Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mandziejewicz: Pamiętam jak w 85' pokonaliśmy Legię we Wrocławiu 3:0 [WYWIAD]

Jakub Pęczkowicz
Zbigniew Mandziejewicz (z prawej). Wrocław, stadion przy ul. Oporowskiej. Wiosna 1989
Zbigniew Mandziejewicz (z prawej). Wrocław, stadion przy ul. Oporowskiej. Wiosna 1989 Archiwum Gazety Wrocławskiej
Ze Zbigniewem Mandziejewiczem, który w przeszłości grał i w Śląsku Wrocław (1983/93) i w Legii Warszawa (1993/96), a teraz chętnie poprowadziłby jakiś zespół zarówno z ekstraklasy, jak i niższych lig, rozmawia Jakub Pęczkowicz

Obserwował Pan przygotowania Śląska Wrocław do rundy wiosennej. Jakie spostrzeżenia się nasuwają przed wznowieniem rozgrywek?
Według mnie Tadeusz Pawłowski zbudował na tyle dobry zespół, że w czwartek zobaczymy pokaz dobrego futbolu w wykonaniu jego zawodników. Śląsk będzie gospodarzem, zagra przed własną publiką. To może być atut. Trzeba pamiętać, że Legia za kilka dni ma bardzo ważne spotkanie w europejskich rozgrywkach z Ajaksem Amsterdam i na nim musi się skupić przede wszystkim.

Zimą do wrocławskiego zespołu dołączyło kilku zawodników. Może Pan jakoś ocenić te transfery?
Nie widziałem tych chłopaków osobiście, więc średnio mam podstawy do tego. Jeśli jednak Tadeusz podpisał się pod tymi nazwiskami, to znaczy, że wiąże z nimi nadzieje i coś wartościowego widzi w tych piłkarzach. Jeśli im ufa, to mogą to być trafione transfery. Stworzą konkurencję w drużynie i ona będzie walczyć o jak najwyższe cele.

Niektórzy twierdzą, że bez Sebastiana Mili będzie ciężko. Pan też myśli, że jego strata negatywnie odbije się na grze drużyny w nowej rundzie?
Nie ukrywam, że jestem jego fanem. Zawsze to mówiłem, ale bez przesady z tymi stwierdzeniami. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych i tutaj też tak jest. Życzę Sebastianowi wszystkiego dobrego w nowym klubie, a Śląsk dobrze wiedział co robi. Jeśli go puścili, to znaczy, że byli na to przygotowani. Oczywiście trzeba być w środku, w klubie, żeby lepiej znać wszystko, ale według mnie nie jest tak, że sobie nie poradzą. Sebastian Mila był w tym klubie kimś, od kogo dużo nauczyć mogli się młodzi zawodnicy. Teraz trzeba go zastąpić i to jest coś co powinno zmobilizować wielu piłkarzy.

Zastąpić ma go Słowak Peter Grajciar, chociaż trener Pawłowski nie chce ich porównywać, by nie robić na nowym niepotrzebnej presji.
Ma rację. Ja też nie lubię porównań. Nie ma dwóch takich samych zawodników. Każdy ma swoje plusy i minusy. Może jakieś minusy Mili u Grajciara są plusami. Jeszcze tego nie wiemy. Wszystko się okaże za jakiś czas. Niech trochę pogra i wtedy go ocenimy. Może okaże się dobrym następcą.

A jak Pan zareagował na doniesienia, że Marco miałby przenieść się do Lecha Poznań?
Nie jestem na tyle kompetentny, żeby się wypowiadać na ten temat. Słyszałem jednak, że sam zawodnik zdementował pogłoski o całej sprawie. Sądzę, że to była tylko plotka. Uważam, że Lech nie rozmawia z Paxiao. To jest na tyle poważny klub, że jeśliby się decydował na jego pozyskanie, to zadeklarowałby to otwarcie. Nie będę szerzej tego komentował, ale jeśli faktycznie chciałby odejść, to nie można mu łamać kariery.

Wydaje się, że jeśli latem odejdzie, to Śląsk ma już zmiennika. Zimą doszedł kolejny Słowak Milos Lacny. W dotychczasowych sparingach zaprezentował się ciekawie.
Tutaj też trzeba zachować spokój. Dajmy mu czas. Niech spokojnie pogra do końca sezonu i wtedy stwierdzimy, czy ciekawy, czy nie.

Pewne jest jednak to, że Śląsk ma teraz większe bogactwo jeśli chodzi o atak. Pojawiły się głosy i zapytania o grę na dwóch napastników. Trener mówi, że na takie rozwiązania jeszcze nie jest czas. Poza tym Marco Paixao jest po kontuzji. Ostatnio z dwoma piłkarzami w napadzie zespół grał za Ryszarda Tarasiewicza. Jak Pan ocenia cały pomysł?
Jak będzie grał Śląsk to zależy od trenera Pawłowskiego, więc proszę jego pytać. Ja mogę tylko powiedzieć, że chciałbym oglądać widowiskową piłkę i wiele bramek tej drużyny. Jeśli tak będzie to niech gra nawet na jedenastu z przodu. Ja się nie zastanawiam nad takimi rzeczami, bo nie prowadzę tego klubu. Tadeusz Pawłowski decyduje jak sobie radzić. Pewnie też o tym myślał.

Taka ultra ofensywa nie miałaby sensu w spotkaniu z Legią, która ma jedną z lepszych, jak nie najlepszą obronę w ekstraklasie?
Wie Pan, Legia generalnie cały zespół ma bardzo dobry co pokazują ligowe wyniki i z nimi trzeba zagrać mądrze, a nie nastawiać się na wymianę ciosów. Jak już wspominałem, w Warszawie wierzą, że za chwilę jest bardzo ważne spotkanie z Ajaksem. Śląsk gra u siebie i musi prowadzić grę. Kluczem do sukcesu może się okazać posiadanie piłki. Przeciwnik wtedy będzie więcej biegał i się bardziej męczył popełniał błędy.

Czyli lepiej umiejętnie i stopniowo korzystać ze swojej artylerii niż wystawiać przeciwko silnemu przeciwnikowi wszystkie działa jakie się ma?
Ja wiem, że każdy woli oglądać otwartą grę, gdzie co chwilę piłka jest w innym polu karny, ale to nie ta liga. Jakaś drużyna tak zagra, przegra mecz, a potem wy dziennikarze macie pretensje i pytacie co się stało. Jesteście trochę jak taki zarazek (śmiech). Więcej spokoju. Podzielam pogląd trenera. Niech uczy tej ofensywnej gry powoli, a jak ma zdolnych ludzi w drużynie, to efekty przyjdą. Charakter zespołu kreuje się sumienną pracą. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, to ta drużyna pokaże pełnię swoich możliwości.

A propos możliwości, to według Pana lepiej zimą kadrę uzupełnił Śląsk Wrocław czy Legia Warszawa?
Wiadomo, że w tym względzie wszystko zależy głównie od pieniędzy. Budżet warszawskiego zespołu jest większy i pozwala na większą swobodę. Liczą się jednak bardziej czyny niż słowa, więc jeśli chodzi o zimowe wzmocnienia, za jakiś czas dowiemy się kto dokonał lepszych. Nie ma co się jednak oszukiwać i obecnie Legia gra o inne cele niż Śląsk.

O jakie cele gra Legia?
Legia jest w 1/16 Ligi Europy i chce grać dalej. W Warszawie chcieliby awansować do Ligi Mistrzów i powtórzyć mistrzostwo Polski.

A Śląsk?
Śląsk chce gonić Legię i również sięgać jak najwyżej, ale w następnym roku.

Wybiera się Pan osobiście na czwartkowy mecz?
Tak, wybieram się.

I komu będzie Pan kibicował?
Już to kilka razy mówiłem. Będę kibicował dobremu futbolowi. To mnie interesuje.

Wielokrotnie był Pan w szatni Śląska przed meczem z Legią i odwrotnie. Gdzie się bardziej mobilizowano na mecz z rywalem?
To nigdy tak nie było. Nie można tak mówić, że na tych mobilizujemy się bardziej, a na tych mniej. Każdy mecz jest inny, ale równie ważny. Jakieś emocje zawsze były przed spotkaniami, to fakt. Czy się grało z Górnikiem Zabrze, czy z GKS-em Katowice, czy Widzewem, gdzie kiedyś było wielu reprezentantów Polski. Natomiast nikt nikogo nie musiał dodatkowo mobilizować. To jest codzienność, nasza praca. Inaczej jak ktoś ma okazję rozgrywać finał Ligi Mistrzów.

Który mecz Śląska z Legią z Pana udziałem najbardziej zapadł w pamięć?
Wiele ich było, więc ciężko wytypować konkretny. Przypomina mi się jak jesienią 1985 roku wygraliśmy z warszawską drużyną we Wrocławiu 3:0.

Na co dzień co Pan teraz porabia?
Jestem otwarty na każdą propozycję trenerską. Zarówno z ekstraklasy, jak i pierwszej ligi.

A gdyby ktoś zadzwonił z drugiej?
To też.

Rozmawiał Jakub Pęczkowicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska