Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech - Zagłębie 2:0. Szymon Pawłowski przypominał się Zagłębiu

Piotr Janas
Szymon Pawłowski (z lewej) ustalił wynik spotkania na 2:0. Po zdobytym golu nie okazywał radości
Szymon Pawłowski (z lewej) ustalił wynik spotkania na 2:0. Po zdobytym golu nie okazywał radości FOT. GRZEGORZ DEMBINSKI
Zagłębie Lubin przegrało w 20. kolejce Ekstraklasy z Lechem w Poznaniu 0:2. Jedną z bramek dla Lecha zdobył były gracz KGHM-u - Szymon Pawłowski.

- Mamy swój pan i nie boimy się Lecha. Trener Urban powiedział że na nas ciąży większa presja? No cóż, stres jest czymś naturalnym dla sportowców, ale odbiłbym tutaj piłeczkę. Moim zdaniem to po stronie mistrza, grającego przed własną publicznością, jest większa presja - mówił przed meczem trener Piotr Stokowiec.

W składzie „Miedziowych” nie było wielkich zaskoczeń, ponieważ kibice w Lubinie przywykli już do rotacji w wyjściowej jedenastce KGHM-u. Tym razem na ławce rezerwowych zasiedli m.in. Krzysztof Janus Paweł Żyra i Krzysztof Piątek, a ich miejsca zajęli odpowiednio Łukasz Janoszka, Jarosław Kubicki i Michal Papadopulos.

- Mamy na tyle szeroki i wyrównany skład, że możemy dobierać zawodników pod konkretnego przeciwnika. Uznaliśmy, że Lecha grającego dwójką bardzo dobrych defensywnych pomocników - czyli Łukaszem Trałką i Azizem Tetteh’em, lepiej sprawdzi się „Papa” - tłumaczył zmiany Stokowiec.

Nie wiemy, jak wypadłby grając od początku młody Piątek, ale Czech w pierwszych 45 min praktycznie nie istniał. Bądźmy szczerzy - do przerwy to nie było porywające widowisko. Zagłębie oddało inicjatywę gospodarzom, a ci starali się przedostawać pod bramkę Martina Polacka atakami pozycyjnymi. Obu zespołom mocno dawała się we znaki murawa, która pozostawiała wiele do życzenia.

Pierwszym godnym uwagi momentem była 16 min, kiedy to Lech objął prowadzenie. Przed polem karnym Polacka doszło do sporego zamieszania, źle zachował się Jarosław Jach, który starając się wyekspediować futbolówkę jak najdalej od własnej bramki trafił w... Kaspera Hamalainena. Reprezentant Finlandii, dla którego był to ostatni występ w barwach „Kolejorza” przy ul. Bułgarskiej (przed meczem został oficjalnie pożegnany, ponieważ nie zdecydował się na przedłużenie kontraktu z KKS-em), przyjął ją klatką piersiową i bez zastanowienia strzelił tuż przy bliższym słupku - Polacek nie miał szans na skuteczną interwencję.

Lubinian to nie podłamało. Nie dali się zepchnąć do defensywy rozpędzonemu mistrzowi i starli się szukać swoich okazji. Strzałów w tej części gry było jednak jak na lekarstwo. Dość powiedzieć, że Lech oddał... jeden celny strzał. Zagłębie mogło odpowiedzieć już dwie min po trafieniu Hamalainena, ale uderzenie zza pola karnego autorstwa Łukasza Janoszki bez problemu wyłapał Jasmin Burić. To w zasadzie tyle, jeśli chodzi o pierwszą połowę.

Po przerwie znów gospodarze odważniej atakowali. W ich grze było więcej polotu, a prowadzenie mogli podwyższyć już w 48 min, lecz Karol Linetty nie zdołał sięgnąć wślizgiem podania od Hamalainena. Co się odwlecze to nie uciecze - Fin w końcu doczekał się asysty. W 64 min kapitalnie obsłużył prostopadłym podaniem Szymona Pawłowskiego, a były piłkarz Zagłębia nie miał problemów z pokonaniem golkiper rywali w sytuacji 1 na 1. Nie popisali się w tej sytuacji Jach i L’ubomir Guldan, którzy nie przecięli tego podania. Pawłowski okazał szacunek swojemu byłemu pracodawcy i nie okazywał radości.

Sztab szkoleniowy „Miedziowych” postanowił działać. Bezproduktywnego Janoszkę zmienił Janus, a za Rakowskiego na murawie zameldował się Krzysztof Piątek. Tym samym goście z ustawienia 4-2-3-1 przeszli na 4-4-2. Nie przyniosło to jednak większych efektów, a niewiele brakowało, by chwilę po tej zmianie Pawłowski zamknąłby spotkanie. Wskutek fatalnego błędu w środku pola skrzydłowy „Kolejorza” sam pomknął na bramkę lubinian, ale zamiast lobować lub kiwać Polacka, zdecydował się na płaski strzał, który Słowak instynktownie obronił nogami.

Niemal identyczną okazję miał w 77 min Piątek, który po katastrofalnym błędzie Marcina Kmaińskiego dostał podanie od Papadopoulosa, ale źle przyjął piłkę, przez co wygonił się poza światło bramki i strzelił prosto w Buricia. Warto dodać, że Bośniacki bramkarz chwilę wcześniej popisał się paradą kolejki, a być może nawet rundy. „Papa” doszedł do strzału głową, po którym piłka leciała „za kołnierz” bramkarzowi Lecha - ten zdołał jednak w ekwilibrystycznym stylu przenieść ją nad poprzeczką.

W 82 min prowadzący te zawody Paweł Raczkowski musiał przerwać grę z powodu zadymienia murawy przez race. Była to już druga taka sytuacja w tej połowie (pierwsza miała miejsce w 55 min), więc do regulaminowego czasu gry doliczono aż osiem minut. To był okres przewagi Zagłębia, lecz nie przełożyło się to na wynik. Lech ostatecznie wygrał 2:0 i przeskoczył podopiecznych Stokowca w tabeli. Zagłębie pomimo porażki na pewno utrzyma miejsce w czołowej ósemce. po tej kolejce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska