Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Złotek po wygraniu walki z covid-19: Czułem się jak wrak człowieka [ROZMOWA]

Damian Wiśniewski
Damian Wiśniewski
Polska Press
Mariusz Złotek, pochodzący z Gorzyc sędzia ekstraklasowy, opowiedział nam o trudach swojej walki z chorobą covid-19. Arbiter zmagał się z nią bardzo długo, ale teraz planuje już powrót do sędziowania spotkań.

Przede wszystkim panie Mariuszu gratulacje wyjścia z choroby. Jak się pan teraz czuje?
Teraz to już czuję się bardzo dobrze, ale wcześniej, przez jakieś 10-12 dni miałem gorączkę około 39 stopni i bardzo trudno było mi ją zbić. Później, przez ostatnie cztery dni, trzymał mnie z kolei bardzo mocny kaszel. Kiedy jednak po tych 10-12 dniach spadła mi gorączka, to zniknął także kaszel.

Był pan hospitalizowany, czy przeszedł pan to wszystko w swoim domu?
Na szczęście przebywałem cały czas w domu, ale w pewnym momencie niewiele brakowało, żebym trafił na oddział zakaźny, ponieważ dostałem skierowanie. Po kilku dniach gorączki i kaszlu lekarze zaczęli się martwić i sugerowali, że warto by jednak pojechać z tym do szpitala. Po konsultacji z jednym z kolegów lekarzy, który także jest sędzią, podjąłem jednak inną decyzję. On powiedział mi, że dopóki nie mam duszności, to mogę jeszcze jeden dzień wytrzymać. Posłuchałem go, a następnego dnia gorączka zaczęła spadać, a kaszel zaczął ustępować.

Kiedy to się w pana przypadku zaczęło? Na początku października był pan w ostatniej chwili odwołany z prowadzenia meczu o Superpuchar Polski (Cracovia pokonała w nim Legię Warszawa - przyp. red.).
Tak miałem, poprowadzić ten mecz. W poniedziałek Polski Związek Piłki Nożnej wysłał mnie na badania, we wtorek je zrobiłem, a w środę otrzymałem wynik niejednoznaczny. Trochę mnie to zdziwiło, ponieważ do tej pory jak byłem badany, to zawsze wyniki miałem negatywne.

Następnego dnia pojechałem zrobić sobie kolejne badanie i w nocy z czwartku na piątek zagorączkowałem, o czym poinformowałem Związek. Kiedy zaczynał się mecz, to dostałem wynik pozytywny (spotkanie poprowadził ostatecznie sędzia Wojciech Myć - przyp. red.).

Nie mam pewności, ale myślę, że złapałem tego wirusa podczas meczu Fortuna 1 Ligi. Prowadziłem bowiem niedługo wcześniej spotkanie Puszcza Niepołomice - Widzew Łódź i było tam sporo przypadków zakażeń. Z czterech sędziów, którzy byli na tamtym spotkaniu trzech się zaraziło i mamy takie ciche podejrzenia, że mogło do tego dojść właśnie na tamtym spotkaniu. Ale pewności oczywiście nie mam.

Jaki był pana najgorszy moment, kiedy pomyślał pan, że na prawdę zrobiło się z pana stanem źle?
Wtedy, gdy po 9-10 dniach nie mogłem zbić gorączki, doszedł kaszel, miałem dzwonić po karetkę i jechać na zakaźny. Gorączka nie spada, leki bierzesz i nic to nie daje. Wziąłem około 60 leków na gorączkę, miałem męczący kaszel i byłem praktycznie wrakiem człowieka. Kładłem się spać o godzinie 23 po wzięciu lekarstw na gorączkę, a budziłem się potem o pierwszej w nocy tak zlany potem, jak gdyby ktoś wylał na mnie wiadro wody. Sił nie miałem kompletnie. Nie byłem stanie wejść po schodach na piętro, taki byłem osłabiony.

W poniedziałek zrobiłem już jednak pierwszy trening i na razie wszystko jest w porządku zarówno z moim sercem, jak i z płucami. Udaje się to robić bez żadnych bólów. We wtorek byłem na siłowni, w środę też trochę pobiegałem. Więc na tę chwilę nie czuję, żeby się coś złego działo z moim organizmem. Jutro (w piątek - przyp. red.). zrobię wymaz, potem rentgen płuc i echo serca. Takie miałem zalecenia od lekarza.

Niektórzy z tych, którzy przeszli przez tę chorobę teraz podkreślają, że ich kondycja znacznie osłabła i teraz szybciej się męczą.
Ja jak dotąd miałem trzy sesje treningowe, w poniedziałek, wtorek i środę. Dla mnie najważniejsze było to, żeby sprawdzić, czy w ogóle będę mógł funkcjonować. Obawiałem się, że wyjdę przebiec kilometr, a mój organizm powie "no niestety Mariusz, nie masz siły, nie możesz biegać". Zalecenia dostałem takie, żeby pobiegać z małymi przerwami - kilometr biegu, potem sto metrów marszu i rozciągania. Wszystko po to, żeby nie zrobić sobie krzywdy w razie problemów z płucami i sercem. Na tę chwilę nie czuję dolegliwości czy to serca, czy płuc. Gdy zrobię badania, to będę jednak jeszcze mądrzejszy. Widzę po sobie, że fizycznie czuje się dobrze, jakby te siły do mnie wracały.

Można słyszeć opinie, że osoby wysportowane łagodniej przechodzą wirusa. U pana chyba tak nie było.
U mnie było inaczej. Tak jak mówiłem, prawdopodobnie zaraziłem się na meczu Puszcza - Widzew, który odbył się w niedzielę i byłem po nim troszkę zmęczony. W poniedziałek poszedłem na siłownię, gdzie trenowałem godzinę i dodatkowo zmęczyłem organizm. We wtorek z kolei przebiegłem dziesięć kilometrów. Pułap mojej odporności mocno przez to spadł i jak ten wirus mnie dopadł, to się tak po mnie przejechał, że przez to osłabienie tak ciężko tę chorobę przechodziłem. Tak mi to przynajmniej tłumaczą lekarze. Ja się cieszę, że przez to przeszedłem. Największemu wrogowi czegoś takiego nie życzę. Takich 10-12 dni, w których codziennie miałem gorączkę. Bardzo się pociłem, nie mogłem jeść, a potem doszedł jeszcze niesamowity kaszel.

Myśli pan o powrocie do sędziowania? Czy będzie pan musiał przejść dodatkowe testy?
Testy fizyczne przechodzimy dwa razy w roku, więc nie będę musiał ich powtarzać. Jeśli po zrobieniu badań wszystko będzie ok, to myślę, że około połowy listopada będę do dyspozycji. Myślę, że nic nie będzie stało na przeszkodzie.

Rozmawiał Damian Wiśniewski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Mariusz Złotek po wygraniu walki z covid-19: Czułem się jak wrak człowieka [ROZMOWA] - Echo Dnia Podkarpackie

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska