Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy mistrza oraz wicemistrza świata na żużlu

Wojciech Koerber
- Dziękuję mojej rodzinie, mamie, tacie, braciom. A żeby wszyscy wiedzieli, jaka jest historia, to jeszcze dedykuję ten złoty medal córce. Ona też chciała, żebym został mistrzem świata! - to słowa, które Tomasz Gollob wypowiedział w sobotni wieczór z murawy stadionu Polonii po kończącej tegoroczny cykl bydgoskiej Grand Prix Polski.

W obecności kamer, a także blisko 19 000 ludzi na trybunach. Ani słowa o żonie Brygidzie, która dzień wcześniej obchodziła imieniny, a z którą na dniach czeka mistrza sprawa rozwodowa. Ta historia to... już historia.

Przed zawodami Gollob nie stąpał twardo po ziemi. Nie dlatego, że tytuł miał już w garści, chciał przecież bawić publiczność. Po prostu nie był w stanie po środowym upadku na motocrossie. By podjąć rękawicę, przyjął środki przeciwbólowe i w pierwszym wyścigu koncertowo ograł jeszcze Hansa Andersena. W drugim nie zabrał się ze startu, rzeczywiście notując defekt pod taśmą, w trzecim zdefektowała już prawa noga (z zerwaną torebką stawową), ta ważniejsza dla żużlowca.
Na wejściu w drugi łuk, będąc na końcu stawki, mistrz powiedział pas. Chwilę później widać było, jak fizjoterapeuta Jerzy Buczak (ten od szczypiornistów Bogdana Wenty) pomaga rozcinać plastry z solidnie otejpowanej nogi.

- Prawa noga kieruje motocyklem po łuku. Chyba zerwałem już wszystko, mam pękniętą kość śródstopia. Przepraszam, chciałem bardzo dla was pojechać, nie dało się. Wybaczcie, ale jestem mistrzem świata - tłumaczył wzruszony champion. Później żartował już sobie w parkingu z sześciokrotnym mistrzem świata Tonym Rickardssonem. Przy pomocy menedżera i tłumacza Tomasza Gaszyńskiego, bo w angielskim mistrzowskiej klasy jeszcze Gollob nie osiągnął. Płynnie i z lekkością porusza się w nim za to Jarosław Hampel, który stoczył zwycięski bój o srebro z Jasonem Crumpem.

Choć po prawdzie był to pojedynek słabego ze słabszym. Gdy wszyscy katapultowali się po trzy punkty z ewidentnie najkorzystniejszego czwartego pola, jedynie Australijczyk kończył spod płotu ostatni. Gdy miał do wyboru odkręcić gaz bądź zamknąć, czynił to drugie. Był pasywny, a do tego nie przypominał wściekłego rudzielca z lat poprzednich. Po trzeciej serii startów, gdy na koncie miał dwa oczka, stał w boksie uśmiechnięty. To przecież poszukiwacz złota, nasycony zresztą w tej materii (trzy tytuły). Srebro czy brąz - nie miało to zatem większego znaczenia. Dla Hampela z kolei różnica była ogromna. O ile Crump nie schodzi z podium IMŚ od 2001 roku (10 lat na topie!), o tyle Mały jechał po swój pierwszy krążek IMŚ. I bez wątpienia dokonał rzeczy wielkiej, skoro przez cały sezon startował z "13" na plastronie. A teraz dostanie "2". Rzadko zdarza się taki progres, choć przed rokiem Emil Sajfutdinow wywalczył brąz jako debiutant.

- Jason jechał słabo, więc ja też musiałem, żeby trzymać publiczność w napięciu - żartował Polak po 17. biegu, w którym zapewnił sobie srebro. Dwaj nasi na czele to historyczne wydarzenie, lecz stało się również to, co zapowiadaliśmy - mamy trzech biało-czerwonych w czwórce, o co zadbał Ryszard Holta.

Holta to jednak przyszywany Polak, a żałować możemy jednego - że stałym uczestnikiem tegorocznego cyklu nie był Janusz Kołodziej. Bo wtedy mielibyśmy trzech chętnych do srebra. I pewnie całe podium nasze. Może za rok, o ile Koldi otrzyma jedną z czterech dzikich kart. A należy mu się jak nikomu innemu. Nasza propozycja jest taka: Emil Sajfutdinow (wiadomo - kontuzja), Nicki Peder-sen (trzykrotny champion, gwarancja krwi, adrenaliny, dobrych oraz złych emocji), Andreas Jonsson (taka szansa mu się należy) i Kołodziej właśnie - w tym roku nie tylko efektowny, ale też do bólu skuteczny. A stylem jazdy mocno przypominający Marka Lorama, jedynego triumfatora Grand Prix, który sięgnął po złoto bez żadnego turniejowego zwycięstwa (2000 rok - 6 rund). A póki co, pewniaków mamy jedenastu. Pierwsza ósemka zakończonego cyklu oraz pierwsza trójka Grand Prix Challenge z duńskiego Vojens: Artiom Łaguta (Rosja), Fredrik Lindgren i Antonio Lindbaeck (obaj Szwecja).

GP Polski: 1. Jonsson (Szwecja) 16 (0,3,0,3,2,2,6), 2. Harris (W. Brytania) 13 (0,3,1,0,3,2,4), 3. Kołodziej 14 (1,2,3,2,1,3,2), 4. Holta 12 (2,1,2,3,1,3), 5. Pedersen (Dania) 13 (2,3,3,2,2,1), 6. Hancock (USA) 12 (3,2,2,3,1,1), 7. Lindgren (Szwecja) 11 (2,2,3,1,3,0), 8. Protasiewicz 8 (0,3,3,2,0,0), 9. Zetterstroem (Szwecja) 7 (3,2,2,0,0), 10. Andersen (Dania) 7 (1,1,2,0,3), 11. Holder (Australia) 7 (1,1,1,2,2), 12. Crump (Australia) 6 (1,1,0,1,3), 13. Hampel 6 (2,0,1,1,2), 14. Woffinden (Wielka Brytania) 4 (0,0,1,3,0), 15. Bjerre (Dania) 4 (3,0,0,1,d), 16. Gollob 3 (3,d,d,-,-), 17. Mroczka 1 (1), 18. P. Pawlicki 0 (0).

Klasyfikacja końcowa GP 2010 (11 rund): 1. Gollob 166, 2. Hampel 137, 3. Crump 135, 4. Holta 109, 5. Hancock 107, 6. Harris 107, 7. Bjerre 106, 8. Holder 97, 9. Jonsson 94, 10. Pedersen 91, 11. Lindgren 87, 12. Andersen 86, 13. Zetterstroem 74, 14. Woffinden 49, 15. Sajfutdinow 33, 16. Kołodziej 26, 17. Watt 19, 18. Protasiewicz 13.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska