Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto tonęło w gruzach

Daniel Kulik
Wacław Cendrowicz (na zdjęciu po prawej) w powojennym Wrocławiu
Wacław Cendrowicz (na zdjęciu po prawej) w powojennym Wrocławiu fot. archiwum rodzinne Wacława Cendrowicza
Mój dziadek - Wacław Cendrowicz - przyjechał do Wrocławia w 1948 r. Chciałem się dowiedzieć, jak w oczach szesnastoletniego chłopaka wyglądało i funkcjonowało zrujnowane wojną miasto - pisze Daniel Kulik

Daniel Kulik: W którym roku i skąd przyjechałeś do Wrocławia?
Wacław Cendrowicz: To był rok 1948, a przyjechałem ze wsi Gąski leżącej koło Warki - tej słynnej z piwa.

Ile miałeś wtedy lat?
Szesnaście.

Byłeś bardzo młody. Czy to prawda, że przyjechałeś sam do Wrocławia?
Tak, była to moja pierwsza podróż pociągiem, od razu tak daleko, w zupełnie nieznane miejsce.

Jak wyglądało Twoje pierwsze spotkanie z miastem?
Wysiadłem na Dworcu Głównym. Nikt na mnie nie czekał. Musiałem mieć bardzo wystraszoną minę, bo zainteresował się mną nieznajomy. Widząc moje zagubienie, pomógł mi w dotarciu do celu, czyli na ulicę Wrońskiego, gdzie mieszkał mój brat.

Opowiedz mi coś o swoim mieszkaniu.
Budynek był w opłakanym stanie. Cały czas dokuczały mi pluskwy, zmora Wrocławia tamtego czasu. U brata miałem swój kąt, w którym stał stolik, krzesło i żelazne łóżko z siennikiem. Mieszkanie oświetlały lampy gazowe.

Siennik - co to takiego?
To rodzaj materaca. Jutowy worek wypełniony słomą, którą kupowałem na placu Nankiera, tak jak i tzw. "koszulki", czyli osłonki do lamp gazowych.

Wracając do Twojego pierwszego dnia pobytu we Wrocławiu. Na ulicę Wrońskiego dotarłeś pieszo?
Ależ nie, dojechałem tramwajem linii "0".

Jak wówczas wyglądały tramwaje?
Po pierwsze, wagony były otwarte. Na zewnątrz umocowane były uchwyty, których się łapałem, wskakując do tramwaju. Dzięki temu wsiadałem i wysiadałem, gdzie chciałem. W każdym wagonie siedział konduktor i sprzedawał bilety. Szczególnie w pamięci utkwił mi zimowy ubiór motorniczego, który kierował tramwajem, stojąc okrągły rok na otwartym pomoście. Miał on długi ciepły kożuch i ciepłe buty, tzw. "niedźwiadki".

Nie bałeś się tak wskakiwać i wyskakiwać?
Wtedy ruch uliczny był mały, a tramwaje jeździły dużo wolniej.
Teraz skupmy się na Twoich wrażeniach z pierwszych dni i tygodni pobytu we Wrocławiu.
Miasto tonęło w gruzach. Most Grunwaldzki, przez który przejeżdżałem codziennie, był remontowany i dlatego cały czas stał na barkach. Na placu Grunwaldzkim (most i plac leżą w pobliżu ul. Wrońskiego) oprócz gruzów nie było nic. W 1945 r. służył on Niemcom jako lotnisko, więc wyburzono tu wszystko.

Czym i gdzie wywożono gruz z tych sprzątanych miejsc?
Gruz wywożono na tzw. lorach. Były to przyczepy ciągnięte przez tramwaje. Tereny między obecną ulicą Metalowców do Złotnik i dzisiejszą ul. Kosmonautów to były nieprzebyte bagna, i tu właśnie wysypywano gruz.
Jeżeli już mówimy o tych rejonach miasta, opowiedz, jak wyglądały wtedy Kuźniki, Pilczyce, Kozanów i Gądów Mały.
Pola uprawne, parę budynków, pustka. Ulica Legnicka kończyła się przy lotnisku sportowym. Na tym terenie jest dzisiaj m.in. sklep "Astra".

A Muchobór Wielki, moje osiedle?
To była wieś, tak jak m.in. Muchobór Mały, Nowy Dwór, Oporów, Klecina, leżące poza obrębem miasta.

Opowiedz mi o okolicy, w której obecnie ty mieszkasz.
Krzyki były w całkiem dobrym stanie. Park Południowy naruszony działaniami wojennymi, ale mimo to piękny, tak jak ocalałe wokół niego wille. Niestety, wtedy, jak wiesz, trwała akcja "Odbudujemy stolicę", rozebrano więc wiele budynków, a uzyskana w ten sposób cegła jechała do stolicy. Tak zrobiono z budynkami przy ulicy Ślężnej. Wypalone w niewielkim stopniu, po remoncie mogły być zamieszkane.

Bez sensu, głupota.
Widzisz, na dobrą sprawę do 1956 r. wszyscy "siedzieliśmy na walizkach", mało kto z wrocławian wierzył, że zostaniemy tu na dłużej. W czasie wolnym chodziłem z kolegą na dworzec, aby patrzeć na pociągi odchodzące do Warszawy, a właściwie na pociągi, jak się wtedy mówiło - "jadące do Polski". Trwała "zimna wojna" i przynależność ziem zachodnich do Polski nie była pewna, ciągle baliśmy się zerwania zawartych traktatów.

Teraz wszystko rozumiem... Dziadku, chodziłeś do szkoły i pracy, a gdzie się bawiłeś?
Chodziłem z kolegami do kina Polonia, Warszawa, a także do kina na ul. Mikołaja. Dziś już ono nie istnieje. Głównym ośrodkiem imprez była Hala Ludowa i tereny wokół niej. Na placu Młodzieżowym często robiono potańcówki.

Gdzie był ten plac?
Na rogu Szewskiej i Oławskiej.

Jak wyglądał Rynek?
Był mocno zniszczony.

A dzisiejsze miejsce imprez młodzieżowych - Wyspa Słodowa?
Dzika, porośnięta chaszczami wyspa, którą nazywaliśmy "małpim gajem". Mieliśmy tam zajęcia sportowe SP (Służba Polsce - organizacja młodzieżowa, przyp. red.).

Czy już wtedy istniał ogród zoologiczny?
Tak, lecz zajmował raptem 1/3 obecnego terenu zoo.

A Hala Ludowa, o której już wcześniej wspominałeś, jak wyglądała?
Nie była mocno zniszczona. Niedługo po moim przyjeździe, dokładnie 21 lipca 1948 r., na terenie wokół Hali otworzono Wystawę Ziem Odzyskanych. Otwarcia dokonał prezydent Polski Bolesław Bierut, a w uroczystości uczestniczyli m.in. ówczesny premier Józef Cyrankiewicz. Był to cykl propagandowych wystaw, imprez prezentujących osiągnięcia odbudowy terenów uzyskanych przez Polskę. Lubiłem tam chodzić z racji licznych jarmarków odbywających się na terenie wystawy.
Co z jednym ze znaków rozpoznawczych Wrocławia, czyli iglicą?
Postawiono ją specjalnie na tę wystawę, często robiłem sobie zdjęcia z moimi kolegami i koleżankami pod nią. Miała być wyższa, ale niedługo po tym jak ją ustawili, tuż przed otwarciem, była burza, która uszkodziła osiem obracających się luster, znajdujących się na samym końcu konstrukcji. Zdjęło je dwóch śmiałków, którzy odważyli się tam wejść.

Dziadku, z historii wiem, że odbył się wtedy we Wrocławiu Światowy Kongres Intelektualistów, na który przybyło wiele wybitnych osób, m.in. Pablo Picasso. Może zetknąłeś się z nim?
Nie miałem wówczas świadomości, jak ważne jest to wydarzenie. Nie wiedziałem, kto to jest Pablo Picasso. Przypominam ci, byłem młodym chłopakiem z małej wsi, i już sama impreza robiła na mnie wrażenie. Liczyła się zabawa i spotkanie z innymi młodymi ludźmi, a poza tym miałem obowiązki, pracowałem i uczyłem się. Nie miałem czasu szukać sławnych osób.

Jak wyglądała dzielnica,w której znajduje się Hala Ludowa i ogród zoologiczny, czyli Biskupin?
Razem z Sępolnem i Zalesiem były najmniej zniszczonymi obszarami w mieście, nazywaliśmy je "Perłami Wrocławia". Wprowadzali się tam ludzie, którzy przysłużyli się ówczesnej komunistycznej władzy.

Kończąc naszą rozmowę - Dziadku, powiedz mi, jak w Twojej opinii wypada porównanie Wrocławia w 1948 r. z Wrocławiem w 2011 r.
Miasto było mocno zniszczone, więc nie wierzyłem, że da się je kiedykolwiek odgruzować i odbudować. Byliśmy jednak wtedy młodzi i "głodni" sukcesu. Pracowaliśmy ciężko i to dało rezultat. Oczywiście porównanie wypada na korzyść Wrocławia w 2011 r., ale nie byłoby dzisiejszego miasta bez tamtego zapału.

***
Daniel Kulik ma lat 17. Jest uczniem Liceum Ogólnokształcącego nr 15 we Wrocławiu

***
Zapraszamy wszystkich uczniów: gimnazjalistów i licealistów, choć i każdy inny autor będzie mile widziany, do tworzenia historii naszego regionu. Zostańcie historykami i dziennikarzami w jednym. Przeprowadźcie wywiad z babcią lub dziadkiem. Porozmawiajcie z nimi, jak wyglądał Dolny Śląsk 20, 30 czy 50 lat temu. Najciekawsze historie wydrukujemy, a niektóre nagrodzimy laptopami. Na prace czekamy pod adresem: "Gazeta Wrocławska", Wrocław, ul. św. Antoniego 2/4, lub: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska