Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listy z Dolnego Śląska: Toast za drugie urodziny

Grzegorz Chmielowski
Na mojej prywatnej liście hitów mijającego tygodnia numerem jeden jest sprawa Państwowej Inspekcji Pracy. Nasza gazeta przyłapała Inspekcję, a dokładniej jej wrocławski ośrodek szkoleniowy, na tym, że szukał do sprzątania ludzi, dopuszczając ich zatrudnienie na umowach śmieciowych.

Rzecz nie budziłaby kontrowersji, gdyby taką śmieciową ofertę składał pan Jurek z zakładu budowlanego, czy pan Rysiek z fabryczki zniczy nagrobkowych. Kiedy jednak tak chce działać instytucja, której sens istnienia polega na chronieniu pracowniczych uprawnień, robi się i śmieszno, i straszno.

Co do śmieci, mamy też innego hita. Otóż wrocławski magistrat chciał skonsultować swój projekt uchwały w sprawie opłat za odpady z wojewodą. Ale ten nie odpisał. Bo nie miał co opiniować, gdyż miasto ponoć nie przesłało mu treści projektu uchwały, a tylko informację o niej. Jak było, nieważne. Ale jakie plagi egipskie spowodowały, że nikt od wojewody nie zadzwonił do magistratu, by dosłali brakujący dokument? Albo z ratusza do wojewody, co tam panie z naszą uchwałą? Swoją drogą projekt w sprawie śmieci wyrzucono do kosza, czyli do śmieci. I obliczanie stawki zaczyna się od nowa.

Kończy się za to misja ordynariatu polowego w Jeleniej Górze, gdzie wojska od lat nie ma, a został samotny żołnierz. Czyli ksiądz kapelan w kościele garnizonowym. Gdzie hit? Kościół, przejściowo co prawda, ale jednak, weźmie we władanie jeleniogórski ratusz. Nie słyszałem, by jakaś polska gmina zawiadywała centrum życia religijnego (do kościoła chodzą wierni z centrum miasta). Teoretycznie więc można snuć rozważania, komu z władz miasta bardziej należy się przejściowy tytuł proboszcza, a kto powinien być prezesem koła ministrantów...? A kysz! Koniec tych bluźnierstw.
Wierzę, że samorządowcom nie w głowie wykorzystywanie takiej sytuacji i tzw. kościół łaski - bez łaski, a z ulgą (mają swoje kłopoty ziemskie) oddadzą diecezji legnickiej.

Ale gdyby to padło na Warszawę czy inną metropolię, gdzie pełno posłów, ministrów i ich ambitnych pociotków, nie wiadomo, czy w czasach bezrobocia nie pojawiłby się jakiś świecki proboszcz komisaryczny...

No właśnie, z Warszawy nie bał się przylecieć samolotem do zagłębia miedziowego Leszek Miller. Zapewnia, że traumy po pamiętnej Barbórce w 2003 roku, gdy gościł w Lubinie jako premier u górników, nie ma. Ale wyznał też, że co roku spotyka się w warszawskiej restauracji z ludźmi, z którymi wracał wtedy śmigłowcem do stolicy. Co roku 4 grudnia o godzinie 18, czyli o tej porze, gdy rządowa maszyna rozbiła się pod Piasecznem. No i wznoszą oczywiście toasty. Za drugie urodziny?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska