Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcinowo urzekło dolnośląskich olimpijczyków, gościa z Francji również (ZDJĘCIA)

Wojciech Koerber
Z harmonią Marian Kowalski. Z lewej Mieczysław Łopatka, z prawej Antoine Bruyas.
Z harmonią Marian Kowalski. Z lewej Mieczysław Łopatka, z prawej Antoine Bruyas. Mariusz Jędra
Mieczysław Łopatka był w piątek gościem, ale i gospodarzem. Odwiedził go Antoine Bruyas, kolega, z którym w 1973 roku sięgnął po mistrzostwo Francji.

Na Dolnym Śląsku mamy najwyraźniej kolejne centrum olimpijskie. Otóż w piątek 22. już „Spotkanie po latach” dolnośląskich olimpijczyków zorganizowano w Marcinowie koło Trzebnicy, gdzie sportową delegację podjęto w tamtejszym „Małym Muzeum Ludowym u Kowalskich”. Twórca i właściciel tego urokliwego miejsca, Marian Kowalski, to prawdziwy pasjonat, w swoim skansenie przechowuje m.in. samochód, który zagrał w serialu „Czterej pancerni i pies”. Ma też karuzelę, na którą wsadził olimpijczyków i zna mnóstwo innych chwytów, dzięki którym tego muzeum nie chce się opuszczać. A syn pana Mariana - Tomasz to w skali ogólnopolskiej jeszcze bardziej znana persona. To on właśnie wygrał program „Must be the music”, a później uległ fatalnemu wypadkowi na motocyklu, po którym musi się poruszać na wózku inwalidzkim. Dalej jednak koncertuje.

W Marcinowie pojawił się również osobliwy gość Mieczysława Łopatki - Francuz Antoine Bruyas. Otóż po igrzyskach w Monachium (1972) obecny szef Regionalnej Rady Olimpijskiej kontynuował karierę we francuskim mieście Montbrison, a z tamtejszym Basket Clubem zdobył w 1973 roku mistrzostwo kraju. Najczęściej asystował mu wówczas wspomniany Druyas, rozgrywający, rocznik 1942. To były reprezentant Francji, który kilka dni temu przyleciał do polskiego kolegi w odwiedziny.

- Zresztą przyleciał z niemałymi problemami - wyjaśnia Mieczysław Łopatka. - Z powodu strajku Lufthansy nie było możliwości podróży przez Frankfurt, mimo wykupionych biletów. W czwartek Antoine dostał jednak sygnał, że może polecieć przez Monachium i tak właśnie zrobił. Odebrałem go z lotniska we Wrocławiu i można powiedzieć, że wspólnie przeżyliśmy paryską tragedię. Zresztą on świetnie poznawał miejsca w pobliżu Stade de France, pokazywane w telewizji, bo w latach 90. mieszkali w tej dzielnicy jego córka i syn, wtedy studiujący w stolicy Francji - dodaje.

I jak z francuskim u prezesa Łopatki po tylu latach? - Na szczęście co jakiś spotykałem wcześniej francuskich znajomych, więc jakiś kontakt z językiem był. Pokazałem swojemu gościowi Halę Ludową, gdzie w 1963 roku zostaliśmy wicemistrzami Europy, odwiedziliśmy też operę i Narodowe Forum Muzyki, a na Rynku widzieliśmy opuszczoną do połowy masztu francuską flagę, co było wzruszające i dla niego, i dla mnie - dodaje Mieczysław Łopatka, czterokrotny olimpijczyk od Rzymu (1960) po Monachium, gdzie terroryzm również się ujawnił, próbując ugasić znicz. Na szczęście jednak bezskutecznie.

Wszyscy podkreślali, że w Marcinowie fajnie jest. Francuz też.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska