Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Londyn 2012: Wrocławianin zdobył medal! Damian Janikowski z brązem na igrzyskach (ZDJĘCIA)

Wojciech Koerber z Londynu
Damian Janikowski (Śląsk Wrocław) brązowym medalistą olimpijskim! Zdecydowało o tym zwycięstwo z 30-letnim Francuzem Meloninem Noumonvim, którego Polak efektownie wyrzucił poza matę. - Dziękuję rodzinie, kolegom i dziewczynie Karolinie, z którą miałem ostatnio sprzeczki.

Początkowo Janikowski szedł - używając terminologii siatkarza Krzysztofa Ignaczaka - jak dzik w żołędzie. Zaczął od wózka na Turku Nazmim Avluce, którego pokonał 3:0 (2:0, 1:0). Później wypunktował 3:0 Austriaka Azmira Hrustanovicia, by w 1/4 udusić Kubańczyka Pabla Enrique Shoreya Hernandeza. Zatrzymał go dopiero w półfinale Karam Mohamed Gaber Ebrahim. - Po wywalczeniu mistrzostwa olimpijskiego w Atenach Egipcjanin odszedł do mieszanych sztuk walki, ale tam się nie sprawdził, a tu znów pokazał klasę - mówi nam Włodzimierz Zawadzki, asystent trenera kadry Ryszarda Wolnego. Janikowski wygrał pierwszą rundę 3:2, drugą przegrał, bo mając rywala w parterze, nie wykonał akcji punktowej. Niewiele zabrakło, by dokręcić wózek. W dodatkowej rundzie, po 90 sekundach, osłabiony Polak wybrał parter. Gaber na tym skorzystał, wykonując wózek i wynosząc rywala poza matę.
Skąd się wziął na macie Janikowski? - Ma starszego o kilka lat kuzyna, utalentowanego Mariusza Bieleckiego, byłego mistrza Polski juniorów. Mariusz zaczynał w Śląsku od futbolu, lecz nie opłacił raz miesięcznych treningów, bo nie miał z czego, chodziło o 40 czy 50 zł. Wyrzucili go, więc przyszedł do nas. A u nas wszystko jest za darmo, kiedyś pobierałem tylko 5 zł od chłopaków, których było ze trzydziestu. Żeby dwóm najlepszym chociaż jakiś plecak później kupić. Na zachętę. I to właśnie Mariusz mi Damiana przyprowadził - mówi Leszek Użałowicz, jeden z trenerów w Śląsku Wrocław. Wczoraj pojawił się na trybunach Exhibition London Centre, m.in. w asyście trzykrotnego medalisty olimpijskiego Józefa Tracza, bo to on jest dzisiaj klubowym opiekunem Janikowskiego.
I tego Damiana, jego sumienności, nachwalić się trenerzy nie mogą. - Przecież przed laty on nawet z rodzinnej miski na wrocławskim Brochowie zrezygnował i, by być bliżej naszej sali, z babcią zamieszkał - zaznacza Użałowicz. To on nie pozwolił małemu Damianowi porzucić zapasów, gdy ten miał chwile słabości. - Pamiętam, że trener czekał wtedy na mnie na klatce, pod drzwiami do mieszkania. Pogadaliśmy, ja się nawet chyba poryczałem, ale na salę wróciłem - zdradza Polak, typ naturszczyka, bez gwiazdorskich roszczeń.
Jakiś czas temu szeregowy Janikowski dorabiał jeszcze na dyskotekowych bramkach. -Wuzetka, Za Szybą, Jatki, Obsesja, Manana, Antidotum, Mundo 71. Trochę tego się zebrało. Tam, gdzie znajomi byli. Nie miałem jeszcze za co żyć, a chciałem się przy tych zapasach utrzymać - przyznaje. W 2010 roku został też mistrzem kraju w Shooto C, zawodach MMA dla amatorów, walczących jeszcze w kaskach. Pod Kraków, do Skały, pojechał wówczas w tajemnicy przed trenerem. Sprawa wyszła jednak na jaw. Otóż do Tracza zadzwonił wtedy znajomy trener, mówiąc: "Awiesz, Józiu, że tu u mnie na gali twój chłopak walczy".
- Moja bytność w klubie rzeczywiście stanęła wówczas pod znakiem zapytania. Albo tylko tak straszyli - mówi Janikowski. Czy myśli jeszcze o MMA? - Kiedyś powiedziałem, że jeśli nie zdobędę w Londynie medalu, to przerzucę się na MMA, ale ciężko byłoby mi porzucić klub i zapaśniczą rywalizację. W końcu uprawiam ten sport już 13. rok - rachował jeszcze przed igrzyskami. W reaktywowanej polskiej lidze wywalczył ostatnio z kolegami (WKS Śląsk UKS Tygrysy Kąty Wrocławskie) mistrzostwo kraju, lecz na walki jeździ także za zachodnią granicę. Tam płacą więcej.
W wolnym czasie żyje też Janikowski miłością do motorów. - Na razie jednak żadnego nie mam i nie chcę mieć - zastrzega. I dobrze. Bo my chcemy mieć mistrza olimpijskiego z Rio.
Wczoraj walczył też drugi z naszych klasyków Łukasz Banak (Śląsk, kat. 120 kg). Pokonał najpierw Tunezyjczyka Radhouane’a Chebbiego 3:0 (2:1, 0:0), a później uległ Estończykowi Heikiemu Nabiemu 0:3 (0:1, 0:1), który wciągnął Polaka do repasaży. W nich Banak spotkał się z Białorusinem Iosebem Czugoszwilim, z którym przegrał już w tym roku na ME. Tym razem również uległ. Gdyby zwyciężył, walczyłby o brąz ze Szwedem Eurenem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska