Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekka atletyka. Piotr Małachowski, najefektowniejszy dyskobol świata, obchodzi dziś 31. urodziny

Wojciech Koerber
Piotr Małachowski z medalem igrzysk olimpijskich. Tak wyglądał w 2008 roku.
Piotr Małachowski z medalem igrzysk olimpijskich. Tak wyglądał w 2008 roku. Tomasz Hołod
7 czerwca 1983 roku w Żurominie urodził się wicemistrz olimpijski z Pekinu, wicemistrz świata z Berlina i Moskwy oraz mistrz Europy z Barcelony.

Początki tej zabawy z dyskiem były burzliwe, ale i obiecujące. Na jednym z pierwszych treningów posłał przyrząd daleko, choć, niestety, prosto w zaparkowanego za płotem fiata uno. Jedni dostrzegli głównie szkody, inni - moc w ręku. Trzeba tylko było odpowiednio tę siłę... ukierunkować. Rzuty poza promień wpływały bowiem niekorzystnie na kieszeń rodziców.

Piotr Małachowski to chłopak z Bieżunia w województwie mazowieckim. - Dziadkowie byli tam gospodarzami, mama pracowała w sklepie, a tata w kółku rolniczym. Z powodu wylewu zmarł, gdy miałem 15 lat. Duży był, co się pewnie przyczyniło. Zresztą dziadek i pradziadek od strony mamy też wyglądali słusznie - wyjaśnia olimpijczyk. Wielkość miał zatem zapisaną w rodzinnym DNA. Choć najpierw był tylko duży, wielki stał się z czasem. Przemiana nastąpiła 19 sierpnia 2008 roku w Pekinie.

Wracamy do początków w Bieżuniu. Co tam można było robić? - Przede wszystkim grałem w piłkę nożną i ręczną. Ale mój wuefista, Bernard Jabłoński, był zapalonym sportowcem, więc biegaliśmy też na przełaj czy skakaliśmy w dal. Dla mnie to była masakra. Ale pchaliśmy również kulą i rzucaliśmy oszczepem. W końcu pojawił się pomysł, bym pojechał na wojewódzką olimpiadę młodzieży i rzucał dyskiem. To był koniec ósmej klasy, zwolnienie z lekcji jest, pewnie, że jadę. A dyskiem dali mi rzucić kilka miesięcy wcześniej. No i te swoje premierowe zawody wygrałem, a pan Jabłoński porozmawiał o mnie z trenerem Witoldem Suskim - przypomina Małachowski. Dodać jeszcze tylko trzeba, że w tym fiacie uno - należącym do szkoły nauki jazdy - uszkodził drzwi, a koszty naprawy pokryli rodzice.

Jako 15-latek trafił początkujący dyskobol do szkoły sportowej w Ciechanowie. Zamieszkał w internacie i reprezentował barwy WMKS-u Płońsk. Stamtąd trafił już do Warszawy, na ośrodek AWF-u. - Wszyscy się tam przenieśliśmy, również Wiolka Potępa i Tomek Majewski, który poszedł do trenera Henryka Olszewskiego. Ja zostałem z panem Suskim - wyjaśnia Machałek, jak zwracają się doń koledzy. Wtedy musiało być jeszcze biednie. Sam w Warszawie, a sukcesy mają dopiero nadejść. Jak żyć?!

- Dorabiałem na bramce, w klubie Relaks na AWF-ie. Stałem też trochę w małych mieścinach pod Warszawą. Jechałem kiedyś na bramkę do Siedlec, a tam na odprawie Marcin Dołęga. Mieliśmy takie spotkania, na których ustalano, kto do jakiej dyskoteki jedzie i w to samo miejsce z Marcinem nie trafiłem, ale rzeczywiście można powiedzieć, że pracowaliśmy razem Zdziwiłem się, widząc go tam, był już wtedy znanym sztangistą, kilka medali natłukł - tłumaczy lekkoatleta. Musiał być to czas, gdy Dołęga - dziś trzykrotny mistrz świata i pechowiec z Londynu - miał przymusową przerwę od sportu.

- Bramka była wtedy jedynym źródłem utrzymania. W ośrodku mieliśmy spanie i jedzenie, a tą fuchą dorabialiśmy. Było na odżywki, na swoje wydatki. Czy krew się lała? Wiadomo, że na wioskach pod Warszawą popijali ostro, więc do kilku ciekawych walk doszło. A później, gdy pojawiło się wojsko, było już łatwiej - tłumaczy bodaj najszybszy w kole i najefektowniejszy dyskobol na świecie.

Do wojska, i do Śląska Wrocław, trafił Małachowski w listopadzie 2004 roku. - Nie uczyłem się, więc po prostu dostałem bilet do armii. W normalnej jednostce miałbym problem z treningami, a we Wrocławiu był zespół sportowy i dowódca Zbigniew Stankiewicz, trener Tomka Chrzanowskiego czy Marcina Jędrusińskiego. Gdy kończyłem zasadniczą służbę, zapytano mnie, czy chcę zostać. Nie miałem pieniędzy, nic nie miałem, wiedziałem, że to dla mnie najlepsze rozwiązanie i pewien komfort finansowy. Ciężko byłoby iść w niedzielę przed południem na trening, gdy do szóstej stoisz na bramce - obrazowo rozjaśnia sportowiec sprawę.

Efekty komfortu przyszły szybko. W 2005 roku, w Erfurcie, sięgnął Małachowski po srebro młodzieżowych ME. Jesteście ciekawi, kto wziął złoto? A jak - Niemiec Robert Harting, który po dziś dzień nie dopuszcza konkurencji do złota i jest niepokonany od 33 konkursów. - Rzuciłem wtedy rekord mistrzostw, 63,99, on poprawił na 64,99. Tam się ta rywalizacja zaczęła. Ale dostałem stypendium z PZLA, do tego pensja z wojska. Miałem już dobrze, mogłem się poświęcić - wspomina champion.

Zaczął się progres. Rok 2006 to reprezentacyjny debiut podczas superligi Pucharu Europy. Efektowny debiut. Wynikiem 66,21 poprawił zawodnik Śląska rekord Polski. O 23 cm przerzucił potężnego Dariusza Juzyszyna, który na swój życiowy rezultat szarpnął się dawno temu, w 1985 roku. Dziś wielu kojarzy Juzyszyna, wrocławianina, z filmowych epizodów, np. z roli Krotona w "Quo Vadis".

Dobrze się urodził i dobrze dojrzewał Małachowski. Bo dojrzał akurat na igrzyska w Pekinie, był już tam gotowy na rzeczy wielkie. A rok wcześniej jeszcze nie. Choć MŚ w Osace (2007) w tym procesie dojrzewania pomogły, okazały się świetnym okładem na głowę. - Zająłem tam w finale 12. miejsce (60,77), na pewno nie wytrzymała głowa, bo pod innymi względami byłem już gotowy. Wiedziałem, że jestem mocny i za bardzo się podpaliłem. Rzucałem daleko, lecz poza promień. Tymczasem na drugi dzień po zawodach osiągałem treningowo, w deszczu, po 67 m. Tak, to była dobra lekcja pokory - ocenia przyszły mistrz.

A dalej to już wiecie, co było. Pekin, Berlin, Barcelona, Moskwa, Hengelo... Małachowski to w kole najszybszy i najefektowniejszy dyskobol świata. A poza kołem wybitna osobowość. Ma narzeczoną Kasię oraz kilkumiesięcznego synka Henia Józefa. Życzymy Wam wszystkiego najlepszego!

* W czwartkowy wieczór Małachowski zajął drugie miejsce w mityngu Diamentowej Ligi w Rzymie. Dyskobol Śląska Wrocław uzyskał 65,86, a zwyciężył Harting - 68,36. Liderem cyklu pozostał jednak Polak. W biegu na 3 000 m z przeszkodami 12. był Mateusz Demczyszak (Śląsk Wrocław). Podopieczny Marka Adamka zanotował czas 8.22,38 (rekord życiowy) i wypełnił minimum PZLA na sierpniowe mistrzostwa Europy w Zurychu. Najszybszy był Kenijczyk Jairus Birech - 8.06,20.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska