Najważniejszy to uzyskanie gwarancji zatrudnienia w razie, gdyby rząd sprzedał kolejne akcje i utracił kontrolę nad Polską Miedzią. Żądają też zapisu o corocznej waloryzacji płac, co najmniej o poziom inflacji.
W sporze zbiorowym jest też mowa o wpisaniu abonamentu medycznego do Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy i automatycznym zawieraniu umów na czas nieokreślony z osobami, które przepracowały w KGHM trzy miesiące.
W obu hutach pracownicy i związki zawodowe mają różne podejście do sprawy. W Legnicy hutnicy boją się nie tylko zmiany właściciela KGHM, ale też likwidacji huty. Wczoraj do godz. 15 zagłosowało prawie 40 procent z 900-osobowej załogi. Referendum zorganizowały trzy hutnicze organizacje: Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Miedziowego, Solidarność oraz Związek Zawodowy Pracowników Technicznych i Administracji "Dozór".
- Mamy trzy komisje na terenie huty i czwartą w siedzibie związku. Głosowanie przebiega spokojnie - mówi Mieczysław Stembalski, przewodniczący ZZPPM w Hucie Miedzi Legnica.
Hutnicy poszli chętnie do urn, bo - jak mówią - każdy z nich chce jak najdłużej utrzymać miejsca pracy. Pracownik huty z 18-letnim stażem przyznaje, że na co dzień nie odczuwa zagrożenia likwidacją zakładu, ale ma świadomość, że to się może stać. Zbigniew Huk pracuje w hucie od 33 lat. - Głosujemy, bo w strategii KGHM jest zapisane, że do 2014 roku ma być redukcja o 1500 pracowników - mówi. - Wiemy, że na pierwszy ogień pójdą huta w Legnicy i kopalnia w Lubinie, bo są najstarsze. Dlatego tak nam zależy na tych gwarancjach. Dla nas najgorsza jest niepewność, jak długo jeszcze będziemy mieli pracę.
Zupełnie inne nastroje panują w hucie głogowskiej, zatrudniającej 2,7 tys. osób. W środę frekwencja wyniosła tam zaledwie 20 procent. W organizowane przez ZZPPM referendum nie włączył się żaden inny działający w hucie związek.
- Solidarność odmówiła poparcia, a koledzy z innych związków, wręcz zniechęcali do głosowania - mówi Andrzej Cieślak, przewodniczący ZZPPM w HM Głogów. - Przykro, ale na razie nie ma entuzjazmu. Trudno będzie przekroczyć 50 procent.
Cieślak jest rozgoryczony. Nie ma wątpliwości, że załoga została solidnie poinformowana.
- Szkoda, że pracownicy dozoru nie chcą się włączyć, bo zawsze, gdy robotnicy coś wywalczą, oni zyskują najwięcej - tłumaczy. - Zresztą zawsze tak było, że hutnicy się ślizgają na plecach górników. Niestety, taka jest prawda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?