18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Miłość po łotewsku" (RECENZJA)

Małgorzata Matuszewska
Miłość po łotewsku
Miłość po łotewsku Jarosław jakubczak
Alvis Hermanis, reżyser "Miłości po łotewsku", pokazanej jako ostatnie przedstawienie II Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Świat Miejscem Prawdy organizowanego przez Instytut Grotowskiego, sięgnął do autentycznych anonsów towarzyskich i ogłoszeń matrymonialnych

Ludzie i przyszłość spędzona z nimi wyglądająca zza towarzyskich anonsów zachęca i kusi aż za bardzo. Autorzy anonsów są barwni, interesujący. Choć nie zawsze, bo niektórzy nie umieją napisać ujmujących ogłoszeń, więc tylko liczą na cud poznania drugiej połówki. I cuda się zdarzają.

Alvis Hermanis, reżyser "Miłości po łotewsku", pokazanej jako ostatnie przedstawienie II Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Świat Miejscem Prawdy organizowanego przez Instytut Grotowskiego, sięgnął do autentycznych anonsów towarzyskich i ogłoszeń matrymonialnych. Na początku spektaklu czytają je aktorzy, by kilkanaście rozwinąć w śmieszne skecze.

Przyszli kochankowie z różnych środowisk spotykają się, przyglądają sobie, próbują wywrzeć na sobie wzajemnie najlepsze wrażenie, kuszą pozornie dramatycznymi, a najczęściej po prostu banalnymi opowieściami albo - jak para samotnych emerytów - stawiają sprawy jasno: on potrzebuje kogoś do prania skarpet, ona, wypytująca o wysokość rachunków za ogrzewanie i znak zodiaku, szuka towarzysza życia, który ją podniesie, gdy zasłabnie i upadnie. Wszyscy zakochują (lub nie), kłócą, rozstają, przeżywają rozczarowania, albo tylko dotykają na ułamek sekundy swojej prywatności i wyobcowania.

W pracowni artysty malarza spotykają się balerina i malarz portretujący kobiety wyłącznie na aktach z jabłkami. W trakcie malowania artysta po prostu zasypia, oboje są starzy i niewiele mają sobie do zaoferowania. W innej scenie operowy śpiewak spotyka się w swoim mieszkaniu z byłą członkinią ludowego zespołu tanecznego. Próbuje ją oczarować imponującym zbiorem kapci, ale kobieta nie chce wchodzić w jego życie "z butami", szuka tylko towarzystwa na wyjście do teatru. Świetna jest scena plażowa, w której poznają się późniejszy alkoholik i matka jego dwójki dzieci. Na pierwszej randce, skrępowani, zabawnie próbują przebrać się w stroje kąpielowe, starając się nie odkrywać do końca swojej intymności.

Wśród opowiadaczy historyjek z życia jest też dwójka mężczyzn - jeden z nich marzy zimą o lecie i wiejskim domu pełnym książek, a na spotkanie przynosi martwego kota, żeby pochować go w obecności drugiego człowieka, za którym tęskni.
I o tym są te historie: o rozdzierającej tęsknocie za bliskością innej osoby, barwnych, efemerycznych marzeniach zamienionych w beznadziejną szarość codzienności. Nie ma tu ciągłości opowieści, bo każdy skecz jest osobną całością. I nie ma co czekać na zaskakujący zwrot akcji, choć ostatnia historyjka dla bohaterów kończy się beznadziejnie: zanim dwoje uczestników festiwalu pieśni zainteresowanych sobą wymieni się adresami, trzeba chóralnie śpiewać finałowy hymn. Być może po prostu zaśpiewają go i rozejdą, każde w swoją stronę. Innego życia nie będzie i nie ma co czekać na cud?

Między scenkami gra i śpiewa duet męski - to banalni jak życie i przygody miłosne, artyści małych estrad z lat 70. Scenografia jest prościuteńka, niczym biografie everymanów i everywomans, uosabianych przez Łotyszy - to wielkie malowidła, na tle których rozgrywają się ich dzieje. Życiowe historie oczywiście dałoby się opowiedzieć krócej i w bardziej zwartej formie. Ale widzowie, którzy kupili konwencję, wyszli ze spektaklu zadowoleni. Mnie zdziwiło coś jeszcze: trzynaście historii pokazało tylko pięcioro aktorów. Zrobili to świetnie, za każdym razem zaskakując widzów oryginalnymi kreacjami aktorskimi.

Alvis Hermanis i Teatr Nowy z Rygi "Miłość po łotewsku", spektakl 15 grudnia 2012 w Centrum Kongresowym przy Hali Ludowej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska