Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Kamiński - radykał, idealista, republikanin

Karolina Wrońska
Mariusz Kamiński
Mariusz Kamiński Piotr Smoliński
W polskiej polityce jest od wielu lat, ale chyba mało kto zna go naprawdę dobrze. Skryty, cichy, dość zimny. Ale gdy w 2014 r. Sejm głosował nad odebraniem mu immunitetu, przeciwko było nawet kilku posłów Platformy Obywatelskiej

Były szef CBA, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, twórca Ligi Republikańskiej, działacz NZS w czasach PRL. Mariusz Kamiński zaangażowany jest w politykę od swojej młodości. Teraz powrócił na pierwsze strony za sprawą nominacji na koordynatora służb specjalnych, ale przede wszystkim jako ułaskawiony przez prezydenta. Afera gruntowa, która rozegrała się w końcówce poprzednich rządów PiS zaowocowała już raz - gdy w 2009 r. ówczesny premier Donald Tusk zwolnił go z funkcji szefa CBA. Stało się to potym, gdy Mariusz Kamiński usłyszał prokuratorskie zarzuty. W marcu tego roku został przez sąd uznany za winnego przekroczenia uprawnień szefa CBA i skazany na 3 lata więzienia oraz 10-letni zakaz zajmowania stanowisk publicznych. Sąd stwierdził, że w tak zwanej aferze gruntowej Mariusz Kamiński zaplanował i zorganizował prowokację CBA, zlecił wprowadzenie w błąd Andrzeja K. i podżeganie go do korupcji. Wyrok nie był prawomocny.

Tak czy inaczej afera gruntowa już wcześniej zakończyła karierę Mariusza Kamińskiego w CBA. Po tym, jak został odwołany ze stanowiska szefa CBA, a rok później stracił uprawnienia funkcjonariusza tej służby, walczył z rządem Donalda Tuska. „Nie zalicza się pan do środowisk i osób, które służbę publiczną traktują poważnie” - napisał wtedy do premiera w liście otwartym. I oskarżył go, że „ponosi osobistą odpowiedzialność za zaniechanie walki z korupcją”. Kamiński wysłał list do premiera i mediów dokładnie w rocznicę swego odwołania ze stanowiska szefa CBA. Choć pismo jest skierowane do Donalda Tuska, Kamiński nie ograniczył się w nim do ataku na szefa rządu. Z równą swadą pisał też o swym następcy w CBA, Pawle Wojtuniku. „Brak efektów w walce z korupcją, oportunizm i nieudolność obecnego kierownictwa tej instytucji przykrywane są pustymi deklaracjami i tzw. reklama profesjonalnym milczeniem - robimy, ale nic nie możemy powiedzieć” - pisał. Kamiński wtedy nie odpuścił też Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Napisał, że agenci ABW „od miesięcy bezskutecznie usiłują nakłonić moich współpracowników do złożenia obciążających mnie zeznań”. Na koniec zapowiedział, że przekaże kwotę 127 788, 98 zł, która otrzymał jako odprawę, na rzecz powodzian.

Bo niezależnie od wszystkiego, od błędów, które można mu przypisać, Kamiński zawsze dawał się poznać jako człowiek, dla którego pieniądze i wynagrodzenia są kwotą drugorzędną. - To człowiek, który z przekonaniem i zapałem robi wszystko to, w co wierzy - charakteryzował Ka mińskiego Ryszard Czarnecki. Inny polityk Prawa i Sprawiedliwości dodaje, że były szef CBA słynie z determinacji, konsekwencji i żelaznego trzymania się zasad. - Przede wszystkim jest radykałem bez opamiętania - twierdził Paweł Piskorski, który Kamińskiego poznał ponad 20 lat temu w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów.

- Bardzo blisko współpracowaliśmy i muszę przyznać, że Mariusz posiada pewne cechy, które bardzo w czasach NZS się przydawały: jest waleczny, pryncypialny, nieustępliwy. To on podczas manifestacji prowokował drugą stronę, bo kocha zadymy - opowiadał Piskorski. Tyle że zdaniem Piskorskiego te zalety w nowych czasach są wadami. - Mariusz jest bardzo podejrzliwy, żyje w przeświadczeniu wszechobecnych spisków. Nie znosi odcieni, dla niego jest tylko czarny i biały. On zresztą chyba od maleńkości był radykałem.

W podobnym tonie mówią wszyscy, którzy go pamiętają z tamtych lat. I co ciekawe, choć dziś są po przeciwnych stronach politycznej barykady -wciąż nie potrafią o Kamińskim mówić źle.

Ale, rzeczywiście, kiedy przyjrzeć się życiu Mariusza Kamińskiego, od lat na taką właśnie opinię pracował. Syn nauczycielki i magazyniera z Sochaczewa, już w szkole średniej ruszył na barykady. Obrzucał propagandowe plakaty wydmuszkami z atramentem, biegał z ulotkami, wieszał transparenty. Wyleciał z liceum zaraz po tym, jak zatrzymała go milicja. Trafił do Liceum im. Chrobrego na warszawskiej Pradze.
Na studiach w Instytucie Historii UW Kamiński działał właśnie w NZS. - Przypominam sobie takie zdarzenia z 1988 roku: mieliśmy spotkanie krajówki i doszło do wpadki. Namierzyła nas SB, weszła do mieszkania i pilnowała. Siedzieliśmy w kółeczku na krzesłach, a za nami stali esbecy. Jedyny Mariusz zdecydował się na ucieczkę. To było mieszkanie na pierwszym piętrze, nie pamiętam, czy uciekł przez okno, czy przez klatkę schodową, ale jako jedyny chciał zwiać - wspominała kiedyś Joanna Kluzik-Rostkowska, była minister edukacji narodowej w rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz. - On ma w sobie determinację, nie boi się zaryzykować. Na nic Mariuszowi zdała się ta ucieczka, bo został schwytany, ale nie brakowało mu odwagi - dodaje posłanka. O tej odwadze ma świadczyć także to, że jako jeden z pierwszych działaczy NZS ujawnił swoje nazwisko.

Po studiach Mariusz Kamiński poszedł do Biura Bezpieczeństwa Narodowego, którym kierował Lech Kaczyński w czasach prezydentury Lecha Wałęsy. Potem do Głównego Inspektoratu Celnego, takiej wewnętrznej policji w GUC, walczył z korupcją szerzącą się wśród celników. „Przeraziła mnie skala bezradności państwa. Choć zrozumiałem też, jak wiele można zrobić niezależnie od formalnych kompetencji i wrogości otoczenia” - mówił o tym okresie w rozmowie z dziennikarzem „Polityki”. I dalej o obaleniu rządu Jana Olszewskiego w 1992 roku: „Ostatecznie straciłem złudzenia co do środowiska późniejszej Unii Wolności. Blokowanie lustracji, ujawnienia prawdy - nie mieściło mi się to w głowie”.

- Znaliśmy się wiele lat i mieliśmy dość bliskie relacje, ale po obaleniu rządu Olszewskiego ja byłem zdrajcą, on był tym, który ma takie poglądy, jakie powinien mieć każdy Polak - opowiada Paweł Piskorski.

W 1993 r. założył stowarzyszenie Liga Republikańska, a potem mu przewodniczył. Zasłynęło ono z niebanalnych sposobów uprawiania polityki. Kiedy wybuchła afera Oleksego, ludzie z Ligi weszli do Sejmu z transparentami „SLD-KGB”, jeśli trzeba było, obrzucili polityka jajami, to ludzie z Ligi Republikańskiej rozpoczęli zwyczaj przychodzenia 13 grudnia pod dom gen. Wojciecha Jaruzelskiego ze zniczami.

W 1997 r. Kamiński wszedł do Sejmu z listy wyborczej AWS, potem startował z listy Prawa i Sprawiedliwości. 5 lipca 2006 r. zrezygnował z mandatu poselskiego i członkostwa w partii. Dzień później został nominowany na pełnomocnika ds. organizacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a niespełna miesiąc później premier Jarosław Kaczyński powołał go na szefa CBA. Budynek Biura przypominał twierdzę. - Środki ostrożności były niewyobrażalne, widać było, że Kamiński ma jakieś fobie, wierzy w teorię spisku - mówi nam jeden z pracowników CBA.

Debiut Biura nastąpił blisko pół roku od momentu utworzenia. W Opolu zatrzymano prezesa spółki Kama Foods Wiesława B. oraz znanego przed laty rajdowca Roberta M. Pierwszy miał zdefraudować około 40 mln zł, a dawny rajdowiec około 100 mln zł. Ta pierwsza, ale też wszystkie późniejsze akcje zatrzymania były zwykle filmowane i przekazywane błyskawicznie do mediów, podobnie sprawa znanego warszawskiego kardiochirurga Mieczysława G. Ale też metody pracy CBA szybko wzbudziły kontrowersje, potem pojawiły się wspomniane wcześniej zarzuty.

Bronił się zaciekle, ale zawsze na zimno. W ogóle sprawia wrażenie człowieka, który stwarza dystans, chłodnego. - To zależy, z jakim nastawieniem podchodzi do człowieka. Ale rzeczywiście, wydaje się, że przy pierwszym kontakcie jest nieufny, ostrożny - mówi Piskorski. Ale już Joanna Kluzik-Rostkowska mówiła o nim zupełnie inaczej. - Dla mnie Mariusz zawsze był człowiekiem miłym, ciepłym, nigdy się przy mnie nie zdenerwował. Mówi cicho, spokojnie. Prywatnie bardzo go lubię. Pamiętam, że kiedy pojechałam na strajki do Jastrzębia, wyprowadzał mojego psa.
Ryszard Czarnecki wspomina, jak po tym, kiedy prezydent Lech Kaczyński wręczył odznaczenia państwowe ludziom NZS, poszli razem do knajpy na Starym Mieście. - Był jednym z nas. Zero wywyższania się. Skandowaliśmy piosenki z dawnych lat, pogadaliśmy o dawnych czasach. Zapewniam, że można z Mariuszem Kamińskim usiąść przy stoliku i napić się piwa - opowiada.

Symptomatyczne jest to, że gdy w czerwcu 2014 r. Sejm głosował uchylenie immunitetu Kamińskiemu, wielu posłów Platformy Obywatelskiej wstrzymało się od głosu, a nawet głosowało przeciw. Wniosek poparło tylko 216 posłów, a potrzebnych było 231. Przeciw było 160, a 43 osoby wstrzymały się od głosu.

Co ciekawe, Kamiński mało ma wrogów również we własnej partii, choć jest jednym z najbardziej zaufanych ludzi Jarosława Kaczyńskiego. Relacje Kamińskiego z samym prezesem są tajemnicze. Wiadomo, że były szef CBA ma dostęp do ucha swojego szefa, ale na Nowogrodzkiej, gdzie urzęduje prezes, Kamiński pojawia się rzadko.

Gdy w 2011 r. wrócił do PiS po krótkiej przerwie spowodowanej zarzutami, Kaczyński od razu awansował na wiceprezesa tej partii. Był to moment, gdy Prawo i Sprawiedliwość zwierało szyki i powracało do idei IV RP. Kluczową rolę odgrywał wtedy właśnie Mariusz Kamiński.

A Kamiński na dobre wrócił do politycznej gry, w momencie gdy Jarosław Kaczyński ofiarował mu miejsce na warszawskiej liście w wyborach parlamentarnych. Ale to nie rola fightera czy kamikadze została dla niego przewidziana. W pewnym momencie spekulowano, że to on jest prawą ręką prezesa. A w każdym razie, że prezes ufa mu bezgranicznie, bo choć „frakcja Kamińskiego” była spora, to jest on do bólu wręcz lojalny i nie prowadzi partyjnych gierek.

Frakcja to głównie dawni koledzy z Ligi Republikańskiej. Część jej działaczy rozpłynęła się w nowej partii, część pozostała mu wierna. Ideowy Kamiński zawsze mógł liczyć na swych pretorian. Zwłaszcza w trudnych dla partii sytuacjach, taki jak słynna afera madrycka z udziałem Adama Hofmana, Mariusza A. Kamińskiego i Adama Rogackiego. - Cała ta sprawa jest dla nas głęboko zawstydzająca. Jestem zszokowany, że mogło dojść do tego typu nadużyć. Wstydzę się za swoich kolegów. To jest żenujące, bo powinniśmy oczekiwać, że posłowie są ludźmi rzetelnymi, elementarnie uczciwymi. Wśród posłów jednak znajdują się ludzie, którzy nadużywają możliwości i władzy - mówił wtedy.

Ale nie bawił się w partyjne gierki. Jego głównym celem był powrót do służb, a warunek tego był - dojście PiS do władzy.

To właśnie się stało, Kamiński dopiął swego - w nowym rządzie Beaty Szydło będzie zajmował się koordynacją służb specjalnych. To nie znaczy jednak, że uda mu się uwolnić od afery gruntowej i skutków ułaskawienia, do którego doszło przed uprawomocnieniem się wyroku.

Kamińskiemu to nie przeszkadza. Zrealizował swój pierwszy polityczny cel, teraz będzie realizował drugi - budowanie IV RP.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mariusz Kamiński - radykał, idealista, republikanin - Portal i.pl

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska