Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lokomotiv-Śląsk: To była droga przez piekło (ZDJĘCIA)

Mariusz Wiśniewski, fot. Tomasz Hołod
- Znowu przychodzi nam grać jeden z ważniejszych meczów Śląska na przestrzeni ostatnich 25 lat - mówił jeszcze we Wrocławiu trener Orest Lenczyk.

Zobacz pełną relację z meczu

Od pierwszego starcia z Lokomotivem na Oporowskiej dawało się odczuć w klubie, że pojedynek w Sofii jest istotny, ale nie tylko ze względu na jego wagę, lecz dlatego, że rywal nie okazał się aż tak groźny i przed Śląskiem otworzyła się szansa kontynuowania pucharowej przygody. Nie mówiąc już o tym, że od wymarzonej fazy pucharowej w przypadku awansu wrocławian dzieliłaby już tylko jedna runda.

Na półtorej godziny przed meczem nieoczekiwanie zaczął padać deszcz. W pewnym momencie był bardzo mocny i można było liczyć, że nie będzie tak gorąco. Ale tak jak nagle deszcz się pojawił, tak równie nagle ustał. Później już - podczas meczu - to pojawiał się, to znikał i nie było tak upalnie, jak przypuszczano. Dlatego zrezygnowano z zapowiadanych minutowych przerw w 20 minucie pierwszej i drugiej połowy, aby zawodnicy mogli uzupełnić płyny.

Samo wejście na stadion mogło bardzo zaskoczyć. Wszyscy, nawet dziennikarze, byli bardzo, ale to bardzo dokładnie przeszukiwani. W Polsce nawet na meczach podwyższonego ryzyka czegoś takiego się nie spotyka.

Ponieważ wczoraj swoje 44 urodziny obchodził trener Lokomotivu Dyian Petkov, organizatorzy spotkania postanowili obdarować go kwiatami i klubowym szalikiem. Mimo wszystko spotkanie musiało rozpocząć się punktualnie o godzinie 20.30 miejscowego czasu - zawodnicy dostali nakaz pojawienia się w tunelu prowadzącym na murawę na dziesięć minut przed pierwszym gwizdkiem. Kiedy wszystkie uroczystości dobiegły już końca, mecz mógł się rozpocząć.

W porównaniu z pierwszym spotkaniem w obu zespołach zaszły zmiany. W Śląsku zamiast Piotra Ćwielonga od pierwszej minuty pojawił się Sebastian Dudek. Więcej zmian było u gos-podarzy. Przede wszystkim do składu Lokomotivu wrócili pauzujący za kartki Tanko Dyakov oraz Kosta Yanev - największa gwiazda bułgarskiego zespołu. Poza tym w jedenastce znalazł się Mirza Mesic, który we Wrocławiu wszedł z ławki rezerwowych.

Zmiany w obu ekipach nie wpłynęły jednak na zmianę obrazu gry w porównaniu z tym, co działo się przy Oporowskiej. Lokomotiv, mimo że grał u siebie, wyraźnie wyczekiwał, co zrobi Śląsk. Gospodarze, skoncentrowani na obronie, szukali szans w kontratakach, które były znacznie groźniejsze w ich wykonaniu niż atak pozycyjny opierający się na dośrodkowaniach w kierunku rosłego Mesicia.

Taktyka Bułgarów na pewno wyglądałaby inaczej, gdyby już w czwartej minucie doskonałą okazję na zdobycie gola wykorzystał Cristian Diaz. Po dośrodkowaniu Amira Spahicia z lewej strony Argentyńczyk znalazł się sam przed bramką, ale jego strzał głową był niecelny. Ta sytuacja mogła ustawić cały mecz. Może gdyby na miejscu Diaza był Johan Voskamp...

Śląsk musiał przebijać się przez czarno-czerwony mur gospodarzy i szło mu to bardzo opornie. A jak już podopieczni Oresta Lenczyka wypracowali sobie sytuację, to albo fatalnie pudłowali, albo fantastycznie bronił Valentin Galev. Tak było przy strzale Sebastiana Mili z narożnika pola karnego oraz uderzeniu Diaza z rzutu wolnego.

Po zmianie stron obraz gry właściwie się nie zmienił. Może piłkarze obu zespołów zaczęli nieco szybciej biegać, ale sytuacji bramkowych nadal było niewiele. Ożywić ataki Śląska miał Voskamp, który zastąpił Diaza. Argentyńczykowi ta decyzja trenera wyraźnie się nie spodobała, bo od razu z boiska pobiegł do szatni.

Wejście Voskampa niewiele jednak zmieniło. Bliższy zdobycia gola był Waldemar Sobota, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Galevem. A ponieważ Lokomotiv też nie potrafił trafić do bramki, doszło do dogrywki. W niej gola mogli zdobyć gospodarze, ale to, co zmarnował Marek Wasiuluk, będzie mu się śniło po nocach. Poza tym strzał Mateusza Cetnarskiego z linii bramkowej wybili obrońcy.
Aż w końcu doszło do karnych. Więcej szczęścia było przy zawodnikach Śląska, którzy nie pomylili się ani razu! Ale bohaterem meczu został Marian Kelemen, który obronił dwie jedenastki. Dziś poznamy kolejnego rywala wrocławian.

Lokomotiv Sofia - Śląsk Wrocław 0:0, k. 3:4
Sędziował: Oliver Drachta (Austria).
Widzów: 5000.
Lokomotiv: Galew - Dobrew, LahczewI, Djakow, WarbanowI (90 Garow) - AtanasowI, Goranow, Iwanow, Pisarow - Janew (46 Dafczew), Mesić (71 Jordanow).
Śląsk: Kelemen - Celeban, Pietrasiak, Wasiluk, SpahićI - Sobota (82 Madej), ElsnerI, Dudek (116 Sztylka), Cetnarski, Mila - Diaz (59 Voskamp).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska