Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magdalena Basiuk-Mleczko: Polskim piłkarzom brakuje ambicji

Jakub Pęczkowicz
Piłkarki Zagłębia uzbierały jak dotąd siedem punktów w lidze (Zdjęcie ilustracyjne)
Piłkarki Zagłębia uzbierały jak dotąd siedem punktów w lidze (Zdjęcie ilustracyjne) Piotr Krzyżanowski
Z Magdaleną Basiuk-Mleczko, piłkarką KGHM Zagłębia Lubin, rozmawia Jakub Pęczkowicz

W poprzednim sezonie w cuglach wygrałyście pierwszą ligę, a tymczasem w nowym sezonie, już w ekstralidze, Zagłębiu wiedzie się bardzo źle. Aż tak duża różnica dzieli te dwie klasy rozgrywkowe?
Oczywiście, różnica jest przeogromna. To fakt, że Zagłębiu nie idzie w tym sezonie najlepiej, ale żadna z nas nie dramatyzuje. Nasz zespół jest beniaminkiem w ekstralidze i musimy dać sobie więcej czasu. Mamy sporo nowych zawodniczek, które dopiero zaczynają. Na lepsze wyniki trzeba po prostu poczekać. Naszym celem na ten sezon jest ogranie całego składu i utrzymanie w lidze.

Czego najbardziej brakuje Zagłębiu w rywalizacji z najlepszymi w kraju? Doświadczenia?
Na pewno. W składzie jest mało zawodniczek, które grały wcześniej w ekstralidze. Mamy raptem trzy, cztery piłkarki, które grały wcześniej na tym poziomie. Reszta to młode dziewczyny, które muszą się jeszcze sporo nauczyć i nabrać doświadczenia. Czasami, gdy wychodzą na boisko z mocniejszym rywalem, dopada je stres i automatycznie opadają morale. Z czasem to minie, wszystko jest do przeskoczenia. Dodatkowo nasz zespół miał być wzmocniony przed startem rozgrywek, średnio to wyszło. Zmienił się również trener. Zaczynamy więc od nowa.

Macie bardzo młody zespół? Jak zorganizowany jest kobiecy zespół Zagłębia?
Młodość w naszym zespole wiedzie prym. To dobrze, bo przekłada się to na ambicję i zaangażowanie. Jak w każdym zespole, jest również potrzebne doświadczenie. Jako starsza zawodniczka mogę powiedzieć, że są w naszym składzie piłkarki, które podpowiadają nowym na boisku, motywują je do dalszej pracy, bo sama waleczność nie przyniesie rezultatu.
Czy piłkarki Zagłębia mogą liczyć na wynagrodzenie za swoją grę?
Tak. Jak w każdym klubie, są stypendia dla zawodniczek.

Z kariery piłkarki da się odłożyć na emeryturę? Jeśli nie, to czy ma Pani jakąś alternatywę?
Powiem wprost. Odłożyć specjalnie się nie da. Trzeba mieć również inne zajęcie, by zadbać o inne perspektywy. Piłka nożna to sport urazowy, przytrafi się kontuzja i może być po karierze. Ja godziłam grę w piłkę ze studiami. Nie miałam z tym specjalnych problemów. Do wszystkiego potrzebne są chęci. Jeśli się je ma, można sporo osiągnąć, zarówno na boisku, jak i poza nim. Obecniej oprócz gry skupiam się na wychowaniu pięcioletniej córki.

Ona też będzie grać w piłkę?
Maszka, bo tak nazywamy naszą Marysię, miała okazję wyprowadzać na murawę zawodniczki reprezentacji przed meczem z Wyspami Owczymi. Stwierdziła potem, że za bardzo cisnęły ją getry. Uznała, że woli trenować balet (śmiech).

Piłka nożna to typowo męski sport. Dlaczego zdecydowała się Pani na tą dyscyplinę?
No właśnie, typowo męski sport... Nie wiem, czemu to tak się przyjęło. Myślę, że w życiu trzeba robić t0, co się lubi i to, co interesuje. Dla mnie to jest właśnie piłka nożna. Jeśli dołoży się do tego zaangażowanie, to moż-na osiągnąć naprawdę dużo.

Pani mąż Wojciech jest trenerem reprezentacji Polski. Futbol zapewne jest przewodnim tematem w Państwa domu.
Dokładnie tak jest. U nas piłka jest codziennym tematem. Fajnie jest przyjść do domu, obejrzeć wspólnie mecz, a później porozmawiać na jego temat. Wymieniamy spostrzeżenia o przebiegu wydarzenia, o akcjach, taktyce. Nie rozmawiamy o wizerunku piłkarzy, o tym, że ten jest przystojniejszy od tamtego (śmiech). Myślę, że z mężem dobrze się dobraliśmy.

Przekononywała Pani go, by powołał Panią na mecze kadry ze Szwecją i Wyspami Owczymi?
Absolutnie nie. Jako piłkarka mam już swoje lata i doskonale wiem, że trzeba dawać szanse młodszym, utalentowanym zawodniczkom. Czuję się dobrze na boisku, ale również jako żona i matka. O reprezentacji staramy się nie rozmawiać. To sprawa męża i on decyduje.

Zauważa Pani wzrost popularności kobiecej piłki nożnej w kraju? Na mecz z Wyspami na Oporowską przyszło sporo kibiców.
Byłam na tym meczu i faktycznie, całe wydarzenie było bardzo ciekawe. Miło, że ludzie chcieli je oglądać. Uważam, że odkąd kobiecą piłką w Polskim Związku Piłki Nożnej zajął się Andrzej Padewski, wszystko idze w dobrą stronę. To spotkanie było nagłaśniane w mediach, więcej mówi się o nas w telewizji. Ta dyscyplina zyskuje na popularności.

I na sukcesach. Ewa Pajor z Medyka Konin została niedawno najlepszą zawodniczką Europy do lat 17. Gdyby miała Pani porównać poziom senior-skiej kadry kobiet do męskiej, to jak to wygląda?
Myślę, że mężczyznom brakuje ambicji. Trzeba zwrócić uwagę, że mają o wiele lepsze warunki, choćby na zgrupowaniach. Wyjeżdżają na nie na kilka dni przed meczem. Wiadomo, że męski futbol jest jedną z topowych dyscyplin. Toteż wymagania są spore. Nasi piłkarze przed każdym występem zapewniają, że dadzą z siebie wszystko, a na końcu wychodzi jednak jak zwykle.

Rozmawiał Jakub Pęczkowicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska