Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miniparasolki zamontowane w sercu ratują życie

Adriana Boruszewska
Adriana Boruszewska
Operacja pana Zbigniewa
Operacja pana Zbigniewa Fot. USK
Dwie miniparasolki zamontowane w sercu Zbigniewa Pusialskiego uratowały mu życie. W lutym w szpitalu przy ul. Borowskiej przeprowadzono nowatorski i pierwszy na Dolnym Śląsku zabieg zamknięcia "przecieku" w sercu.

W lutym kardiolodzy z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu zamknęli, nowatorską metodą, dziurę w sercu Zbigniewa Pusialskiego z Wrocławia. Dziura o wymiarach 8mm na 4mm wytworzyła się między sztuczną zastawką a ścianą serca (po zabiegu wszczepienia zastawki w 2015 roku). W efekcie, przez "przeciek", krew cofała się i nie wypływała z serca.

- W 2015 roku przeszedłem operację wszczepienia sztucznej zastawki serca. Niestety coś poszło nie tak. Zapadłem w śpiączkę na kilka dni. Potem miałem problemy z nerkami i płucami. Po zabiegu czułem się ciągle zmęczony. Nie mogłem przejść 300 metrów do sklepu. Męczyły mnie notoryczne utraty przytomności, a chodzenie było problemem - przyznaje pan Zbigniew, który przed operacją był aktywnym 60-latkiem.

Nowatorski zabieg przeprowadzony w klinice kardiologii 9 lutego tego roku trwał dwie godziny. Lekarze, przy pomocy specjalnego sprzętu zwanego okuderem, zamknęli "przeciek" w sercu pacjenta. Okuder to kilkunastomilimetrowe urządzenie skonstruowane z drobnej elastycznej plecionej metalowej siateczki, zbliżone kształtem do dwóch połączonych ze sobą parasolek. Jest ono wprowadzane do układu naczyniowego przez specjalny cewnik umieszczony w żyle lub tętnicy w dole pachwinowym. "Parasolki" okudera otwierają się i z dwóch stron zamykają światło przecieku.

Pacjent po czterech dniach od zabiegu wyszedł do domu. Dziś mówi, że czuje się świetnie. - Jestem zadowolony, chodzę po schodach, nie dycham jak stara lokomotywa. Ostatnio nawet, gdy śpieszyłem się na tramwaj, wbiegłem po schodach w przejściu podziemnym na pl. Dominikańskim - opowiada zadowolony pan Zbigniew.

Kardiolodzy ze szpitala przy ul. Borowskiej przyznają, że dzięki nowatorskiej metodzie, którą stosuje się tylko w kilku ośrodkach w Polsce i w jednym na Dolnym Śląsku (właśnie w szpitalu przy ul. Borowskiej), pacjent z "przeciekiem" po wszczepieniu zastawki może uniknąć rozległej operacji polegającej na ponownym otwarciu klatki piersiowej. W przypadku Zbigniewa Pusialskiego ponowna operacja kardiochirurgiczna nie wchodziła w grę ze względu na liczne blizny i zrosty.

- Powikłanie w postaci przecieku dotyczy od 5 do 20 procent pacjentów po wszczepieniu zastawek serca. Jest to dość spory odsetek chorych. Przeciek powoduje senność, zmęczenie i hemolizę czyli uszkodzenie krwinek czerwonych a w efekcie niedokrwistość. Jedynym ratunkiem jest wtedy operacja - wyjaśnia dr hab. Marcin Protasiewicz, kardiolog, który operował pana Zbigniewa.

Co prawda nie wszyscy pacjenci z przeciekiem okołozastawkowym potrzebują operacji, ale jak podkreśla dr Wiktor Kuliczkowski, również kardiolog, im mniejszy przeciek, tym mniejsze ryzyko operacji. - Najważniejsza jest właściwie przeprowadzona ultrasonografia serca, by móc wykryć przeciek. Czasem objawy przecieku okołozastawkowego są mylone z chorobą wieńcową serca, chorobami tarczycy czy otyłością. Ważną rolą odgrywa tutaj dokładność kardiologa - podkreśla dr Kuliczkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska