„42-letni Taylor pracuje na co dzień na zapleczu NBA, gdzie w lidze NBDL prowadzi Maine Red Claws. Współpracuje z Boston Celtics, a przez ostatnie cztery sezony był drugim szkoleniowcem reprezentacji Czech. Wcześniej od 2001 roku pracował w klubach europejskich, m.in. w Ratiopharm Ulm z którym wywalczył awans do niemieckiej Bundesligi” - czytamy w komunikacie wydanym przez Polski Związek Koszykówki.
Umówmy się, dorobek Taylora na kolana nie powala. Ale czy może być inaczej? Zatrudnienie tego szkoleniowca odzwierciedla nasze położenie w światowej hierarchii jest skrojone na nasze marne możliwości, czyli słowem – leżymy i kwiczymy. I pamiętajmy, że dziś nie fatalne wyniki pierwszej reprezentacji są największym problemem polskiej koszykówki. Bolączek jest mnóstwo, a ich naprawianie powinno się rozpocząć od pracy organicznej u podstaw. Mówiąc brzydko – gdy zaoramy to, co mamy, i tak niewiele stracimy.
A jak władze PZKosz-a argumentują wybór Taylora? – To młody i ambitny trener, który bardzo dobrze zna specyfikę europejskiej koszykówki. Zależało nam na pozyskaniu szkoleniowca, który oprócz prowadzenia pierwszej drużyny, zaangażuje się także w indywidualną pracę z młodymi zawodnikami i będzie wsparciem dla trenerów kadr młodzieżowych. Jego osiągnięcia oraz wizja, jaką przedstawił zyskały, nasze duże uznanie - mówi Grzegorz Bachański, prezes koszykarskiej centrali.
Taylor to trener z konkursu, ale nie wiemy, kogo zostawił w pokonanym polu. Władze PZKosz-a na ten temat milczą. Z bardzo niepewnych przecieków wiadomo, że o statnowisko ubiegali się m.in. Rimas Kurtinaitis, Josip Vranković, Kestutis Kemzura czy Mihailo Uvalin, który otwarcie mówił, że chciałby pracować z reprezentacją.
Poprzednikiem Taylora był Dirk Bauermann. Uznany Niemiec i najsilniejszy od lat skład kadry miał dać sukces na ubiegłorocznych ME. Ale wyszła klapą. Polska została sklasyfikowana na ostatnim 24. miejscu. Mimo to PZKosz chciał, by Bauer-mann nadal był selekcjonerem. Gdy odmówił, rozpisano konkurs na nowego „narodowego”.
Jakie cele stoją przed Taylo-rem? Przede wszystkim awans do przyszłorocznych mistrzostw Europy na Ukrainie, a tam wywalczenie przepustki na igrzyska w Rio de Janeiro. Ale, ale... Kto wie, być może polskiej drużynie będzie dane zagrać na tegorocznych MŚ w Hiszpanii. PZKosz aplikował bowiem o jedną z czterech dzikich kart. Kto jeszcze?Bośnia i Hercegowina, Brazylia, Kanada, Finlandia, Niemcy, Grecja, Izrael, Nigeria, Katar, Rosja, Turcja, Wenezuela. Decyzję światowej federacji poznamy w ten weekend.
A jeśli się nie uda? – Trener powinien myśleć długofalowo i inwestować w rozwój naszych młodych, utalentowanych zawodników. Już niedługo to oni będą stanowić o sile pierwszej drużyny. Ważne, aby mieli odpowiednie wsparcie i mogli liczyć na trenera, który pokazał wcześniej, że nie boi się takich wyzwań i potrafi wykorzystać potencjał najlepszych i wkomponować w zespół młodych graczy – uważa prezes Bachański.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?