Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekka atletyka. Rafał Omelko - architekt własnego sukcesu (WYWIAD)

Wojciech Koerber
Z Pavlem Maslakiem.
Z Pavlem Maslakiem. Facebookowy profil Rafała Omelki
Z 26-letnim Rafałem Omelko (AZS AWF Wrocław), srebrnym (4x400 metrów) i brązowym (400 metrów) medalistą 33. Halowych Mistrzostw Europy w Pradze, rozmawia Wojciech Koerber.

Jedna impreza, dwa medale. Zaczyna się nowy rozdział w Pańskim życiu?

To się dopiero okaże. Na pewno jednak to wzmożone zainteresowanie jest w mojej karierze pewnym przeskokiem. Przed rokiem miałem tylko medal ME wywalczony w sztafecie, teraz udało się też stanąć na podium w pojedynkę. To dla mnie spora nobilitacja.

W tej sztafecie, na drugiej zmianie, uciekł Pan rywalom tak daleko, że stracili niemal kontakt wzrokowy. Taki był plan, by odebrać morale i chęć do walki przed tym, jak pałeczkę przejmą najlepsi bracia Borlee i Czech Pavel Maslak?

Dokładnie taki. Musiałem pójść mocno, bo mieliśmy świadomość, że Kevin i Jonathan Borlee, którzy odpuścili start indywidualny, będą mocni. Czesi natomiast mieli już taką stratę, że nawet Maslak zdawał sobie sprawę, iż straconego dystansu nie odrobi. Biegł już tylko na utrzymanie trzeciego miejsca.

Pierwszej pozycji nie utrzymał jednak Jakub Krzewina, lecz jest chyba rozgrzeszony. W środę czeka go operacja kręgosłupa.

Zupełnie inaczej się biega i trenuje, gdy przez cały okres przygotowawczy towarzyszy ci ból. Nie można wtedy dojść do maksymalnej dyspozycji. Jakub pokazał jednak ogromne serce do walki. W Zurychu to on wyprowadził nas na medalową pozycję, w Pradze nie udało się utrzymać złota, ale to mały pikuś. Wynik jest świetny.

Po kim ma Pan tak długachne nogi?

Wszyscy w rodzinie są w miarę wysocy. Mam czworo rodzeństwa, ale jeśli chodzi o uprawianie sportu, to jestem rodzynkiem. Tylko ja wyskoczyłem z takim pomysłem. Nie było w rodzinie żadnych sportowych tradycji, jednak mnie od zawsze ciągnęło do biegania. Od biegów na orientację poprzez uliczne i górskie, przy czym była to zabawa totalnie amatorska. Bawiłem się sam, bez trenera. W gimnazjum miałem jednak fajnego wychowawcę, Jacka Skrzypińskiego, który zauważył potencjał, zaszczepił bakcyla, wprowadził do sportu i początkowo trenował, a po jakimś czasie zaprowadził na zajęcia lekkoatletyczne do trenera Rostka. Wszystko odbywało się w sposób płynny, miałem to szczęście, że na każdym etapie rozwoju trenerzy prowadzili mnie bardzo mądrze. Dzięki temu dostałem się na poziom, który dziś daje możliwość walki o medale.

Także w biegu na 400 m ppł, bo wiem, że zamierza Pan wrócić do konkurencji, z której się wywodzi, i w której był mistrzem Polski juniorów.

Jest taki plan. We wrześniu ubiegłego roku sprawdziłem się w warunkach startowych i wyszło to obiecująco. Rokowania są niezłe.

A Pański trener, Marek Rożej, dogaduje się już z selekcjonerem Józefem Lisowskim?

Były wcześniej drobne nieporozumienia, ale nie ma o czym mówić. W zasadzie to każdy z nas ma swojego trenera, a drużyną stajemy się tylko na czas sztafet. Atmosfera się oczyściła i bardzo dobrze, bo ja nie jestem osobą konfliktową. Współpracujemy zgodnie i po to, by wspólnie odnosić sukcesy.

Kiedyś chciał Pan odnosić sukcesy jako architekt...

Mam takie hobby. Nawet zdawałem na studia o takim kierunku, lecz się nie dostałem, choć rysowanie wychodzi mi nieźle. I dobrze, bo zaczynał się właśnie poważny sport, ciężko byłoby obie rzeczy pogodzić.

Może dziś by już Pan nie biegał?

Nie sądzę. Myślę, że bym biegał, bo jestem zawziętą osobą i czerpię z tego satysfakcję. Tym bardziej teraz, gdy pojawiają się oczekiwane wyniki.

Wracają tłuste lata naszej sztafety?

Mam taką nadzieję. Tworzymy mocną pakę, byle tylko pozostawać w zdrowiu. Nawzajem się nakręcamy, a ta pozytywna rywalizacja na krajowym podwórku generuje moc podczas wielkich imprez.

Jaki jest plan na najbliższe miesiące?

Zaczyna się powoli okres przygotowawczy do sezonu letniego, obozem w Zakopanem. Pierwszy start czeka nas na początku maja, to MŚ sztafet na Bahamach, gdzie można zdobyć kwalifikację olimpijską. Nie będzie jednak łatwo, dopiero co się skończył sezon halowy, zatem – nie ukrywajmy – nie zbudujemy wielkiej formy na tę imprezę. Inna sprawa, że mija się to z celem, bo tym są przecież MŚ w Pekinie. Poza tym na Karaibach wygląda to inaczej. Reprezentacje z tamtej części świata nie mają sezonu halowego, dlatego szykują się niejako pod MŚ sztafet. I to one powinny tam wieść prym.

A Rafał Omelko prywatnie to mężczyzna zajęty?

Nie. Skupiam się na sporcie.

Ooo, to trzeba o tym napisać, żeby potencjalne kandydatki się dowiedziały.

Nie ma parcia.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska