Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Ponitka pod lupą. Analiza występu, który pokonał Słowenię i Lukę Doncicia

Filip Bares
Filip Bares
KOSZYKÓWKA. Mateusz Ponitka zrobił w środę coś czego kibice oczekują od Roberta Lewandowskiego na wielkich turniejach - wygrał Polsce mecz i to jaki! Kapitan Biało-Czerwonych sięgnął po wszystkie możliwe rezerwy i poprowadził swój zespół do zwycięstwa nad broniącą tytułu Słowenią (90:87) i Luką Donciciem w ćwierćfinale mistrzostw Europy. Ponitka zdobył 26 punktów, 16 zbiórek i 10 asyst notując tym samym dopiero trzecie triple-double w historii EuroBasketu. Mecz tak świetny, że katapultował go do 2. miejsca w wyścigu po MVP całego turnieju. Jest to występ historyczny, który zostanie na długo zapamiętany, więc warto mu się bliżej przyjrzeć.

"Wszystko wskazuje na to, że w ofensywie Mateusz Ponitka będzie musiał próbować udawać Lukę Doncicia by Biało-Czerwoni odnieśli sukces."

Tak napisałem przed startem EuroBasketu, ale nie spodziewałem się jak prorocze, czy też ironiczne, mogą być te słowa. Było tak po porażce z Chorwacją (69:73) w eliminacjach do turnieju finałowego w 2025 roku. Wówczas Ponitka zdobył 26 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst i nawet to nie wystarczyło to do zwycięstwa. Przeciwko Słowenii nasz kapitan zakończył spotkanie z linijką 26/16/10 i został trzecim koszykarzem w historii, który zanotował triple-double na mistrzostwach Europy. Pięć lat temu ta sztuka udała się Rumunowi Andrei Mandache (14/10/11) , a w 1995 roku legendzie chorwackiej koszykówki i koledze Michaela Jordana Toniemu Kukocowi (15/12/11). Żaden z nich nie miał ani tylu punktów czy zbiórek co Ponitka.

- Trzecie triple-double w historii EuroBasketu? W mojej karierze pierwsze. To fajne uczucie, bo jeszcze niedawno wielu chciało mnie pozbawić kapitańskiej opaski. Nie spodziewałem się tego na EuroBaskecie. Jak masz okazję, to trzeba ją wykorzystać. To świetne uczucie. Jestem szczęśliwy, że to się udało - powiedział po meczu nasz kapitan.

Występ Ponitki ze Słowenią można porównać do klasycznych filmów z superbohaterami w roli głównej. Najpierw protagoniście się powodzi i wszystko idzie po jego myśli by po chwili znaleźć się na dnie, ale nie ważne w jakich tarapatach się nie znajdzie to wychodzi z nich obronną ręką. Schodząc do szatni po 20 minutach przeciwko Luce Donciciowi Ponitka prowadził i zespołowo i indywidualnie. Nikt, nawet największy optymista, nie mógł się tego spodziewać. W końcu Słowenia broniła tytułu i była absolutnym faworytem wśród bukmacherów (kurs 1.10), ale prowadziliśmy z nimi nawet 23-punktami i wszystko wyglądało na podejrzanie łatwe. Po przerwie nic się jednak nie układało i gdy wydawało się, że Biało-Czerwoni oddadzą zwycięstwo to nasz kapitan w iście hollywoodzkim stylu przechytrzył głównego antagonistę (sorry Luka) i doprowadził nas do celu.

Ponitka przeciwko Słowenii - kwarta po kwarcie (punkty/zbiórki/asysty)
I kwarta: 6/3/2
II kwarta: 10/4/5
III kwarta: 0/4/2
IV kwarta: 10/5/1

Pierwsza połowa w wykonaniu kapitana reprezentacji Polski to istny majstersztyk! 16 punktów, 7 zbiórek i 7 asyst mówi samo za siebie, a jeszcze więcej mówiła gra zespołu i wynik. Biało-Czerwoni prowadzili nawet 23-punktami i schodzili na przerwę prowadząc różnicą 19. Przez pierwsze 20 minut straciliśmy piłkę tylko 3 razy, wewnątrz łuku trafialiśmy z ponad 60 proc. skutecznością, a zza łuku wpadło nam aż 9 prób. Taką efektywność osiągnęliśmy dzięki Ponitce.

W III kwarcie coś jednak stanęło zarówno w naszym liderze jak i w całym zespole. Ponitka był zdecydowanie za mało agresywny, gdy jego koledzy seryjnie pudłowali. Podopieczni Igora Milicicia nie trafili żadnego z 11 rzutów zza łuku w trzeciej partii i roztrwonili prawie całą swoją przewagę i prowadzili już tylko jednym punktem (64:63).

Byliśmy gotowi na trudny mecz. Byłem zdziwiony, muszę to powiedzieć, że zagraliśmy tak świetnie w pierwszej połowie. Prowadziliśmy 20 punktami z obrońcami tytułu, nie widziałem tego wcześniej na tym turnieju. To robiło wrażenie. Słowenia ma świetnych graczy. Zaczynali presję na nas w trzeciej kwarcie. Wiedzieliśmy, że zrobią serię. Może była ona zbyt duża. Mówiliśmy o tym w szatni, żeby się nie cofnąć, tylko być odważnymi. Musimy pamiętać, że nie mamy zbyt wiele doświadczenia na tym etapie, bo nieczęsto awansujemy do ćwierćfinału - powiedział po meczu Ponitka

Jak mówi amerykańskie porzekadło "Big Time Players Make Big Time Plays In Big Time Moments " ("Wielcy Gracze Robią Wielkie Rzeczy W Wielkich Momentach") i Ponitka wziął to sobie do serca. W IV kwarcie 5. faul złapał Aleksander Balcerowski i musiał zejść z parkietu. Obolały Luka Doncic miał właśnie dołożyć do swojej kolekcji kolejny heroiczny występ, który wynosi go na piedestał, ale Polak z numerem "9" na plecach miał inne zamiary. W decydującej odsłonie Ponitka trafił dwie trójki, zdobył 10 punktów, ale przede wszystkim wyłączył z gry lidera rywali. Przy prowadzeniu 80:76 nasz kapitan wykorzystał gapiostwo obrony mistrzów Europy i fakt, że krył go Doncic. Ponitka wjechał pod kosz, zamarkował rzut, nabrał rywala i wymusił faul, który ostatecznie wyłączył go z meczu. Zagranie Profesorskie przez wielkie "P"!

Wówczas Ponitka przejął kontrolę nad meczem. Po trafieniu dwóch osobistych 29-latek przechwycił piłkę w obronie i asystował A.J.'owi Slaughterowi. Chwilę później trafił zza łuku, następnie kolejne dwa rzuty wolne i Biało-Czerwoni prowadzili już 89:80. W samej końcówce kapitan stracił piłkę przez co wprowadził trochę nerwówki, ale ostatecznie uszło mu to płazem.

- Zespół dał maksimum energii. Jestem dumny z kolegów z zespołu. Możemy wrócić do sytuacji, w której nikt w nas nie wierzył. Każdy turniej ma swojego kopciuszka. Więc teraz my nim jesteśmy - chwalił kolegów po meczu.

Środowy występ Ponitki był rodem z dzisiejszej NBA. Polak oddał 17 rzutów - 5/13 za "3" (w tym jeden rzut z połowy), 5 wjazdów pod kosz i zero prób z jakiegokolwiek innego miejsca na parkiecie. Chciałoby się rzec, że odstawił najlepszą imitację Jamesa Hardena, tym bardziej, że zaliczył triple-double.

Mateusz Ponitka pod lupą. Analiza występu, który pokonał Słowenię i Lukę Doncicia

o - rzuty trafione, x - rzuty spudłowane

Sam Doncic po spotkaniu chwalił Polaka, choć cytat, który obiegł internet jest przekłamany. Reporter zapytał się Słoweńca o to czy Ponitka mógłby grać w NBA, a on wymijająco rzucił, że nie jest dyrektorem sportowym, więc nie wie, ale być może reporter ma rację. Natomiast polskie media stworzyły swoją wersję z lekkim zmianą w wydźwięku. Nie zmienia to faktu, że Ponitka zagrał FE-NO-ME-NA-LNIE i dał lekcję pokory lepszym zawodnikom.

Czy do czegoś można porównać występ Ponitki? W polskich sportach zespołowych ciężko. Najbliżej są chyba nasi siatkarze - Małgorzata Glinka (2003) i Bartosz Kurek (2018), ale żadne z nich nie miało takiego indywidualnego, jednego spotkania jak nasz koszykarz. Sławomir Szmal nie raz był bohaterem szczypiornistów, ale to nie taki kaliber impaktu na końcowy rezultat. Miejmy nadzieję, że Ponitka jeszcze nie powiedział ostatniego słowa i może przy okazji zmotywuje Roberta Lewandowskiego do podobnego show w Katarze - myślę, że hat-trick w 1/8 finału przeciwko Francji byłby podobnym wyczynem co środowe triple-double. Dlatego pamiętajmy ten mecz, bo długo możemy czegoś podobnego nie zobaczyć, moi drodzy fani koszykówki w Polsce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mateusz Ponitka pod lupą. Analiza występu, który pokonał Słowenię i Lukę Doncicia - Sportowy24

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska