Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legnicki ZUS traci miliony z winy swoich pracowników?

Piotr Kanikowski
- To nie jest już tylko moja sprawa. Chodzi o pieniądze wszystkich obywateli - przekonuje Lidia Jarmułowicz
- To nie jest już tylko moja sprawa. Chodzi o pieniądze wszystkich obywateli - przekonuje Lidia Jarmułowicz Piotr Krzyżanowski
- Zwolniono mnie, bo nie chciałam się biernie przyglądać, jak Zakład Ubezpieczeń Społecznych marnotrawi publiczne pieniądze, dzięki którym ludzie mogliby mieć wyższe renty i emerytury - twierdzi Lidia Jarmułowicz, odwołana w styczniu dyrektorka oddziału ZUS w Legnicy. Według jej rachunków tylko w tej jednej placówce w latach 2008-2010 ZUS stracił ponad 650 tys. zł z winy swoich pracowników.

Przeciążeni, obarczani zbyteczną robotą urzędnicy niższych szczebli mylili się przy wyliczaniu świadczeń emerytalno-rentowych. Teoretycznie ich błędy powinni wyłapać aprobanci, kierownicy referatów i naczelnicy.

- Niestety, rzeczywistość jest inna. Kontrola kadry kierowniczej sprowadza się do przybijania pieczątek - objaśnia Lidia Jarmułowicz. Po trzech latach od popełnienia błędu nadpłacone kwoty przepadają, bo ZUS nie może już żądać ich zwrotu. Tak do nieuprawnionych świadczeniobiorców trafiały rozmaite sumy: czasem 5 złotych, ale niekiedy kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy. Jedna z osób dostała prezent w wysokości 88 503 zł, inna 57 074 zł.

Przeglądając dokumentację, Lidia Jarmułowicz odkryła, że urzędniczka, przez którą ZUS w taki sposób podarował komuś z publicznych pieniędzy 43,7 tys. zł, wkrótce potem dostała wysoką nagrodę.
- Miałam pomysł, jak zlikwidować to zjawisko. Pojechałam z nim do Warszawy. Skutek? Najpierw pozbawiono mnie prawa występowania w roli pracodawcy, a potem zostałam odwołana - mówi Jarmułowicz.

Jednak Waldemar Grzegorczyk, rzecznik prasowy ZUS, podaje inne przyczyny: - Pani Jarmułowicz została odwołana ze stanowiska po dokonaniu oceny rezultatów osiąganych przez oddział w Legnicy pod jej kierownictwem.

Warszawska centrala ZUS nie ukrywa prawdy. W 2008 roku w całym kraju łączna kwota nowo ujawnionych nadpłat świadczeń wynosiła 163,6 mln zł, przy czym nadpłaty spowodowane błędami pracowników to 6,5 mln zł. W roku 2009 wielkości te wynosiły odpowiednio 188,1 mln zł i 4,26 mln zł.

- Prowadzona przez pracowników ZUS weryfikacja akt oraz stosowne procedury organizacyjne przy wydawaniu decyzji powodują, że sukcesywnie maleje zjawisko nadpłat spowodowanych przez pracowników zakładu - uspokaja Waldemar Grzegorczyk. Rzecznik ZUS wyklucza możliwość celowego zawyżania świadczeń.

- W ciągu ostatniego roku odnotowaliśmy w całym kraju tylko dwa przypadki takiego działania na ponad 200 tysięcy decyzji w sprawie nowych świadczeń - informuje Waldemar Grzegorczyk.

Lidia Jarmułowicz pracowała w ZUS 18 lat, od 14 stycznia 2010 r. na stanowisku dyrektora oddziału w Legnicy. Wcześniej przeszła wszystkie szczeble kariery w lubińskim inspektoracie. Jej ubiegłoroczny awans kojarzono z polityczną przynależnością do PSL (zasiadała w wojewódzkim prezydium tej partii). Ona sama twierdzi, że po prostu doceniono jej pracowitość i kompetencje. 28 stycznia 2011 roku prezes Zbigniew Derdziuk odwołał ją ze stanowiska dyrektora.

Nie powinno się robić żadnych strat, ale to bardzo trudne
Z prof. Stanisławem Gomułką, ekonomistą, byłym wiceministrem finansów, ekspertem Business Centre Club, rozmawia Piotr Kanikowski
Legnicki oddział ZUS rocznie traci 150-300 tys. zł w wyniku błędów swoich pracowników. W skali kraju te omyłkowe nadpłaty świadczeń dały 6,5 mln zł w roku 2008, ponad 4 mln zł w 2009. Czy te kwoty Pana szokują?

Nie szokują. Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie wypłaty emerytalne w Polsce to około 10 proc. PKB (ok. 150 mld zł - przyp. red.), z czego przez fundusz ubezpieczeń społecznych przechodzi jakieś dwie trzecie tych pieniędzy. W porównaniu z sumami, jakimi na co dzień obraca ZUS, straty powstałe z winy pracowników nie robią na mnie wrażenia.

Czy to oznacza, że utrata kilku milionów ze składek płatników jest dopuszczalna?
Również nie. Nie powinno się robić żadnych strat, bo chodzi o pieniądze obywateli. Dodam, że koszt operacji prowadzonych przez ZUS wynosi około 2 proc. powierzanych mu sum.

Czy można sobie wyobrazić taką organizację pracy w ZUS, aby wyeliminować lub przynajmniej ograniczyć błędy przy naliczaniu świadczeń emerytalno-rentowych? Odwołana dyrektorka legnickiego oddziału ZUS twierdzi, że przedstawiła projekt takiej reformy.
Zupełne wyeliminowanie strat jest bardzo trudne. A system potrzebny do eliminacji nieprawidłowości też przecież kosztuje.

Jak, Pańskim zdaniem, ZUS gospodaruje pieniędzmi płatników?
Nie da się odpowiedzieć krótko na to pytanie. Pozwoli Pan, że - także jako członek rady nadzorczej ZUS - uchylę się od odpowiedzi.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska