Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Kot w końcu dopiął swego. "Za marzenia nikt nie zabija"

Andrzej Stanowski
Maciej Kot
Maciej Kot Andrzej Banas / Polska Press
SKOKI NARCIARSKIE. Kazimierz Długopolski, pierwszy trener Macieja Kota: - Stać go na medale w najważniejszych imprezach.

- Jestem szczęśliwy, że w końcu udało się stanąć na najwyższym podium. Najbardziej cieszy mnie jednak fakt, że oba moje skoki w konkursie sobotnim były bardzo dobrze. Taki weekend zawsze mogę brać w ciemno – mówił do swojego ojca Rafała w rozmowie telefonicznej po swoim pierwszym zwycięstwie pucharowym 25-letni skoczek AZS Zakopane Maciej Kot. Jest ósmym polskim skoczkiem, który triumfował w zawodach Pucharu Świata.

Pierwszy raz głośno zrobiło się o Macieju Kocie zimą 2007 roku, kiedy jako 15-latek wygrał w Zakopanem konkurs Pucharu FIS. Talent skoczka dostrzegł ówczesny trener kadry „A” Fin Hannu Lepistoe. Powołał młodego skoczka do reprezentacji na drużynowe zawody o Puchar Świata w Lahti. W debiucie Kot spisał się więcej niż poprawnie, oddał dwa dobre skoki i z kolegami zajął siódme miejsce. – Jeśli dalej będzie się tak rozwijał widzę w nim kandydata do czołowym miejsc w Pucharze Świata. Ale na rozwój jego talentu trzeba poczekać kilku lat. Musimy być cierpliwi – mówił wtedy Lepistoe.

Potem były medale w mistrzostwach świata juniorów. W zimowym Pucharze Świata Kot startuje regularnie od zimy 2007/2008. Ale przez cztery kolejne sezony ani razu nie punktował, przełamanie przyszło w grudniu 2011 roku w Lillehammer, gdzie był 19. Kolejne dwa sezony były dla Macieja Kota udane, zbierał punkty w Pucharze Świata, w mistrzostwach świata w Predazzo z kolegami sięgnął po brązowy medal. Mógł być zadowolony ze igrzysk w Soczi w 2014 roku, gdzie w kolegami otarł się o podium (zajęli czwarte miejsce), indywidualnie był 7. i 12. Potem wpadł w „dołek”, został nawet odsunięty od kadry, nie pojechał na mistrzostwa świata w 2015 roku do Falun, nie szło mu w Pucharze Świata.

Odżył, kiedy latem reprezentację objął Austriak Stefan Horngacher, w wielkim stylu wygrał pięć konkursów Letniej Grand Prix, triumfował w klasyfikacji generalnej. Sezon zimowy zaczął dobrze od piątego miejsca w Klingenthal, potem były lokaty ósma, dwa razy piąta, grudniu przyszło pierwsze podium w Lillehammer (druga lokata) i wreszcie 11 lutego zwycięstwo na Okurayamie.

W Macieja Kota zawsze wierzył jego trener klubowy w AZS Zakopane Kazimierz Długopolski. – Trafił do nas jako 10-latek wraz ze starszym o rok bratem Jakubem. Widziałem od razu, że mają talent do skakania. Jakub był w tym czasie od niego nawet lepszy, wygrywał wszystko jak leciało. Maciek zawsze imponował dynamiką agresywnością, uważam, że to jest najbardziej dynamiczny skoczek w naszej kadrze. Robił systematyczne postępy, ale byłem zaskoczony, kiedy Hannu Lepistoe powołał go jako 15-latka na konkursy pucharowe w Lahti. Potem różnie układały się jego sportowe losy, ale nigdy nie zwątpiłem w niego nawet wtedy, kiedy miał słabsze wyniki. Wiem, że w ostatnich dwóch latach szwankowała jego współpraca z Łukaszem Kruczkiem. Maciek ma zawsze swoje zdanie, jest zadziorny. Wszystko odmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy treningi w kadrze objął Stefan Horngacher. Maciek dojrzał do sukcesów, stał się mocny psychicznie, bo technicznie nigdy mu nie można było niczego zarzucić. To jest skoczek, które stać na medale w igrzyskach olimpijskich czy mistrzostwach świata. Jestem przekonany, że z mistrzostw świata w Lahti wróci z medalem w konkursie drużynowym. A jak będzie w zawodach indywidualnych? Żeby był medal musi wszystko zagrać, pogoda, psychika, zawodnik musi mieć swój dzień. Maciej Kot tak naprawdę to dopiero w tym sezonie dobił się do ścisłej czołówki światowej, uważam, że może w niej być przez pięć, sześć najbliższych sezonów – uważa Długopolski.

Sukces syna w studiu Telewizji Polskiej komentował Rafał Kot, który przez lata był fizykoterapeutą w polskiej kadrze.

– Cudowny dzień, wspaniała nagroda dla syna za lata ciężkiej, systematycznej pracy. Maciek zawsze marzył o sukcesach. Kiedy mówiłem mu – Maciek spokojnie, odpowiadał – za marzenia nikt nie zabija. Podziwiam go za cierpliwość. Ma dobry charakter, inny zniechęciłby się na jego miejscu. Dwa ostatnie sezony były dla niego ciężkie, przebąkiwał nawet, że zakończy karierę sportową. Był zniecierpliwiony, w ostatnich dwóch latach nie najlepiej układała się jego współpraca z Łukaszem Kruczkiem. Nie było wyników rodziła się u niego frustracja. Wszystko waliło się jak domek z kart. Jakoś wspólnymi siłami zażegnaliśmy ten kryzys. Maciek stał się innym człowiekiem, kiedy trenerem kadry został Stefan Horngacher. Przeprowadził długie rozmowy z każdym kadrowiczem. To świetny psycholog, kiedy trzeba potrafi wstrząsnąć zawodnikami, innym razem działa kojąco, uspokajająco. Teraz chłopcy stanowią jeden, zwarty team. Widać jak reagują na sukcesy kolegów, wygrywa Kamil Stoch to koledzy niosą go na ramionach, pierwszy jest Maciek, to jest podobnie – mówi Rafał Kot.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Maciej Kot w końcu dopiął swego. "Za marzenia nikt nie zabija" - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska