Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamrot: Chrobry już zawsze będzie częścią mnie

Marcin Kaźmierczak
Ireneusz Mamrot jest najdłużej pracującym szkoleniowcem w jednym klubie na szczeblu centralnym
Ireneusz Mamrot jest najdłużej pracującym szkoleniowcem w jednym klubie na szczeblu centralnym FOT. PIOTR KRZYZANOWSKI
W środę 16 grudnia minęło pięć lat, odkąd trener Ireneusz Mamrot zasiadł za sterami Chrobrego Głogów. Przeszedł w tym czasie z tym dolnośląskim klubem drogę od trzeciej do pierwszej ligi.

Szkoleniowiec „pomarańczowo-czarnych” jest najdłużej pracującym w jednym miejscu trenerem na szczeblu centralnym. Do Głogowa przeszedł w grudniu 2010 roku z Polonii Trzebnica, w której spędził większość swojej kariery. - Choć graliśmy w jednej lidze, to już wtedy tak naprawdę były to dwa inne światy. Dla Chrobrego ta trzecia liga to było zdecydowanie za mało, a dla Trzebnicy, co mówiłem już wtedy, to był szczyt możliwości i pokazały to późniejsze lata - wspomina Ireneusz Mamrot.

Dla zarządu Chrobrego cel był wtedy jeden. Wyjście z trzecioligowego marazmu i awans do upragnionej od wielu lat drugiej ligi. Przyszłość pokazała, że miał to być tylko pierwszy krok. - Ten awans był wtedy obowiązkiem - mówi trener. - Późniejsze sukcesy to też nie był przypadek. To nie było robione na hura, tylko powoli, sukcesywnie i z rozmysłem. Każdy wykazywał należytą cierpliwość i koniec końców skończyło się to pierwszą ligą dla Chrobrego, a choć nigdy nie jest tak, że gdy są pieniądze, to jest awans, to trzeba powiedzieć jasno, że w drugiej lidze budżet mieliśmy na środek tabeli. Trzeba więc szanować to, co mamy, bo bardzo długo trzeba było na to pracować - kontynuuje.

Pięć lat tzw. ery Mamrota przyniosło sporo zmian, nie tylko jeśli chodzi o pierwszy zespół. - Największą zmianę przeszło szkolenie młodzieży. Przede wszystkim pięć lat temu było mniej grup, ale ta ilość przeszła też w jakość. Powstała akademia, od września współpracujemy ze szkołą mistrzostwa sportowego. Wszystko powoli wygląda tak jak powinno i idzie w dobrym kierunku, choć oczywiście lepiej, gdyby to było robione bardziej dynamicznie, ale wiadomo, że wszystko jest uzależnione od finansów - zauważa Mamrot.

W ostatnich miesiącach o głogowskim klubie zrobiło się głośno w całej Polsce. - Ostatnią rundą, pomimo pewnego niedosytu, sprawiliśmy, że w całym kraju mówi się dobrze o Chrobrym. Ma to jednak pewne minusy. Do drugiej ligi było o tyle dobrze, że przez brak tej medialności nie traciliśmy tylu dobrych zawodników. Pierwsza liga jest znacznie mocniej obserwowana przez skautów. To sprawiło, że najpierw odszedł Karol Danielak, później Damian Piotrowski. Teraz blisko odejścia jest Damian Byrtek. W takich sytuacjach musimy szukać nowych zawodników, a nie mamy nie wiadomo jakiej puli pieniędzy na to, by sprowadzać już gotowych piłkarzy - wyjaśnia trener.

Chrobry bez wątpienia jest klubem, do którego zawodnicy przychodzą, by się wypromować i dostać szansę na karierę w ekstraklasie. - Przede wszystkim przychodzą do nas młodzi chłopcy, którzy u nas się rozwijają i później odchodzą wyżej. Wyjątkiem był jedynie Damian Piotrowski, którzy przyszedł już jako ukształtowany zawodnik, ale z nim była o tyle specyficzna sytuacja, że to chłopak stąd. W Głogowie pracujemy dobrze, a przede wszystkim sumiennie, bez jakiegoś zbytniego podpalania się. Zawodnicy cenią pracę, którą wykonujemy i cieszymy się, że mogą się u nas rozwijać. Co prawda trochę ubolewam, że tacy piłkarze nie mogą u nas zostać i że nie mogę się jedynie zastanawiać, kogo do nich dokooptować, by wzmocnić ten skład. Wtedy moglibyśmy realnie włączyć się do walki o miejsce w czubie tabeli, a jeśli sukcesywnie będziemy osłabiani, to będzie o to trochę trudniej - podkreśla szkoleniowiec.

Jak twierdzi, największą radość sprawił mu rozwój Karola Danielaka, którego wypatrzył w drugoligowym outsiderze - Jarocie Jarocin. - Wiadomo, że złośliwców w tym kraju nie brakuje i zarzucano mi czasami, że się mylę przy transferach. Niektórzy nie rozumieli też, że za dwa tysiące ciężko znaleźć zawodnika, który od razu podniesie jakość. Poza tym, gdy piłkarze przyjeżdżają na testy, to nie jest łatwo podjąć decyzję. Inaczej, gdy ma się więcej czasu na obserwację. Tak też było z Karolem Danielakiem. On chyba dał mi najwięcej satysfakcji. Przyszedł do nas, bo nie miał innych ofert, a w ciągu roku odszedł do ekstraklasy. Osobiście to dla mnie wielka radość - opowiada.

W ciągu ostatnich pięciu lat Ireneusz Mamrot przeżył z Chrobrym wiele chwil, które na trwałe zapisały się na kartach historii klubu. - Jednym z takich momentów był awans do pierwszej ligi. To najmocniej wpłynęło na historię klubu. Natomiast za swój największy osobisty sukces uważam utrzymanie pierwszej ligi w zeszłym sezonie, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, ile mieliśmy kontuzji wiosną. Wszystko zaczęło się od wygranego meczu z Dolcanem i o ile pamiętam, rozpoczęliśmy wtedy serię meczów bez porażki. Gdybyśmy jednak wtedy przegrali, to pewnie teraz nie dane by nam było rozmawiać - zdradza.

Jak to w życiu, zdarzały się i trudne chwile. - Najtrudniejszym był chyba przegrany 0:2 mecz w z Górnikiem Wałbrzych w drugiej lidze. Nie było łatwo się wtedy podnieść, gdy dziewięćdziesiąt pięć procent ludzi domagało się mojej dymisji. Wyszliśmy jednak z tego kryzysu i to nas tylko wzmocniło - wspomina trener.

Szkoleniowiec MZKS-u, co nie jest niczym dziwnym, chciałby kiedyś poprowadzić drużynę w ekstraklasie. - To jest normalna rzecz, cechująca ambitnych ludzi. Mam jednak ten atut, że nigdy nie wyznaczam sobie terminów na realizację poszczególnych celów. Przez to też nie wywieram na sobie niepotrzebnej presji. Nie zastanawiam się, czy ta ekstraklasa kiedyś przyjedzie, a jeśli tak, to czy za pół roku, czy za dwa. Życie wszystko samo przyniesie. Trzeba robić wszystko, by to osiągnąć, ale przede wszystkim robić swoje i być cierpliwym. Jeśli to zostanie kiedyś docenione, to na pewno będę się bardzo cieszył - zaznacza.

W Polsce nie jest jednak łatwo przebić się młodym trenerom do ekstraklasy, jeśli sami nie wywalczą awansu. - Bardzo rzadko wskakuje jakieś nowe nazwisko. Prezesi boją się zaufać młodym trenerom, którzy osiągają sukcesy w niższych ligach. Niektórzy trenerzy prowadzą poszczególne kluby nawet po dwa, trzy razy i ta karuzela tak się w kółko kręci. Każdemu z tych młodych trenerów, którzy teraz walczą o awans, będę po nim kibicował, bo jeśli im się powiedzie, to inni zobaczą, że na zapleczu też pracują wartościowi ludzie - mówi.

Zdaniem trenera awans do ekstraklasy z Chrobrym jest możliwy, ale pod paroma warunkami. - Musimy zatrzymywać najlepszych piłkarzy, a do tego wzmacniać się. Tu z kolei wchodzą w grę pieniądze. Mam nadzieję, że utrzymamy miejsce z pierwszej rundy, a może zrobimy kolejny krok do przodu i w następnym sezonie można by o ten awans powalczyć. Co jednak będzie w czerwcu, tego nie wiemy. Może się okazać, że znowu bogatsze kluby pozabierają nam najlepszych piłkarzy - podkreśla.

Jednym z zawodników, których odejścia Ireneusz Mamrot najmocniej żałuje, jest Mateusz Hałambiec, który pożegnał się z klubem na początku grudnia. Jak jednak twierdzi, sam chciałby zostać kiedyś pożegnany w tak godny sposób. - Trenerowi jest jednak trudniej, bo przyjdzie seria gorszych wyników i wtedy nikt go nie będzie żegnał w ten sposób. Jeśli natomiast kiedyś po zakończeniu kontraktu przyjdzie mi się rozstać z klubem na normalnych zasadach, to takie pożegnanie na pewno byłoby miłe i chciałbym coś takiego przeżyć. Życie jednak pokaże, jak będzie - zauważa.

Ireneusz Mamrot w regionie nazywany jest „głogowskim Fergusonem”. Jest to trafny przydomek, nie tylko ze względu na wyjątkową w skali kraju długość stażu trenera w Chrobrym. - Każdy ma pewne osoby, które wyjątkowo szanuje. Dla mnie takim kimś jest bez wątpienia Alex Ferguson. Przede wszystkim dlatego, że tak długo pracował w jednym miejscu, zawsze miał motywację i nigdy się nie wypalił, a poza tym przez cały ten okres potrafił zarządzać tą samą grupą ludzi - wyjaśnia. - Można starać się kogoś podpatrywać, ale najważniejsze, by ślepo nie naśladować. Każdy jest przecież sobą i nie można robić takich prostych porównań, bo wszyscy mamy inne charaktery i temperamenty - dodaje.

Jak zaznacza trener, Chrobry nie jest dla niego zwykłym miejscem pracy. - Mieszkam w Głogowie, a w klubie spędzam całe dnie od rana do wieczora. To nie jest tak, że zamykam pokój, idę do domu i jestem po pracy. Wkładam w ten klub całe swoje zaangażowanie, także emocjonalne. Jakby się ta historia nie skończyła, to Chrobry zawsze będzie cząstką mojego życia i zawsze będę pamiętał, jakie chwile tu przeżyłem. Tych radości, które przeżywałem razem z drużyną i kibicami po awansach i wygranych meczach, nikt mi już nie odbierze - podsumowuje Mamrot.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska