Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzkość się nie zmienia, tyle że zamiast mamutów mamy pokemony

Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk
Janusz Michalczyk brak
Jeśli ktoś poszukiwałby dowodu na to, że ludzkość nieuchronnie zmierza ku zagładzie, ale do nieszczęścia nie dojdzie na skutek straszliwego kataklizmu, lecz będzie ono efektem powszechnego zidiocenia, to ma ów dowód podany na tacy: Pokemon Go.

Pod tą nazwą kryje się najnowsze szaleństwo, które na razie ogarnęło głównie USA i Australię, ale roznosi się po świecie z szybkością komputerowego wirusa. Zabawa polega z grubsza na tym, że chodzi się ze wzrokiem wbitym w smartfona, na ekranie którego - jeśli znajdziesz się w określonym miejscu - wyświetlają się pokemony, czyli charakterystyczne postaci z gierki. Wyścig z innymi uczestnikami polega na zgromadzeniu jak największej liczby pokemonów w jak najkrótszym czasie. Z tego, co wiem, żadnych nagród za to nie dają, więc chodzi o czystą rywalizację i satysfakcję z upolowania pokemonów. Pewien facet z Nowej Zelandii, Tom Currie, rzucił nawet pracę, by upolować 151 pokemonów, które wyświetlają się na jego wyspie. Co istotne - wszyscy mówią o nim jak o bohaterze, nawet za darmo jeździ komunikacją publiczną.

Są tacy, którzy widzą w Pokemon Go rozwiązanie kilku społecznych bolączek, bo młodzież odkleja się od komputerów i krąży po okolicy, więc tym samym ma zapewniony ruch na świeżym powietrzu, co powinno sprzyjać pozbyciu się zbędnych kilogramów. Może i tak, ale co się dzieje w tych głowach? Czy przybywa choćby jedna konstruktywna myśl? Czy mnożą się połączenia neuronowe, zwiększając sprawność mózgów? Czy pojawiają się jakieś pozytywne emocje? Nic mi o tym nie wiadomo, więc ma to taki sam sens, jak zrobienie zdjęcia swojej lewej stopy i wrzucenie na facebooka - tylko dlatego, że ktoś tak wcześniej uczynił, a inni z bliżej nieznanych powodów go naśladują.

Na podobne zjawiska jest dobre określenie: owczy pęd. Socjolog mógłby się zresztą upierać, że to nic nowego pod słońcem, mamy z tym do czynienia od zarania ludzkości i tylko rewolucja technologiczna sprawiła, że jakaś mania nie dotyka jednej wioski ukrytej w leśnej głuszy, lecz roznosi się błyskawicznie po całym globie. Podobnie jak z zawistnikami. Zawsze było pełno takich osobników, lecz działali w pojedynkę, ewentualnie w niewielkich grupach, dopiero internet stał się idealnym narzędziem, by mogli, jako tzw. hejterzy, zamęczać swe ofiary na skalę masową.

O niezwykłej roli telefonów komórkowych i podobnych urządzeń wiele już napisano, ale sądzę, że wszystkie negatywne skutki nieustannego zawracania sobie głowy błahymi sprawami dopiero wyjdą na jaw. Nie przeczę, że jest też wiele korzyści z tych nowoczesnych rozwiązań, lecz przeraża mnie łatwość i skala manipulacji, jakiej jesteśmy nieustannie poddawani. W tym chaosie mądre opinie przedzierają się z trudem, a głupota szerzy się niczym pożar buszu.

Gwoli sprawiedliwości, muszę przyznać, że odnoszę konkretną, osobistą korzyść z wszechobecności komórek. Zawsze uwielbiałem wypowiadać swoje myśli na głos, lecz zazwyczaj się hamowałem, by nie narazić się na spojrzenia zdziwionych przechodniów. Dziś niczym się już nie krępuję, bo wokół pełno ludzi ze słuchawkami i zwisającymi z uszu kabelkami. Wielu coś mamrocze, niektórzy prawie krzyczą. Ja robię to samo, tyle że obywam się bez słuchawek i kabli. Super.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska