Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Zegan - z ringu do rady miasta

Paweł Pluta
Maciej Zegan jako pięściarz wrocławskiej Gwardii stoczył 350 walk, z których tylko 15 przegrał. Miał jednak dość nowego systemu liczenia za pomocą maszynek. Potem przeszedł na zawodowstwo i gdyby nie kontrowersyjny werdykt sędziów, mógłby cieszyć się z tytułu mistrza świata
Maciej Zegan jako pięściarz wrocławskiej Gwardii stoczył 350 walk, z których tylko 15 przegrał. Miał jednak dość nowego systemu liczenia za pomocą maszynek. Potem przeszedł na zawodowstwo i gdyby nie kontrowersyjny werdykt sędziów, mógłby cieszyć się z tytułu mistrza świata Janusz Wójtowicz
Dlaczego płakał po swojej pierwszej, wygranej przed czasem walce? Kto był dla niego niczym drugi ojciec? Jak trenował z Lennoxem Lewisem i co jego zdaniem zabija boks? O Macieju Zeganie pisze Paweł Pluta.

Jest rodowitym wrocławianinem. Wychowywał się na Ostrowie Tumskim, gdzie mieszkali jego rodzice. Mama Jadwiga śmiała się zawsze, że ma dwóch Maćków, bo był bardzo żywym dzieckiem. - Nie potrafiłem usiedzieć na miejscu, a boks zaszczepili mi koledzy ze Szkoły Podstawowej nr 60 przy ul. Świętokrzyskiej - mówi 35-letni dziś Maciej Zegan. Mama była przeciwna boksowi, a ojciec - Józef - mówił, że Maćkowi na pewno wybiją z głowy ten sport. A jednak...

Jego pierwszym trenerem był Ludwik Denderys - medalista mistrzostw Europy i olimpijczyk - który od razu dostrzegł u jedenastolatka smykałkę do tej dyscypliny sportu. Kiedy były pięściarz i trener Gwardii Wrocław przeszedł na emeryturę, Zegan trafił pod skrzydła Andrzeja Piotrowskiego.

- To on włożył najwięcej pracy w mój talent. Kiedy załamałem się po przedwczesnej śmierci ojca, przestałem też chodzić na treningi. I wtedy temu dorastającemu chłopcu pomógł najbardziej Andrzej Piotrowski. - Mogę powiedzieć, że stał się moim drugim ojcem - wspomina Zegan.

Pierwszą walkę w ringu wygrał przed czasem, w wieku 12 lat. - Okazało się jednak, że wówczas wśród juniorów nie można było wygrywać przed czasem i... przegrałem na punkty. Wróciłem do domu i popłakałem się - mówi Zegan. Trener Piotrowski widział jednak wielki talent Zegana.

- Pojechałem na turniej do Poznania, a trener mówił wszystkim dookoła, że niebawem trafię do kadry. Ja jednak przegrałem walkę, której przegrać nie powinienem. Początki były więc bardzo trudne. Wkrótce przyszły jednak serie zwycięstw. Dlatego nie żałuję ani jednej chwili czy hektolitrów potu wylanego na treningach oraz innych wyrzeczeń. Może także dzięki temu, że trenowałem sport, nie choruję na cukrzycę, jak moja mama, siostra Mariola czy brat Marek - dodaje.

Zegan nie miał nigdy problemów ze szkołą, aczkolwiek niełatwo było pogodzić treningi i wyjazdy z nauką. Zdarzało się, że zgrupowania i obozy zajmowały mu 250 dni w roku. - Dla chcącego nic trudnego. Nauczyciele też mi pomagali. Skończyłem szkołę cukierniczą i technikum prawno-administracyjne - mówi bokser. Jednak z zawodu cukiernika nie korzysta nawet w domowej kuchni.

- Lubię jeść. Mimo niewielkiej postury jem bardzo dużo. Kiedy ktoś przyjdzie do nas na obiad i widzi, ile żona, która bardzo dobrze gotuje, nakłada mi na talerz, dziwi się, gdzie ja to mieszczę. Dużo energii też jednak tracę na treningach - tłumaczy Zegan i dodaje, że być może weźmie się jeszcze za pichcenie, bo przecież ponoć mężczyźni są najlepszymi kucharzami. Zresztą sam radził sobie w kuchni, gdy podczas kariery sportowej zbijał wagę.

- Przygotowywałem sobie wtedy gotowane potrawy, głównie kurczaka, i jadłem dużo warzyw, oczywiście też gotowanych. A jadłem często, pięć razy dziennie, ale niewiele - mówi. - Żona też bardzo lubi, gdy przyrządzę tatara - dodaje.

Swoją małżonkę poznał 15 lat temu, kiedy odwiedził koleżankę pracującą w solarium. - Tak to się zaczęło, a po ślubie jesteśmy już 11 lat - opowiada i zwraca uwagę, że szczególnym dniem dla jego rodziny jest 19 czerwca. W 1999 roku, w tym dniu, brał ślub o 15. Dokładnie rok później, o godzinie 15.15, przyszła na świat córka Małgorzaty i Macieja Zeganów - Julia.

Ze swojej kariery sportowej Zegan jest zadowolony. Nie będąc jeszcze pełnoletnim, otrzymywał stypendium sportowe z miasta, co było odciążeniem rodzinnego budżetu. Jako pięściarz Gwardii Wrocław był dwukrotnym mistrzem Polski juniorów, a pięciokrotnie zdobywał złoty medal mistrzostw Polski seniorów. Dwukrotnie też był uczestnikiem mistrzostw świata i Europy. - Jedynym niedosytem i tego czego żałuję, to fakt, że nie byłem na igrzyskach olimpijskich - mówi.
Na zawodowstwo przeszedł w 1998 roku po mistrzostwach Europy w Mińsku, gdzie choć w walce o brązowy medal obił w ringu reprezentanta Białorusi, to sędziowie z byłego ZSRR wskazali na minimalne zwycięstwo pięściarza gospodarzy. - Wtedy werdykty w boksie wydawano już na podstawie maszynek. One zabijają tę dyscyplinę. Powiedziałem, że mam dość tych oszustw. Tym bardziej że rok wcześniej podczas mistrzostw świata arbitrzy także okradli mnie ze zwycięstwa, bo mój rywal ledwo trzymał się na nogach, ale dotrwał do końcowego gongu no i... wygrał - żali się Maciej Zegan. W boksie amatorskim irytuje go też system pięciu rund po dwie minuty.

- To nijak ma się do tego, że później przechodzi się na zawodowstwo, gdzie rundy są trzyminutowe. A na dodatek daje to sędziom większe możliwości manipulacji - dodaje pięściarz, który jako amator stoczył 350 walk, z których tylko 15 przegrał.

Karierę zawodową rozpoczął podpisaniem w Wielkiej Brytanii kontraktu z Panosem Eliadesem, wówczas promotorem Lennoxa Lewisa. - To był chyba najlepszy kontrakt w życiu, jaki podpisałem. Lewis także czasami z nami trenował - wspomina. Dla Eliadesa Zegan boksował trzy i pół roku. Potem podpisał kontrakt z grupą Hammer Knock-Out Promotions, gdzie trafił pod skrzydła Zbigniewa Rauby.

- Nie powiem, też nie uniknąłem błędów, bo zapisy kontraktów w boksie zawodowym warto bardzo dobrze przestudiować. Potem człowiek chciałby coś zmienić, ale jest już za późno, bo są promotorzy wykorzystujący niewiedzę młodych i zdolnych zawodników - opisuje Zegan i dodaje, że choć w boksie mówi się o wielkich kwotach, to tak naprawdę rzeczywistość nie jest taka różowa.

- Dajmy na to, że napiszą, iż za walkę dostaniesz milion euro. Ale 40 procent idzie na podatek, potem 10 procent trzeba zapłacić trenerowi, promotor też bierze 10, 20, a nawet są tacy, że i 33 procent - opowiada. Mimo to Zegan niczego nie żałuje w swojej zawodowej karierze, a za najważniejszą uważa walkę ze stycznia 2003 roku, kiedy bił się o pas mistrza świata federacji WBO z Arturem Grigorianem. Pojedynek zakończył się bardzo kontrowersyjnym werdyktem sędziów, który odbił się wielkim echem na arenie międzynarodowej, a w jego wyniku Zegan nie został mistrzem świata. Była to zresztą jego pierwsza porażka na zawodowym ringu. Potem kontynuował karierę, walcząc m.in. w Stanach Zjednoczonych. Karierę zakończył 4 grudnia tego roku, po przegranej walce w obronie pasa mistrza Europy federacji WBO.

Był już wtedy radnym Wrocławia, bo w jesiennych wyborach samorządowych, startując z KWW Rafała Dutkiewicza, uzyskał mandat głosami 1472 mieszkańców Kozanowa, gdzie mieszka. - Cieszę się, że ludzie mi zaufali. Dopiero uczę się być radnym, ale wbrew pozorom jest tam sporo pracy. Ja jednak żadnej pracy się nie boję. Podczas ostatniej powodzi też zakasałem rękawy i pomagałem, jak większość mieszkańców - mówi Zegan.

- Będziemy mieli dużo do zrobienia wspólnie z Renatą Mauer-Różańską, Maciejem Zielińskim i Wojciechem Błońskim, którzy zasiadają ze mną w komisji sportu, bo ostatnie czasy nie były najlepsze dla sportu w tym mieście Jeśli powiedziało się "a", to trzeba też "b" - dodaje.

Posiedzenia rady miejskiej to niejedyne zajęcie Macieja Ze-gana. Były już pięściarz szkoli młodzież w swoim klubie KS Boxing Wrocław przy ul. Szkockiej. - Zapraszam także starszych. Moim marzeniem jest wychowanie mistrza świata lub olimpijskiego - opowiada trener Zegan, który jest również właścicielem warsztatu samochodowego.

- Moje ciało jest zmęczone. Po 26 latach boksowania organizm powiedział, że ma dość, ale co będzie za rok, dwa...? Powrót na ring? Niewykluczone - rzuca na koniec Maciej Zegan. Być może tak będzie, bo widać, że radny tryska energią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska