Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamo, tato nie uspokajajcie dziecka tabletką

Janusz Michalczyk
archiwum
Trudno oprzeć się atakowi paniki rodzicielskiej, jeśli chce się dobrze dla swojego dziecka, a ma ono problemy z nauką i tuż przed końcem roku szkolnego w oczy zagląda widmo kiepskich ocen na świadectwie. Nie to, że dziecko jest tępe, lecz rozkojarzone, niepozbierane, chaotyczne, na widok podręcznika drapiące się nerwowo po głowie. Choć zarazem bystre, inteligentne i przyjaźnie nastawione do świata.

I oto w ataku paniki rodzicielskiej niektórzy rodzice, zainspirowani przez innych rodziców, wysyłają dzieciaka do popularnego w mieście lekarza, który przepisuje tabletki mające być idealnym rozwiązaniem problemu. Tabletki o charakterze uspokajającym, przeznaczone dla ludzi poddawanych nadmiernym stresom dewastującym psychikę. Wiem, że nowoczesna farmakologia potrafi czynić cuda, bo sam od paru lat z powodzeniem trzymam w ryzach nadciśnienie, jednak stosowanie silnych środków w przypadku normalnych uczniaków wydaje mi się ogromną przesadą - tym bardziej jeśli głównym podejrzanym o szkolne niedostosowanie jest smartfon, wspomagany przez tablet czy domowy komputer.

Kiedy laik zaczyna czytać leksykon chorób, to wydaje mu się, że co najmniej połowa opisanych objawów pasuje do niego. To znany mechanizm psychologiczny. Na przykład, gdy rozniosły się szeroko informacje o ADHD, wielu rodziców stwierdziło, że ich wszczynające tumult pociechy niechybnie podpadają pod taką diagnozę. I rozpoczęły się pielgrzymki do specjalistów. Podobnie było, gdy wprowadzono ułatwienia dla uczniów z dysleksją. Dorośli przeginają, jeżeli zabraknie im zdrowego rozsądku. Dzieci przeginają, gdy widzą, że dorosłym brakuje rozsądku. Dziś niemal każdy berbeć biega ze smartfonem, a rodzice cieszą się do momentu, aż dotrze do nich, że uwielbiane urządzenie może być przyczyną kłopotów. Wtedy próbują smartfony zabierać, odcinają prąd w komputerze, co doprowadza do spięć i histerii.

To wygląda trochę jak stawianie wozu przed koniem. Przypomina mi się krytyka myśliwych w wykonaniu komika Abelarda Gizy po tym, jak nowe przepisy uczyniły ich praktycznie panami lasów. Piętnowany za bezwzględność myśliwy zazwyczaj tłumaczy, że z dobrego serca dokarmia leśne zwierzęta, a strzelanie uzasadnia tym, że jest ich za dużo. - To nie dokarmiaj! - grzmi ze sceny Abelard. Widzicie, aż się prosi, żeby krzyknąć do pogubionego rodzica: - To nie kupuj smartfona!

Łatwo powiedzieć, słusznie zauważycie. Jak tu odmówić dziecku, gdy jego rówieśnicy przechwalają się najnowszymi modelami z fantastycznymi bajerami. - Czy moje dziecko ma się czuć gorsze? - myśli sobie rodzic. Ktoś za-uważy, że zawsze tak było, dzieciaki lubią się przechwalać, po prostu smartfony zastąpiły rowerki czy zegarki. Jest różnica. Rowerek lub zegarek nie wyświetlają na okrągło komunikatów angażujących mózg. Rowerek czy zegarek nie dostarczają bez ustanku bodźców, z którymi umysł musi coś zrobić, więc „obwody się grzeją”. Nie znaczy to, że parę tygodni przed wywiadówką w szkole musisz leniowi skonfiskować smartfon. Spróbuj z dzieckiem porozmawiać o rozsądnych ograniczeniach, bez wrzasków, w duchu kompromisu. Nie panikuj, dziecko zrozumie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska