Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maria Sadowska: Robię wiele rzeczy naraz. I uważam, że to jest moja zaleta [WYWIAD]

Robert Migdał
Na płycie "Jazz na ulicach" Maria Sadowska (na zdjęciu) zaśpiewała z Urszulą Dudziak
Na płycie "Jazz na ulicach" Maria Sadowska (na zdjęciu) zaśpiewała z Urszulą Dudziak fot. Sony Music Polska
Maria Sadowska to kobieta orkiestra. Wokalistka, reżyserka, kompozytorka, a ostatnio jurorka show "The Voice of Poland". Nam opowiada m.in. o tym, co jej daje energię w życiu oraz o śpiewaniu z Urszulą Dudziak.

Pani najnowsza płyta "Jazz na ulicach" jest bardzo energetyczna. Wprowadziła mnie w dobry nastrój. Idealnie obudziła po zimie do życia.
I tak miało być. Bo ta płyta jest dla mnie powrotem do beztroskiej radości, do bycia dzieckiem, które się bawi swoimi ulubionymi zabawkami.

Skąd ten optymizm? Skąd ta pozytywna energia?
To wynik wielu dobrych rzeczy, które się ostatnio wydarzyły w moim życiu: sukces filmu "Dzień Kobiet", spotkania z publicznością na koncertach, masę energii dała mi moja córeczka, od uczestników programu "The Voice of Poland", w którym jestem trenerką, dostałam morze młodzieńczej radości. Poczułam się młodsza. (śmiech)

No, taka stara to Pani nie jest. Bez przesady. Rocznik 1976.
Jednak oni są sporo młodsi ode mnie (uśmiech). Dużo tej dobrej energii dostałam również dzięki podróżom po całym świecie z "Dniem Kobiet". Na płycie słychać moją radość z tego, że ten film zaistniał nie tylko w Polsce, z tego, co mnie spotkało podczas pobytów w innych stolicach. Mam teraz, jak pan widzi, radosny moment w życiu.

I film, i muzyka, i telewizja. Którą drogę wybierze w życiu Maria Sadowska? Która droga będzie główna, a jakie będą poboczne?
Miałam takie momenty w życiu, gdy sobie mówiłam: "No dobrze, dobrze, muszę się zdecydować, muszę robić tylko jedną rzecz", ale jak pokazuje życie, to się zupełnie nie udaje w moim przypadku. Doszłam do tego, że to, że robię wiele rzeczy naraz, jest po prostu moją zaletą. Wszystkimi drogami chcę jechać. Nie chcę wybierać tylko tej jednej, jedynej. Dla mnie cudowna jest ta wolność, że w każdej chwili mogę skręcić i jechać dowolną drogą.

Patrząc na to, co Pani robi, to nie musi się Pani obawiać zarzutów, że rozmienia się na drobne, że gdy robi Pani jedną rzecz dobrze, inne na tym cierpią.
Bo ja wkładam bardzo dużo pracy we wszystko, co robię. W moim przypadku jest tak, że te wszystkie dziedziny sobie nawzajem pomagają. To, że jestem muzykiem, pomaga mi w byciu reżyserem, bycie reżyserem bardzo mi pomaga mi być ciekawszym, dojrzalszym muzykiem. Te dziedziny, które uprawiam, wzajemnie się inspirują i jednocześnie mi dają dystans do tego, co robię. Bo gdybym była tylko filmowcem, to bym teraz, po zrobionym filmie leżała i odpoczywała, a tak - pracuję, robię coś nowego, robię muzykę.

Mówi Pani muzyka - film, film - muzyka. To po co Pani to jurorowanie w "The Voice of Poland"?
Przyjęłam zaproszenie do tego programu, ponieważ kocham przygodę, kocham, kiedy sporo się wokół mnie dzieje. Żadnej przygodzie staram się nie mówić "nie". Bardzo dużo się uczę w tym programie - dużo zyskuję jako reżyser, uczę się szybkiego podejmowania trudnych decyzji, z czym do tej pory zawsze miałam problemy, a tutaj musiałam się z tym zmierzyć. No i przyznam też, że mam takie poczucie - choć być może to zabrzmi bardzo górnolotnie - misji. Reprezentuję gatunek muzyki, którego jest dość mało w polskich mediach, i mimo że program jest bardzo roz-rywkowy, to udaje mi się sporo tej innej, "mojej" muzyki do niego przemycić. Poza tym czerpię olbrzymią przyjemność z przekazywania swojej wiedzy innym.

O, pani nauczycielka...
Całe życie uczyłam się od innych, dostawałam coś od innych i może właśnie przyszedł taki moment, żebym ja podzieliła się swoją wiedzą z innymi. Czuję, że teraz mogę ten dług spłacić. Poza tym muszę się panu przyznać, że mam również wykształcenie pedagogiczne, skończyłam rytmikę. Mam więc papier na to, że mogę uczyć (uśmiech).

O proszę. Jednak. A czy można zaryzykować stwierdzenie, że jest Pani szczęściarą w życiu? Bo za co się Pani weźmie, to się Pani udaje - i w muzyce, i w filmie.
Ale muszę powiedzieć, że jest to wypracowane szczęście. Łatwo mi to nie przyszło. Gdyby tak prześledzić moją artystyczną drogę, to widać, że dopiero teraz odnoszę te duże sukcesy zawodowe, na które wiele, wiele lat pracowałam. Od dziecka praktycznie. Bardzo długi czas byłam przyzwyczajona do tego, że udają mi się pewne rzeczy, ale nie były to nigdy takie pełne zwycięstwa. Przeszłam też falę zarzutów, że nie umiem się zdecydować na to, co chcę robić w muzyce, że za bardzo różnorodne są te moje płyty. A teraz, dziś, czuję się naprawdę superszczęściarą, bo spełniło się mnóstwo moich wielkich marzeń, choćby takich, jak zaśpiewanie na płycie "Jazz na ulicach" w duecie z Ulą Dudziak.

No właśnie. Wielka gwiazda.
Ula była dla mnie zawsze ogromną inspiracją, ja uwielbiam śpiewać scatem, lubiłam i lubię traktować głos jak instrument. Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafią fantastycznie improwizować, bo improwizacja to jest wielka wartość w muzyce. Kto to potrafi, to jest uwolniony ze wszelkich muzycznych łańcuchów. I taka jest Ula.

Klasyka. Królowa jazzu.
Jestem dumna z tradycji polskiego jazzu i chciałabym, żeby to było słychać na mojej płycie. Staram się nawiązywać swoją twórczością do polskich tradycji, które są naprawdę świetne i absolutnie światowe. Dla mnie to są korzenie, z których bardzo chętnie czerpię, bo mimo że lubię być nowoczesna - jedną nogą jestem w technologii, krok do przodu, to drugą nogą lubię być w przeszłości, w starym, dobrym, polskim jazzie.

Mówi Pani o tych nowoczesnych brzmieniach, nowoczesnym jazzie. Rzeczywiście, tego tradycyjnego jazzu, klasycznego, takiego z zadymionych lokali mało słychać na tej Pani płycie.
Bo ja chcę nowocześnie myśleć o muzyce. Robiąc tę płytę, myślałam o jazzie jako o muzyce tanecznej, bo on przecież był kiedyś, w czasach, kiedy nie było dyskotek, muzyką bardzo rozrywkową, taneczną.

Myśli Pani, że ta nowa forma podania jazzu spowoduje, że zainteresuje się nim większe grono słuchaczy, że już nie będzie taki tylko dla wąskiej grupy ludzi?
Mam taką wielką nadzieję. Bo na "Jazzie na ulicach" są bardzo popowo brzmiące piosenki, które łatwo zanucić, zaśpiewać. Nie trzeba być bardzo osłuchanym w jazzie, żeby tę płytę zrozumieć, polubić. Jak sama nazwa wskazuje, mam nadzieję, że uda mi się wyprowadzić jazz na ulice.

Piosenki nagrywaliście od razu w całości, bo śpiewała Pani z grającymi w studiu muzykami i nie było potem żadnego czyszczenia utworów, poprawiania, podciągania przez komputer. Jak zdarzyły się jakieś błędy w czasie nagrania, to można je usłyszeć na płycie.
Wyszłam z założenia, że nawet jak będzie jakieś niedociągnięcie, to będzie to tylko na plus dla tej płyty, bo będzie prawdziwe. Muzyka musi być ludzka. Perfekcyjność, która opanowała teraz świat, czy to w muzyce, czy w filmie, zabiera im serce, zabiera prawdę. Kiedyś godzinami siedziałam nad każdym dźwiękiem, cyzelowałam go, chciałam być potwornie perfekcyjna w każdej piosence. Teraz stwierdziłam, że to kompletnie bez sensu, bo przecież ludzie nie są perfekcyjni w tym, co robią - no, chyba że jest to Perfekcyjna Pani Domu (śmiech).

Rozmawiał Robert Migdał

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska