Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maxim Neznayev - uciekł spod Doniecka, teraz trenuje z ciężarowcami Śląska

Jakub Guder
Jakub Guder
fot. Paweł Relikowski
Maxim Neznayev - 17-letni ciężarowiec spod Doniecka - z powodu wojny musiał uciekać ze swojego kraju. Trafił do Wrocławia. Tu szybko wzięło go pod skrzydła środowisko związane ze Śląskiem Wrocław. Już trenuje z Mirosławem Chleboszem i czeka, kiedy w nowych barwach będzie mógł wystartować w zawodach.

Kramatorsk. 150-tysięczne miasto na wschodzi Ukrainy w obwodzie donieckim. Na froncie znajduje się właściwie od kilku lat, od momentu, gdy powstały samozwańcze republiki: ługańska i doniecka. 6 marca tego roku media donoszą: „Rosjanie ostrzelali bloki w Kramatorsku. Są ofiary śmiertelne i ranni”. - Co najmniej dwóch zabitych i wiele osób rannych – informuje na Facebooku Pawło Kyryłenko, szef władz obwodu donieckiego.

To właśnie z Kramatorska uciekać musiał razem z mamą niespełna 17-letni Maxim Neznayev, ukraiński ciężarowiec, który w ojczyźnie był objęty przygotowaniami kadry narodowej do mistrzostw Europy U17 w kat. 109kg. Niestety - wojna przerwała wszystkie plany. Przez kilka dni jechali pociągiem na zachód, do Polski. Potem z granicy autobusem do Wrocławia. Tutaj zostali zakwaterowanie w centrum dla uchodźców przy ul. Grochowej, w dawnym budynku LO. Tam jedna z wolontariuszek, gdy usłyszała o jego historii, postanowiła działać. Napisała na Facebooku do Arkadiusza Michalskiego, naszego mistrza Europy z 2018 roku. Środowisko zareagowało błyskawicznie. Jeszcze w miniony piątek (18.03) do nastoletniego zawodnika przyjechał Mariusz Jędra, były prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, członek zarządu EWF (Europejska Federacja Podnoszenia Ciężarów), a potem nasz świetny przed laty sztangista, a dziś trener Śląska Wrocław Mirosław Chlebosz. Telefon odebrał też jego brat Włodzimierz, wójt Gminy Czernica, który szybko zaczął działać i błyskawicznie znalazł dla Neznayeva i jego mamy nowe lokum u rodziny w Nadolicach.

Przyjeżdżamy na Racławicką do nowej hali sportowej, której oficjalne otwarcie zaplanowano na 1 kwietnia. Z daleka widać rosłą postać, która raz za razem – niczym piórko – wynosi nad głowę ciężką sztangę. To Neznayev – ćwiczy już w zielonej koszulce Śląska Wrocław.
- On był miesiąc poza treningiem. Mówił, że chciałby wrócić już do zajęć. Zabraliśmy go więc do sali, a potem na obiad. Środowisko ciężarowe mocno się zaangażowało w pomoc. Wszyscy starają się coś zrobić – mówi trener Mirosław Chlebosz, czwarty zawodnik mistrzostw świata 1983.

Neznayev patrzy na nas niepewnie. Właściwie się nie uśmiecha, ale zgadza się porozmawiać, chociaż odpowiada zdawkowo. Mówi po rosyjsku. W tłumaczeniu pomaga Chlebosz. Dowiadujemy się, że okolice, w których mieszkał, zostały ostrzelane, że chowali się z mamą w schronach, a potem uciekali. Nie pamięta, gdzie wysiedli w Polsce. Na miejscu została jego rodzina, przede wszystkim brat. Nie zaciągnął się do armii, ale nie można się do niego dodzwonić. Ojciec chorował i zmarł jeszcze przed wojną. Neznayev marzy o starcie na igrzyskach, a jego idolem jest potężny Gruzin Lasza Talachadze, dwukrotny mistrz olimpijski w wadze superciężkiej, pięciokrotny mistrz świata.
- Czy chciałbyś wrócić do domu? - pytamy.
- Z jednej strony tak, z drugiej – nie – odpowiada krótko
- Oni cały czas są niepewni, bardzo ostrożni – mówi Mirosław Chlebosz. - Mama nie chce odstępować go na krok. Gdy chcieliśmy mu pokazać salę treningową ona ubrała się i chciała koniecznie jechać z nami. Ludzie, u których mieszkają, zaproponowali, by mieli osobne pokoje. Chcieli mieszkać razem. W towarzystwie między sobą rozmawiają szeptem – opowiada.
Na razie nastolatkowi i jego mamie udało się zorganizować najpotrzebniejszą pomoc.
- Podziękowania dla pani Małgorzaty Polniak, która już w sobotę przyjechała na salę, aby przekazać Maximowi paski, owijki oraz taśmy, które są potrzebne w naszym sporcie. Nasz były zawodnik Walerian Ganczarczyk pomógł finansowo. Ja też wrzuciłem do torby parę swoich rzeczy, żeby miał w czym trenować. Oboje mają już też przyznany numer PESEL - opowiada nam trener Mirosław Chlebosz. Jak słyszymy, to nie koniec pomocy. Ludzi dobrego serca jest wielu. - Jeśli będziemy czegoś potrzebować, na pewno napiszemy o tym na naszym Facebooku - dodaje szkoleniowiec.

Teraz czynione są starania, żeby Neznayev mógł oficjalnie startować w barwach Śląska Wrocław. Musi się na to zgodzić ukraińska federacja, z której szefem kontakt ma Mariusz Jędra. Nie powinno być z tym problemów. - Nie chodzi o reprezentowanie barw Polski, ale Śląska, żeby chłopak mógł startować w zawodach - dodaje Chlebosz. Problem jest też taki, że chociaż Ministerstwo Sportu i Turystyki zarekomendowało, by związki sportowe pomagały, jak tylko się da, ukraińskim sportowcom, to na przykład Polski Związek Podnoszenia Ciężarów nie przewiduje startów obcokrajowców w mistrzostwach Polski. - Do nazwy mistrzostw wystarczy dodać jedno słowo: „międzynarodowe”. To by załatwiło sprawę. Inaczej tacy sztangiści nie będą mogli zdobywać punktów dla klubu, a wiadomo, że klub otrzymuje dotacja za wyniki w szkoleniu dzieci i młodzieży – logicznie tłumaczy Chlebosz.

Na Ukrainie Maxim trenował nawet dwa razy dziennie. Tu będzie z tym problem, bo będzie musiał dojeżdżać pociągiem spod Wrocławia do centrum. - Być może postaramy się zorganizować mu drugie zajęcia w Gminie Czernica - myśli głośno Mirosław Chlebosz. Jak mówi - to technicznie już dobrze ukształtowany zawodnik. - U nas 17-latkowie są na podobnym poziomie. On pali się do dźwigania. Jest bardzo chętny do treningów. Chciał jak najszybciej zobaczyć naszą salę. Jego rekordy życiowe to 125 kg rwaniu 150 kg w podrzucie, całkiem przyzwoite. Pokazywał mi swoje filmiki z treningów na Ukrainie - opowiada Chlebosz i zdradza, że już odebrał telefony z innych polskich klubów, które pytały, kim jest młody Ukrainiec. - To rokujący chłopak – dodaje szkoleniowiec Śląska Wrocław.

Mama Maxima ma problemy ze zdrowie. - Tu też udało się pomóc. Znajomy lekarz wypisał jej potrzebne recepty. Wciąż jest w niej dużo lęku. Mieszkają niedaleko OSP, więc gdy usłyszała syreny, mocno się wystraszyła. Musieliśmy jej wytłumaczyć, że to nic niezwykłego - dopowiada trener Śląska Wrocław.

Czas pokaże jaka będzie ich przyszłość. Dziś sami tak naprawdę nie wiedzą, czy mają nawet do czego wracać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska