Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listy z Dolnego Śląska: Kraina ognistych wulkanów

Grzegorz Chmielowski
Parę lat temu w Złotoryi wymyślono Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów, z którego miasteczko jest dumne. Bo przyjeżdżają odważni ludzie, którzy chcą się zmierzyć z ekstremalną trasą wokół bazaltowych wzgórz. A jest z czym walczyć. Biegną błotnistymi ścieżkami, rowami melioracyjnymi, przez trzęsawiska, dno jeziora...

Chciałbym jednak dopowiedzieć, że okolica może się pochwalić nie tylko wulkanami wygasłymi. Od wielu lat obserwuję grupkę ludzi, którzy co roku wybuchają nowymi pomysłami. I choć nie zawsze są one zauważane przez media, to przecież podkręcają atmosferę życia nie tylko weekendowego. Co ciekawe, panowie owi, choć już dawno wyrośli z harcerskich mundurków, wciąż lubią się bawić, wciągając do tego tysiące ludzi.

Pierwszy wulkan buzuje na wzgórzu, na którym stoi zamek Grodziec, i często chodzi w szlacheckim kontuszu. To Zenon Bernacki, kasztelan zamku, gospodarz, przewodnik, odźwierny i prezes w jednej osobie. Nie wiem, czy jako człowiek-orkiestra Zenon grywa jeszcze na zamku Białą Damę (czegóż się nie robi dla turystów). Ale wiem, że od maja do października zamienia zimne mury zamczyska w miejsce spotkań ludzi z całej Polski, a nawet Europy. Przyjazne i pociągające, do ostatniej kropli ludowej nalewki, która też ma tu swoje osobne święto. Zloty motocyklowe, majówki, turnieje rycerskie, święta pieśni i wina, biesiady... To właśnie Grodziec.

Po drugiej stronie Złotoryi, na górze Prusickiej, Bernackiemu odpowiada Andrzej Kowalski. Złotoryjanin, który postanowił chronić tradycje górników miedzi. Kowalski z pomocą przyjaznych ludzi wybudował w lesie koło Leszczyny górniczy skansen, który przypomina m.in., skąd wyrastała potęga dzisiejszego KGHM. Bo Leszczyna to dawne tereny kopalni Lena, gdzie górniczych szlifów nabierali i sztygarzy, i dyrektorzy, i prezesi nowego lubińskiego zagłębia.

Trzeci wulkan wciąż pracuje w Legnicy. Wojciech Kondusza, który skupił się na badaniu tego, co Rosjanie robili w Legnicy po 1945 roku, wychodzi za miejskie rogatki. Wspiera kolegę w podzłotoryjskich Uniejowicach, Michała Sabadacha, czyli czwartego z wulkanów, które nie wygasły.

Michał wciąż odpowiada na pytania, dlaczego założył muzeum radzieckich mundurów i sprzętów. Dlaczego gromadzi pomniki pozdejmowane z cokołów. I jakoś z tym żyje, tłumacząc, że nie interesują go politycy i ich rozgrywki, a ludzie - na przykład Słowianie ze Wschodu, którym tu kazano przyjechać.

Czym zaskoczą nas w tym roku wulkany? Zobaczymy.

A ludzie z Polski zjadą do Złotoryi na swój bieg jak zwykle, w czerwcu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska