Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Limeryk podpowiada (FELIETON)

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski Marek Grotowski
Podarki pod choinkę nigdy nie prowokowały w mojej świadomości jakichś rozterek. Wszyscy najbliżsi w wigilijny wieczór wiedzieli, że jednym z prezentów, jakie znajdą pod świerkiem w doniczce, będzie książka. Wybierać książki nie jest takie łatwe. Dlatego przez lata prawdziwe łowy rozpoczynałem już w trakcie Wrocławskich Promocji Dobrych Książek na początku grudnia

To nie zapobiegliwość, a raczej fakt, iż wydawcy sprzedają swoje książki ciut taniej niż księgarnie. W tym roku na początku grudnia wymiotło mnie do obcego kraju i nie byłem jednym z 17 tysięcy buszujących wśród książek molów w Muzeum Architektury. Z mojego podchoinkowego punktu widzenia to jest raczej nieszczęście.

To też ucieszył mnie prezent od lecącego na święta do domu w USA Jurka Świebodzińskiego. Dostałem "Rymowanki dla dużych dzieci" Wisławy Szymborskiej, a ja na szczęście owo dzieło posiadłem już w lutym. Czyli jestem prawie pięć dych do przodu. Wśród tych żartobliwych rymowanek naszej noblistki z Krakowa (!) dominują limeryki. Młodziutką poetkę sztuki limerykowania uczył sam Wielki Mistrz Maciej Słomczyński (m.in. tłumacz "Ulissesa" Joyce’a), który mocno akcentował, że obok dowcipu językowego tej literackiej zabawy, limeryk musi być "z lekka plugawy". Według tej recepty wybrałem dla Państwa taki subtelny wierszyk pani Wisławy:

Raz Mozarta bawiącego w Pradze
obsypały z kominka sadze.
Fakt, że potem, w pół godziny,
wymorusał aż cztery hrabiny,
jakoś uszedł biografów uwadze.

Sam urok i językowa finezja, prawda?! Potem post factum poczytałem program tegorocznych spotkań z Dobrymi Książkami i znalazłem wiadomość o specjalnym limerykowym konkursie, więc natychmiast wyłudziłem od pani dyrektor Anny Morawieckiej plon owego literackiego starcia z przekonaniem, że limeryki zachęcą wszystkich Państwa do wybrania się po świąteczne podarki nie do salonów z biżuterią, ale do księgarni. Wśród książek także można znaleźć prawdziwe brylanty, a już na pewno białe kruki. A ów konkurs Dobrych Książek wygrał Aleksander Cichoń takim oto dziełem:

Raz pewna dama w Lewinie Brzeskim
Czytała książki od deski do deski
Dziwili się stolarze,
Gdy mówili grabarze,
Że można kochać książki, aż do grobowej deski.

Z wielu konkursowych limeryków, które przeczytałem, najbardziej spodobał mi się ten wyróżniony i zatytułowany "Książka dla księżnej":
Raz książę książkę przywiózł z Wrocławia,
by książką księżnej przyjemność sprawiać.
Kiedy dzielą łoże,
"tego" już nie może,
więc książką księżną książę zabawia.

Autor tego wyróżnionego dzieła mieszka w… Australii i nazywa się Bogdan Krajewski. Jak widać, wspaniale sobie radzi z niuansami polszczyzny. Mój zachwyt nad formą limerykową trwa wiele lat i nie będę udawał, że nie wpisuję sobie do kajeciku najbardziej świntuszących dzieł różnych bardzo znanych autorów. A moim pierwszym Mistrzem od limeryków był Konstanty Ildefons Gałczyński, który zapisywał je zielonym atramentem. Ciekawe, kogo Mistrz miał na myśli w tej rymowance?

Była pewna poetka w Krakowie,
co patrzyła w świat coraz płciowiej,
leczył ją pewien pastor,
lecz trzy na jedenastą
coś jej stuknęło w głowie!

Nie wnikam w szczegóły, bo chciałbym pożegnać się własnym limerykiem rodzinnym, oczywiście książkowo-świątecznym, czego dowodzi bohater - pyszny pasztet. To prawdziwe dzieło mojej siostry.
Zawsze siostra moja Kita z ulicy Jeleniej

dla książek połykania porzucała ziół pielenie,
by mąż jej nie "tykał"
i niczym nie "pykał".
Ale w grudniu brała się za pasztetu pieczenie.

Miłych Świąt!!!
Krzysztof Kucharski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska