Wach przed galą w Kazaniu zapowiadał, że czuje się na siłach, by pokonać Powietkina. Na słowach się jednak skończyło: 36-letni „Wiking” przegrał z kretesem, prezentując się bezbarwnie i przyjmując mnóstwo trafień z rąk Rosjanina. Nie udało mu się nawet przetrwać do końca walki, jak w konfrontacji z Władimirem Kliczko, po której wykryto u Polaka doping.
Krakowianin boksował zbyt bojaźliwie i przegrał wszystkie rundy. Powietkin prezentował wszechstronne umiejętności uderzając w urozmaicony sposób, podczas, gdy Wach próbował odpowiadać jedynie pojedynczymi ciosami prostymi, których szybki i lżejszy faworyt bez problemu unikał. Przede wszystkim Polak nie podjął niezbędnego ryzyka i właściwie od początku sprawiał wrażenie pogodzonego z losem, czytaj z porażką. Rywal nie miał więc żadnego kłopotu, by tej formalności dopełnić wprowadzając kibiców w stan euforii.
Wach za występ w Rosji (w dniu jej święta narodowego upamiętniającego wyrzucenie polskich wojsk z Kremla w 1612 roku) zarobił niewiele. Zdecydowaną większość pieniędzy przeznaczył na wykupienie swojego kontraktu z rąk menedżerów Jimmy’ego Burchfielda i Mariusza Kołodzieja. Powodem konfliktu był fakt, że kontrakt na walkę z Powietkinem, jaki pokazali zawodnikowi promotorzy, znacząco odbiegał od oryginału, jaki ujawniła mu rosyjska strona. Z tego też powodu Wach promował swój występ hasłem „Walka o wolność”.
Najważniejszą stawką pojedynku w Kazaniu, oprócz srebrnego pasa WBC, było jednak prawo walki o tytuł mistrza świata tej federacji z Deontayem Wilderem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?