, że zarząd forsuje pomysły restrukturyzacyjne, które doprowadzą do zniszczenia górnictwa, hutnictwa oraz do uwłaszczenia się nomenklatury na majątku niektórych oddziałów KGHM.

Największy niepokój budzi pomysł połączenia trzech kopalń (ZG Lubin, ZG Polkowice-Sieroszowice, ZG Rudna) w jedną olbrzymią superkopalnię. Związkowcy przekonują górników, że taka zmiana negatywnie odbije się na warunkach ich pracy oraz wysokości płac, przestanie obowiązywać zakładowy układ zbiorowy pracy, a załoga straci liczne przywileje.
Aby odegnać te lęki, zarząd zaproponował wpisanie gwarancji, że ZUZP w niezmienionej formie będzie obowiązywał także po połączeniu kopalń. Ale przedstawiciele central związkowych nawet nie chcieli o tym dyskutować. Postawili bezwzględny warunek: siądą do stołu dopiero wtedy, kiedy zarząd wyrzuci kontrowersyjne projekty do kosza.

- Nie będziemy rozmawiać z pistoletem przystawionym do skroni - wyjaśnia Leszek Hajdacki, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego.
Przepaść pomiędzy wizją Mirosława Krutina a poglądami związkowców jest ogromna. Obie strony deklarują też wielką determinację, by postawić na swoim. W tej sytuacji fiasko czwartkowego głosowania nad odwołaniem zarządu zwiastuje eskalację konfliktu i przybliża Polską Miedź do wyniszczającego strajku. Już we wtorek w KGHM zacznie się dwudniowe referendum strajkowe, a 20 października związki ogłoszą jego wyniki i - jeśli taka będzie wola załogi - termin strajku.
Związki są w Polskiej Miedzi potęgą. Jest ich 12. Zrzeszają łącznie 16,8 tys. pracowników (na 17,8 tys. wszystkich zatrudnionych w KGHM). Na dłuższą metę nie da się rządzić Polską Miedzią wbrew wszystkim dwunastu centralom - a w takie właśnie maliny wpakował się Mirosław Krutin.
Paradoksalnie presja krachu gospodarczego może ułatwić zbliżenie stanowisk. Obie strony widzą, że sytuacja jest fatalna. Akcje KGHM potaniały w ciągu roku o 70 procent. Cena miedzi dramatycznie leci w dół. Jeśli dojdzie do strajku, każdy dzień przestoju hut i kopalń będzie kosztował ją 20 mln zł straty. To mógłby być dla KGHM gwóźdź do trumny.

- W tych okolicznościach liderzy związkowi nawołujący do strajku zachowują się nieodpowiedzialnie - grzmi wrocławski senator Tomasz Misiak (PO), szef senackiej komisji gospodarki narodowej. - Wierzę, że załoga nie posłucha tych wezwań i dostrzeże, że plany zarządu nie powodują zwolnień, a mogą ocalić ich miejsca pracy.
Związkowcy przekonują, że zarząd myli się myśląc, że znalazł najlepszą receptę na kłopoty firmy. Podpowiadają, jak osiągnąć ekonomiczny efekt bez ryzykownego z punktu widzenia załogi łączenia kopalń i hut.
- Chcemy merytorycznych rozmów - powtarza Leszek Hajdacki z ZZPPM. - Przemawia za nami 35 lat doświadczeń w tej spółce.

Prawdopodobnie ostatnią szansą na porozumienie jest pomoc mediatora. Za pośrednictwem ministerstwa trwają gorączkowe poszukiwania osoby, która będzie skłonna podjąć się tego zadania.
Zaproponowany przez związkowców Michał Kuszyk odmówił (jako wiceprzewodniczący Związku Pracodawców Polska Miedź popadłby w konflikt lojalnościowy z Krutinem, przewodniczącym ZPPM). Czas goni. Do referendum strajkowego zostały 3 dni.

Miedź się liczy
Giełdowi inwestorzy nie drżeli w czwartek o prezesa Krutina. Jeszcze przed rozpoczęciem obrad rady nadzorczej uspokoiły ich wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej, jednoznacznie wspierające szefa KGHM w konflikcie ze związkowcami.
Dlatego, zdaniem Marcina Gątarza, analityka UniCredit Banku, informacja, że Krutin pozostanie w Polskiej Miedzi, niespecjalnie odbije się na kursie akcji KGHM (wczoraj kosztowały 36 zł za sztukę).
- Inwestorzy pozytywnie oceniają pracę pana prezesa Mirosława Krutina. Te plany, które przedstawił, mają ich akceptację - podkreśla Marcin Gątarz.
- Moim zdaniem, głosowanie nad odwołaniem prezesa spółki nie ma aż takiego dużego znaczenia - twierdzi z kolei Marcin Palenik, analityk Millennium Dom Maklerski S.A. - W obecnej sytuacji decydujące są ceny miedzi, a nie zamieszanie wewnątrz KGHM.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska